Wszystko dzieci


Mój ojciec mnie boli! Uleczyć "ranę ojca". Joel Pralong, 145 stron. Tłumaczenie: Małgorzata Jarosiewicz (W drodze, 2015)

Za dużo we mnie emocji. Co chwilę erupcja. Muszę się przed tym, przed nią, przed nim bronić, wzbraniać. Teraźniejszość i przyszłość. 
Jedno jest pewne. Ksiądz (ojciec) Joel Pralong uleczył własną ranę ojca. Sobie pomógł? Przynajmniej powalczył. Wyznaczył cel. Nabrał ochoty i sił na ojca duchowego. Zawierzył Bogu, inni uwierzyli mu. 
Dlaczego zabieram się za takie książki? Co mnie podkusiło, do jasnej cholery?
Ojciec. Mój.
Ojciec. JA.
Wciąż, całe życie, także dorosłe żyję jako zepsuty owoc, gnijący, skrzywdzony syn. Zapominam, że jestem nie tylko dzieckiem. Jestem ojcem. Mam czworo dzieci.
Do 15 roku życia każdą spowiedź rozpoczynałem od wyznania, że nienawidzę ojca. Niektórzy kapłani chcieli słuchać detali, inni w ogólnikach zamykali mój monolog pokutą, która kończyła się na ogół podobnie. Odchodziłem ze swoją nienawiścią. 
Potem nic się nie zdarzyło. A raczej, było gorzej, ale pośredników mojej nienawiści nie potrzebowałem. Uciekałem: Krzyczałem. Wrzeszczałem. Po swojemu, po mojemu. Pozbawiałem ojca oczu na fotografiach. Dorysowywałem dymki, a w nich kreśliłem zaklęcia i wróżby śmierci. 
Czy stosuje "uproszczone klisze" , o których pisze Joel Pralong. Nie. Skrótowo wspominam coś, czemu sam powinien poświęcić książkę, albo zamilknąć na wieki.
Natomiast Joel Pralong jest bliski trywialnych definicji. Jego recepta na złego ojca ma jeden (skreślony ręką autora) lek. Lek bez skutków ubocznych. To Bóg i Jego miłosierdzie. 
A gdybym miał Boga w poważaniu, gdybym swoją wiarę delikatnie określił jako agnostyczną? A jeszcze gorzej: gdyby owładnął mną ateizm? Wtedy nie prosiłbym wydawnictwa dominikanów o książki! 
Wiara jest pomocna, ale czy jest deską, brzytwą ratunku. 
Jak naprawdę bez rzeszy psychologów i psychiatrów, uleczyć "ranę ojca"? Jeszcze kilka lat temu wydawało mi się to niemożliwe. Jak bezkres, linia horyzontu. Widać nieosiągalny cel. Podziwiam, ale nic więcej. Widzę, a jednak jestem ślepcem. 
W dojrzewaniu, w starości jest plus. Człowiek - ja-człowiek zaczynam więcej rozumieć. Skoro potrafię usprawiedliwić siebie, to dlaczego nie uniemożliwić tego ziemskiemu, biologicznemu tacie? 
"Nie mam siły wysłuchiwać kolejnych smutnych historii". I takich nie ma w tej książce. Nawet jeżeli ktoś się uskarża, lecą łzy, to są łzy radości, a skarga zmienia się w deklarację miłości do Boga. 
Naiwne. Zbyt naiwne. A gdyby owładnął mną ateizm? 
Może gdyby nie było we nie tylu emocji. Tego całego perwersyjnego doświadczenia. "Gdybym był osobą, a nie garścią trosk...". Może wtedy naiwność nazwałbym obiektywnym rozwiązaniem. Może byłbym nawet pobłażliwy na propagandę autora. 
Gdy czytałem Mój ojciec mnie boli, to gdzieś w oddali wspomnień napatoczył mi się Gnój Wojciecha Kuczoka (W.A.B. 2003). Mechanicznie odrzuciłem swoje życie, by podeprzeć się literaturą. To nie tchórzostwo, po prostu tak jest łatwiej zrozumieć, by wytłumaczyć tamten przypadek. 
Nie udało mi się. 
Jak długo będę wspominał i napominał? Kiedy syn dorośnie do roli ojca? O ojciec przypomni sobie o synu? Litania pytań do serca dziecka. 
Gdyby na te pytania miał odpowiedzieć Joel Pralong, to łatwo wytyczyłby mapę drogową dochodzenia do zgody, a przynajmniej ugody.
Tylko z kim mam zawrzeć ten pakt? Czyżby nie sam ze sobą? "Słowo ojciec - jak piszę autor - często wywołuje strach". Mój został uśpiony.
I nie warto go budzić.
Nota; 7/10

popularne