Aktywna analiza


Unikat. Biologia wyjątkowości. Marek Kaczmarzyk, 240 stron. (Dobra Literatura, 2018) 

Uznaję się za humanistę. A czy humanista powinien czytać wszystko? Mój pogląd brzmi: na pewno nie. Nie, bo neurony mogłyby nie wytrzymać obciążenia. Na pewno moje miały problem z przyswajaniem wiedzy wszelakiej.
Ale! Ale nie żałuję czasu pochłoniętego mi przez doktora Marka Kaczmarzyka. I tu uwaga; czytałem u innych, że ta książka dobrze zrobi naszym dzieciom. O, Boże! Naprawdę? Naprawdę, tak mądrych mamy dorosłych? 
Dzieciaki za jakiś czas Unikat. Biologię wyjątkowości odnajdą na regale, dzisiaj jednak to ja się douczyłem, doświadczyłem i poczułem, że nie ma w tej książce nudnych wykładów dla kolegów z uczelni, lecz są tezy i fakty, z którymi warto, by zapoznał się niemal "każdy" z nas.

Co mnie ujęło?
Moment historii łotrzykowskiej, gdy autor zręcznie opisuje spór i wyścig naukowy między Darwinem a Wallace'em. Może innych to dziwi, ale ja tej tyrady nie znałem. To naprawdę mógłby być niezły zaczątek do świetnej prozy. Wręcz wybitnej. A może już taka powstała?
A wiecie kto to Karl Popper? Mi nazwisko Pepper kojarzy się tylko z napojem gazowanym w puszkach. Teraz mam w głowie jego odwołanie do słynnej (! - tak pisze autor) metafory trzech światów. Jest kontakt za pośrednictwem zmysłów (to mi leży), potem wrażenia i stany psychiczne (tego się obawiam) i nie zapomnijmy o komunikatach, ideach, teoriach (tu zbyt często się gubię:). 
Ale najbardziej z tej lektury wpada-zapada mi w ucho i w pamięć proste zdanie, którego sens jest jednak niebywale złożony:
"Kolekcjoner ceni osobliwości".
Tą frazą można bawić się nie tylko naukowo. Można uznać za talizman, jeżeli w naszym świecie mamy coś czego pragniemy, co zbieramy i co nas pochłania.

Jednak, gdy autor zbyt często używa określeń typu kora mózgowa, neurony, mózg - to ja mam gęsią skórkę. Zawsze bałem się i nadal mi ten strach towarzyszy, gdy myślę o Tym Kawałku Człowieka. 
Ale zaraz potem jako zupełny nieuk nauk ścisłych uśmiecham się, bo pada coś takiego: ruchy sakadowe i tłumienie tychże ruchów. Otóż, to wcale zabawne nie jest, jednak mnie podczas czytania dopadł rechot. Bo gdybym czytał tę książkę z poważną miną, to pękłbym jak balon, a uszami wyleciałaby mi woda sodowa.
Ocalałem, przeczytałem.
Oceniać nie śmiem. Jam zwykły śmiertelnik, ale Czytelnik.

Zdjęcie obok okładki Dobrej Literatury, mojego autorstwa 

popularne