Samotność


Błoto. Hillary Jordan, 360 stron. Tłumaczenie: Adriana Sokołowska-Ostapko (Otwarte, 2018) 

Wydawnictwo Otwarte, polski wydawca Błota zaczyna książkę litanią pochwał i hymnów chwalebnych. Autorka Hillary Jordan, która debiutuje tą książką, została uzna za odkrycie i strzał w dziesiątkę. A treść prozy najczęściej jest określana jako: rewelacyjna i mistrzowska. 
Co więcej posypały się liczne nagrody, a zainteresowanie przyszło także ze strony Hollywood. 
Film Mundbound, zrealizowany na podstawie książki, został dobrze przyjęty przez publiczność, ale i krytykę. Co zaowocowało docenieniem obrazu przez Akademię Filmową. 

I teraz tak: - Czy mam przyłączyć się do chóru piewców, czy jednak spróbować zbudować (własny) chór prześmiewców? Nie lubię głównego nurtu, ale robienie czegoś na siłę jest w tym wypadku nielogiczne, pozbawione sensu i taktu. 
Błoto to dobra powieść. 
Jej napisanie - co przyznaje pisarka - zajęło aż siedem lat. Zdaje się, że to bardzo długi okres, ale gdy nikt cię nie goni, a debiutem chcesz zabłysnąć, to dlaczego nie? Inną sprawą jest, że jest kilku akuszerów tej powieści. Hillary Jordan wyznaje, że to jej przyjaciel James Canon był pierwszym recenzentem powstającej opowieści. Natomiast sugestie m. in redaktorki amerykańskiego wydania wpłynęły na fakt, że milknie jeden z bohaterów, czyli Papa. 
Milknie? Nie, on jest, on mówi, ale z offu. Nie "wskakuje" do pokoju przesłuchań i obciąża siebie czy innych, np. swoich synów. 
Mocny w swoim wyrazie, a zwłaszcza z bardzo dobrym scenariuszem, serial True Detective (produkcja HBO) opowiadał losy przez pryzmat przesłuchiwanych gliniarzy. Tu mamy podobny model narracji. Bohaterowie mówią i uzupełniają się, a rzecz toczy się i biegnie. Zbacza na niewłaściwe tory. 
Bo to nie jest książka, jak podkreśla wielu recenzentów, o rasizmie. Jest, ale mamy tu przede wszystkim do czynienia z samotnością kobiety i bezsilnością, która ugrzęzła w ludziach przez okropieństwo wojny i fatalne życiowe wybory. A samotność i bezsilność nie ma koloru skóry.
Ma we władaniu ludzką duszę.
Każdy sympatyzuje z wybranym z członków ekipy Błota. Moim bohaterem jest Laura. 
Ponad trzydziestoletnia kobieta czuje się jak trędowata, bo jest panną. Była świadoma swojej ułomności, ale w czy w to usprawiedliwia (potem, po latach) jej małżeństwo? Ten wybór, który bolał, prowadził do cierpienia. 
Laura ucieleśnia czułość i bunt. A jednak jest głuchym i niemym świadkiem swojego losu, wydarzeń na farmie i wokół niej. Laura próbuje pomagać innym, zapomina o sobie. Znajduje wytłumaczenie, że będąc dobrą będzie jej lepiej. To złudne pocieszenie. Nie pomogło porzucić farmy, odmienić swojego życia. To farma zmieniła ją. Zmieniła do szpiku. Na zawsze.
Rasizm. W dzieciństwie mój dom był głośnym echem powieści i serialu Chata wuja Toma. To ulubiona książka mojej mamy. Ja po latach wybrałem swój wzorzec. To Missisipi w ogniu w reżyserii Alana Parkera. 
I w Błocie odnajduje elementy tych odniesień. Są jak wektory. Nie tylko dlatego, że bohaterowie są osadzeni geograficznie niemal w tym samym miejscu. I nie dlatego, że poznajemy czym był ruch Ku-Klux-Klan. Jest w tych opowieściach to co przeraża i zadziwia. Jak doszło do tego, że kolor skóry pobudzał i uwalniał w ludziach wielkie pokłady agresji, nienawiści i brutalności? 
Bagno czyta się szybko, ale na pewno nie przyjemnie. Jest w tej prozie sugestywność obrazu.
Jest tak widoczny, że nie tylko skłania do refleksji, ale dla wymagającego czytelnika staje się zachętą do poszukiwań podobnych lektur.
W rozmowie, która zamyka książkę, autorka podpowiada i wskazuje co warto, i co należy.
Na razie wiem jedno. Warto przeczytać Błoto. 
Nota 8/10

popularne