Dr Zło
Trociny
Krzysztof Varga, 368 stron. (Wydawnictwo Czarne 2012)
-
Halo, halo - cisza. Próbuję znowu: - Halo, jest tam kto? Znowu nic.
Dzwonię
sam do siebie. Powinno być zajęte, lub powinienem usłyszeć głos
miłej pani z syntezatora: -
Abonent czasowo niedostępny. A
tu niespodzianka. Cisza, głucha, ponura, długa. Gdybym coś w końcu
usłyszał, to dopiero wtedy, gdybym odezwał
się swoim cynizmem, brutalnym obarczeniem świata za
jego głupotę.
Słownik
Języka Polskiego,
wyjaśnia: Pamflet,
to utwór
publicystyczny lub literacki ośmieszający i krytykujący określone
osoby, grupy społeczne, instytucje polityczne.
I
ten pamflet gorączkowo
brzmi, wybucha we mnie. On jest w Krzysztofie tak mocno zakorzeniony,
że Varga bez pamfletu istnieć
nie "może być".
Był
czas, długi czas, że w czwartki, poniedziałki, czyli
wtedy gdy ukazywał się Duży Format, pędziłem do kiosku. Varga
ratował mi życie. Chyba tylko raz bluźniłem, że
mnie zawiódł, że napisał COŚ na odpierdol. - Może czasu nie
miał, do Budapesztu się człek spieszył - już
po chwili tłumaczyłem Vargę.
Jego
felietony w Dużym Formacie, o czym by nie pisał, zawsze
były pamfletem. Nawet
jak coś lub kogoś chwalił, to i tak szydził, a cynizm wylewał
się nie tylko uszami, ale głównie ustami moimi. Bo
tak bardzo wielbiłem te teksty, że czytałem je na głos. Odgłosy,
echo słów Krzysztofa
Vargi miały pobudzić ten
kraj, tych ludzi, to marne towarzystwo.
Kiedy
dopada mnie nastrój uchodzący powszechnie za depresyjny, siadam do
komputera. Nie szukam archiwalnych czy nowych tekstów z
Wyborczej. Odpalam
YouTube i jakże, a jakże - jest moc. Dr
Miso i
ich debiutancka płyta Młodzi.
Teksty: Krzysztof Varga. W teledysku mordka Krzysztofa Vargi. Jest
spokój. Równanie
rozwiązane, dopełnione. Jest mi lepiej. To dobry stan.
Trociny
nie są niczym innym (poza finałem) jak
wielce długim felietonem. Przecież każdy z nas ma
swoje Międliszewo. Miejsce
duchów. Miejsce z dzieciństwa. Wracamy do niego z rzadka, a jeżeli
już, to czepiamy się miejsc i spraw skrajnych. Tak też czyni
bohatersko, bohater Trocin.
Dopełnieniem
pamfletu nie są tylko Oni, jest
także Ja
i On i ja rozumiany
jako Bóg,
siła wyższa. Nawet
jeżeli nie wyłazi na pierwszy plan, to namolnie dręczy mnie, jego,
nas. "Polska Chrystusem narodów" - to prawda znana od
wieków, ale niezbędna także i w tej powieści. Dosłowny cytat,
dosłowne samopoczucie, odczuwanie.
W
tym zbiorze niepowodzeń zawsze jest także miejsce dla ludzkich
stworzycieli. Rodziców. Człowiek dojrzały, tu
w książce już pięćdziesięcioletni, nie
traktuje ich z estymą i szacunkiem. Ma ich prawdziwy, bolesny
obraz. Nawet karty wspomnień są teraz jakby wyraźniejsze:
"Moja matka w tym samym grobie będzie składać dłonie w podzięce dla Opatrzności Bożej i już jako nieżywa będzie powtarzać: dzięki Bogu! dzięki Bogu! Jedyne, co nie jest jasne w tej chwili, to kwestia, kto na kim będzie leżał w tym grobie, czy na dole będzie ojciec,jak by wynikało z różnicy wieku i statystycznej prawidłowości, że mężczyźni żyją krócej,więc idą na niższe piętra rodzinnych grobów, czy też matka będzie pod spodem. Moi rodzice byli przepojeni moralnością socjalistyczną, a trochę i katolicką, zresztą na jedno wychodzi, między obłudą katolicką a obłudą komunistyczną niewielka jest różnica. Jeśli nadalbędą się tego trzymali, to jednak ojciec powinien leżeć na matce, tak myślę".
To
delikatny cytat z książki. Nieostry, ale daje jak wykres pojęcie,
jak bardzo rodzice ciążą Piotrowi, komiwojażerowi
z Warszawy. Spędza on życie w pociągach, hotelach, barach drogich
i tanich i tych od szybkiej obsługi. Spędza czas i
myśli, a te myśli spisuje w swoim laptopie. Laptop
jest dobry, wszyscy inni są źli. Przesiąknięci gównem kariery,
niespłacanych kredytów, zobowiązań towarzyskich i rodzinnych.
On wybrankę ma jedną, jedyną. Muzykę. Nie ćwierkanie ptaszków, czy inne rzępolenie. Słucha prawdy. Ta prawda mszy, oratorium, głosów cichych i głośnych daje mu wytchnienie, no bo nie przecież brudne dworce czy pociągi, a zwłaszcza zaszczane toalety w klaustrofobicznych rozmiarach.
On wybrankę ma jedną, jedyną. Muzykę. Nie ćwierkanie ptaszków, czy inne rzępolenie. Słucha prawdy. Ta prawda mszy, oratorium, głosów cichych i głośnych daje mu wytchnienie, no bo nie przecież brudne dworce czy pociągi, a zwłaszcza zaszczane toalety w klaustrofobicznych rozmiarach.
I
jak? A no siak,
owak, niczego mi nie brak. Varga jak zwykle dał mi kopa, pozwolił -
chociaż o tym nie wie - na powiedzenie mi
kilku słów, zdań, fraz jego
głosem. Nie
mam zamiaru wynosić
na ołtarze mojego pisarza, ale
wam na to pozwalam. Kto wam zabroni? Ja na pewno nie.
Nota:
9/10
Fotografia
Krzysztofa Vargi, Radek Polak/ Onet Kultura