Pysznie
Obscenariusz. Wypisy z ksiąg nieczystych. Wojciech Kuczok, 224 strony. (W. A. B. 2013)
"(...) Hitler (...) zamyka się w łazience i heiluje przed lustrem, a potem masuje sobie obojczyk. Skoro jest zmęczony, naród jest zmęczony i Rzesza też się męczy. To naganne."
Naganne jest to, że książkę wydano w 2013 roku, a ja przeczytałem ją w ubiegłym tygodniu. Godne pochwały jest to, że za utwory Wojciecha Kuczoka zapłaciłem marne grosze, którymi nie śmierdzę, ale warto było się ich pozbyć, by zdobyć To.
Co mnie podkusiło, co zwabiło? Zacząłem zerkać na recenzję Obscenariusza i Wypisu z ksiąg wieczystych, zamieszczonych na lubimyczytac. pl.
Boże, co za farmazony i grafomańskie obelgi.
Jezu, po co niektórzy w ogóle sięgają po książki?
Duchu święty, czytelnik zjada nie tylko wszystkie rozumy, ale wie także co, gdzie, jak i dlaczego Wojciech napisał tak, a nie inaczej.
Pomijam. Odpuszczam te litanie jadu, niewiedzy i niczym niepopartej bufonady.
Sam, zdarza się, że zachowuję się niewiele lepiej. Przystąpmy zatem do dania głównego:
Mój egzemplarz Obscenariusza i Wypisu z ksiąg wieczystych jest cały pokreślony, podkreślony. Dwa, a może cztery razy złamałem rysik. Ołówek w mojej dłoni szalał. Linie, szlaczki, ludziki i dużo, wiele słów. Rymów, skojarzeń, obleśnych niedopowiedzeń i wprost formułowanych igraszek.
Bo: Wojciech Kuczok w tym zestawie opowiadań niesamowicie bawi się słowem. Niezmiernie przypomina mi Adasia Miauczyńskiego i jego stwórcę Marka Koterskiego. Przecież nie ma roli Adasia bez łamańców oraz połamańców językowych. To nic, że szczeble drabiny poprawności łamią się i pękają. Jest zabawa i setki cytatów, którymi posługujemy się od lat przy wódce, bez wódki i przy budce i za budką (telefoniczną w Nic śmiesznego).
Stop. Mówimy stop Koterskiemu. Bohaterem jest Kuczok (jutro też będzie, a co mi tam). Kuczok i jego frazy, obrazy, wyrazy,(literackie smaczne) zrazy. Np.:
" - Ma ładny zapach. - To sprawdź, jakiego dezodorantu używa, i go sobie kup, a potem spryskaj pościel. - Nie używa dezodorantów. Jej zapach jest ładny. Chcę, żeby się przy mnie pociła."
Sztubackie? Może trochę. Ale puenta dialogu jest akuratna. I więcej takich zaskoczeń jest w tym zbiorze, utworze, literackim ubiorze.
"- Mam w sobie tyle twojej spermy, że zaraz zacznę nią płakać."
A to jakie? Niesmaczne. Co Wy wiecie?! To jest piękne. Kolejna zawadiacka składnia. Tak jak i ta: "gdzie przeleci się przelotem (dla równowagi czytając Lottę...)". Lub to, wręcz jakby Kamil Cyprian to pisał: "Aniele, kocham tylko ciebie, wszystkie inne kobiety widzę nieostro. Brunetki mylą mi się blonetkami". Blonetka - lorentka, minetka... Ostro? Na okładce napisano: "PROZA NAPRAWDĘ PIKANTNA". Lubię ostre potrawy. Lubię bardzo pieprznie i paprykowo. Chili lubię.
Mamy tu zestaw historii wyrwanych z życia pisarki, radiowca, rzeźbiarza, pisarzy Balzaka i Kraszewskiego. Jest też zakochany nieszczęśliwie pastor i brat z siostrą, którzy kryją swoją tajemnicę w sobie i za sobą, przy sobie. Ogólnie książka jest o zakochanych, nie koniecznie kochanych.
Miłość bywa czasami uciążliwa, dlatego nie czuję się zaskoczony, gdy Maria wyznaje w gabinecie psychoterapeutki: "- Mam problem. Chciałabym umrzeć z miłości". Maria jest już po pięćdziesiątce. Wybór w sam na literacką śmierć rosyjskiej pisarki, upadłej gwiazdy, zakochanej w biseksualnym Wiktorze (O, Boże, Wiktorze!, toż to miłość na noże).
Dobra, jestem w formie do rechotów. Bawiłem się podczas czytania. Igraszki nie opuszczają mnie i podczas pisania.
Jestem wdzięczny przypadkowi (nie wierzę w przypadki i księgarskie odpadki), że kupiłem w Poznaniu książkę Wojciecha Kuczoka. Niektórzy w recenzjach uznają go za zboka, a ja nie podzielając tej opinii, mam ochotę na Kuczoka proroka i więcej i więcej w podobnym tonie, na pisarskim tronie, w kudłatej koronie.
Do jutra. Będzie zmiana futra.
Nota: 8,5/10
Fotografie: Kobieta/Onet.pl oraz Wyborcza.pl