Exister


Na pierwszy rzut oka. Gregoire Delacourt, 192 strony. Przełożyła Angelina Waśko-Bongiraud. (Drzewo Babel, 2017)

Nie mam kuku na muniu na punkcie damskich piersi. Ale Arthur Dreyfuss "ma", miał. Bohater Na pierwszy rzut oka jest także zafiksowany na szczęściu. Ale ono mu umyka. Nawet gdy zdaje mu się, że dotyka zarówno piersi i szczęścia brudnymi rękoma mechanika samochodowego, to po chwili okazuje się, że czary mary, czar prysł.
Nie przepadam za promocyjnymi wskazówkami wypisywanymi na obwolutach książek, ale tym razem - wyjątek od reguły - zatem cytuję: "Dlaczego szczęście jest zawsze smutne?". To opinia krytyka Paris Match. Cholernie trafna. Celna.

Exister (istnienie) w świecie poukładanym ma swoje zalety, ale tylko wtedy, gdy mamy problemy z empatią. Mam nadzieję, że większość - nie lubi zbytniego porządku, nie cierpi nudy, która jest najlepszą przyjaciółką samotności. Bohaterowie prozy Delacourt'a chcą odmiany, chcą miłości. Chcą też spokoju, ale od złych stron życia. 
Dlatego Arthur Dreyfuss i Jeanine Foucamprez zyskują moją sympatię. Oni, a tym samym ich rodzic - Gregoire Delacourt.

Wszystko gra i Vicky Cristina Barcelona, to dzieła nie tylko Woody Allena, to popis gry Scarlett. Johansson jest tam tak wiarygodna, jak tylko aktorka może i powinna. Strzał w oko i serce widza. Przepadam za tymi popisami. A piszę o tym dlatego, że Scarlett ma sporo "do powiedzenia" w tej prozie. Występuje chociaż o tym nie wie. Jest szczęściem i nieszczęściem tej tragifarsy, dramatu granym przez dwoje z udziałem statystów, którzy też mają swoje rany. 

Arthur Dreyfuss, dwudziestolatek z parszywym życiorysem, danym mu przez rodziców. Arthur Dreyfuss, dwudziestolatek z życiorysem pokiereszowanym przez świat. Ma w sobie jakąś przedziwną moc i siłę. Wielu go skrzywdziło, wypaczyło, a on nie potrafi się poddać. Wciąż walczy o siebie, aż do nieszczęśliwego finału. A dzień zaczął się tak cudownie, gdy szeptał: - Scarlett. A mógł: Jeanine.
Powinien szeptać jej imię, wypadałoby by wykrzyczał: Jeanine. 

Nie wiem jak Francuzi to robią, ale udaje im się ze mną zrobić rzeczy niebywałe. Najlepiej wychodzi to pisarzom. Chciałbym, by śmierć z kosą, przedstawiła się jako kobieta np. z Marsylii. Nie marudziłbym, tylko przyjąłbym zaproszenie. Przewrotnie chwalę w ten sposób autora Na pierwszy rzut oka. Bo jego czarny humor nie jest ani angielski, ani grubiański - polski, właśnie jest francuski. I tym humorem uwodzi czytelnika, który szybko domyśla się, że ten cały romans skończy się źle. Paskudne, głupie życie. 

Drzewo Babel, z okładkami Michała Batorego zachęca do czytania, ale co ważne nie tylko opakowanie jest frapujące, środek (nadzienie) kolejny raz okazał się pyszny. Jak dobre francuskie wino, zagryzane zwykle przeze mnie serem. Bon appetit!
A! Zapomniałbym:
Niech marzenia przestaną - parafrazując pisarza - nas paraliżować. Może wtedy zaczną się spełniać.

Nota: 8/10

Obok okładki - Michał Batory, zdjęcie -mojego autorstwa Jarek Holden (Berlin, 2012) 

popularne