"Żywoty zwierząt"
Prowadź swój pług przez kości umarłych. Olga Tokarczuk, 323 strony. (Wydawnictwo Literackie 2017, 2015, 2009)
Te oczy.
Nie oglądałem Pokotu.
Brakuje mi terytorium pominiętego przez ludzi. Owładniętego przez środowisko zwierząt. Może puszczy mi brakuje. I jezior. Rzek. Wody. Drzew. Zapachu jałowca. Czytania gwiazd.
I też porannych prób brodzenia gołymi stopami, tuż przy brzegu. Przegranej walki ze szczupakiem, sandaczem. Może linem. Gęgania i kwakania. Puszczyka i jego sowiego kuzynostwa. Podglądałbym i oglądałbym sarny. A potem atak lisa lub borsuka, a w uszach brzmiałoby szczekanie jelenia.
I spacer z psem. Dużym. Wilkiem.
Te oczy.
Żywoty zwierząt, książka przez którą początkowo nie mogłem przebrnąć. Ale moja pilność czytelnicza nakazywała mi mieć, brać, posiadać. John Maxwell Coetzee, pisarz jak odcisk na dużym palcu u stopy. Boli, cierpię. Ale, gdy znika, to brak. Pustka.
Żywoty zwierząt (w przekładzie Anny Dobrzańskiej - Gadowskiej wydane w Polsce w 2004 przez Świat Książki) to moje skojarzenie. Suplement diety w trakcie czytania książki Olgi Tokarczuk.
Prowadź swój pług przez kości umarłych nie jest kryminałem, jak chce tego podpowiedź na portalach z książkami. To książka mądra. Moralnie szczypiąca i wywołująca tęsknoty.
"(...) - Naprawdę wierzysz, że wykłady o poezji przyczynią się do zamknięcia rzeźni, mamo?
- Nie.
- Więc dlaczego to robisz? (...). - To cytat z Żywotów zwierząt. Potrzebny mi do pewnego skrótu i uproszczenia, zamknięcia zbioru. Zbilansowania myśli po lekturze obu książek. Bo:
- Naprawdę wierzysz, że zabijając drani, przyczynisz się do niemordowania zwierząt.
- Nie.
- Więc dlaczego to robisz? - Tak mógłby wyglądać cytat rozmowy Janiny Duszejko z Dyziem.
W końcu łączy ich zachwyt nad poezją Williama Blake'a. Dlaczego nie mogliby pozwolić by sobie ta takie właśnie wtrącenie. Takie o zabijaniu. O zbrodni i karze. O okrucieństwie i głupocie.
Gdy czytasz, Drogi Czytelniku, Prowadź swój pług..., masz dwa wyjścia, bardzo szybko odłożyć książkę na bok. Przeprosić się ze straconym czasem i żyć jakby nic się nie stało. Zapomnieć takie chwile jest niezwykle łatwo.
Drugie wyjście jest trudne. Książkę należy przeczytać, a potem - a może już w trakcie czytania - zacząć stawiać sobie pytania. Od łatwych zacząć? No nie wiem, tu raczej nie ma takich pytań. Jest ich niewiele, ale wszystkie są jak śrubokręt, dociskające.
Jedno z nich: - Uderzyłeś zwierzę? Drugie: - Zabiłeś zwierzę?
Lawina potoczy się we śnie. Może wtedy będzie łatwiej. Koszmar nocy to tylko koszmar. A za dnia, jak uporać się z odpowiedziami?
Te oczy.
Potrzeba mi samotni i starego wyliniałego psa-wilka, kota na trzech łapach i śpiewu oswojonej sroki. Ciszy mi potrzeba. Minut, godzin, dni, tygodni w ciszy. Dla nich, dla siebie.
Pokot obejrzę. Już planowałem, ale jakoś takoś się pozmieniało. Ale obejrzę. Jutro, pojutrze, niebawem.
Pokot.
Nota: 8/10