Zrozumieć
Jak pokochać centra handlowe. Natalia Fiedorczuk, 287 stron. (Wielka Litera, 2016)
Wyjaśnienie: prozę przeczytałem dlatego, bo miałem ochotę na słowa z nowej książki Natalii Fiedorczuk. Zrobiłem to. Jedno i drugie. To była właściwa decyzja.
Jak pokochać centra handlowe, to książka przewrotna? Nie. Tytuł jest ucieczką do przodu, sama treść to ciężki kawałek lektury. Zwłaszcza dla mężczyzny.
A kobiety w sieci piszą tak:
"Nie lubię marudzenia. Słaba ta książka."
" Wynudziła mnie ta książka, o czym to jest? Ja nie pojmuję."
Basta! Koniec cytatów. Zbędnych, złych, oderwanych od rzeczywistości. Zapytam tylko i kobiety, i mężczyzn: - Spodziewaliście się poradnika jak korzystać z kuponów rabatowych i szybkich promocji? Pomyłka. Nie ta półka. Źle trafiliście. To nie Biedronka.
Początkowo zacząłem, jak zwykle, robić notatki. W zeszycie lądują cytaty, podstawowe informacje i luźne refleksje. Nie zawsze notuję, częściej kreślę samą książkę, ale w czytniku ciężko używać ołówka. Ale i zeszyt szybko tym razem odłożyłem. Bo jak i co notować? Śmieszne cytaty, szybkie frazy, set-gem-mecz. Za szybko. Za wolno. Nie notuj - czytelniku - dużo myśl, czytając tę książkę.
Natalia Fiedorczuk w zakończeniu próbuję doprecyzować jak odbierać jej prozę. Czy to reportaż, literatura współczesna, pamiętnik? Dla mnie nie ma to większego znaczenia, chociaż sam przypis jest ważny i na pewno nie można go pominąć w czytaniu.
Natalia Fiedorczuk wyznaje, przyznaje się, że dotknęła ją depresja. Napisała też, że ma rodzinę. To uwiarygodnia książkę.
Potem jeszcze doczytałem, że autorka to wokalistka, animatorka kultury i wreszcie pisarka. To już mniej ważne, ale dobrze wiedzieć (sic!) z kim mamy do czynienia (haha).
Jesteście rodzicami? Matkami, ojcami? Łatwiej wam będzie zrozumieć. Nie jesteście? To spróbujcie zdać sobie sprawę, albo przeczytajcie to za jakiś czas. Wasz wybór.
Zdać sobie sprawę, z czego? Że, gdy kobieta jest w ciąży, to jest stan nie tyle błogosławiony, co trudny, głównie dla niej. A sam poród nie jest tylko momentem, gdy mężczyzna chodzi dumny jak paw i na pępkowym wznosi toast za swojego potomka. A potem? Właśnie, co jest potem? Pieluchy, karmienia piersią, pieluchy, nieprzespane noce, karmienie piersią, płacz, nieprzespane noce.
Czy tylko dzieci płaczą, wrzeszczą, ryczą, krzyczą, uspokoić się nie potrafią, nie da się ich zagadać? A co z mamami, żonami? A mężowie, partnerzy. Są. Nawet, jeżeli, to co z tego?
A co z mamami, żonami?
Co z nimi?
Że niewyspane, zdenerwowane, jakieś smutne? No, przestań! Daj spokój. Kurwa! Daj spokój.
Broń Boże - nie porównuję, nie znam się, nie potrafię. Wiem co to depresja, wieloletnia. Więc może trochę, niewiele, ale rozumiem. A może się tylko domyślam.
Depresja kobiet w ciąży i po porodzie, to inny rodzaj choroby. Tak, wiem, przeczytałem. Nie zrozumiem. Staram się. Tylko tyle i aż tyle.
Książka Natalii Fiedorczuk jest trudna do sklasyfikowania. Ma tego świadomość autorka i większość czytelników. Ale czy życie, życie codzienne da się nazwać, zaszufladkować? Nawet, gdy próbujemy, to często okazuje się, że error.
Przeczytałem "głos oburzonych matek i czytelniczek", że każda mogłaby "coś takiego napisać". Piszą to z wyrzutem i oburzeniem. Nie pojmuję. Ta książka, to głos rzeczniczki, jednej z Was, do cholery. Rozumiecie? Ja próbuję. Staram się. Tyle mogę.
Nota: 8,5/10
Zdjęcie obok okładki Wielkiej Litery, mojego autorstwa: Poznań 2011. Modelka KE.