A żeś im napisała


A ja żem jej powiedziała. Katarzyna Nosowska, 208 stron. (Wielka Litera, 2018)

Pozwólcie, że zacznę od zdjęcia, które widzicie powyżej. Zrobiłem je kiedyś na Grochowie. A stoi obok okładki, bo tylko tak mogę spuentować zmagania pisarki Kasi Nosowskiej z jej "nadwagą", dietą i akceptacją samej siebie. Nie wypada mi komentować słowem. Ona lubi obrazki, ja także za nimi przepadam.

A teraz do rzeczy. Czy przeczytałbym tę książkę jeszcze raz? Nie. Czy to jest złe pisanie? Nie.
Powiedzmy sobie szczerze, że przy okazji warszawskich targów książki zrobił się szum, bo Wielka Litera oznajmiła, że Nosowska jest w ich stajni i rzecz piórem poczyniła. Bomba! Marketingowa.
Literacka? Żart. Ta książka to jest fajny żart. Zbiór felietonów na tematy błahe i bardzo istotne. Jest - jak wspomniałem - o przybieraniu kilogramów, o menopauzie, o piciu przez mężów i o biciu żon i partnerek. Jest też o socjal-mediach, starości, wierze w siebie i w Boga. Dla każdego według potrzeb.

Ale kto naprawdę był łakomy tej książki? Wydawnictwo, Nosowska, jej fani? Pewnie każdemu coś się tam roiło i marzyło. I to coś powstało. 
Zaczyna się To fatalnie, odrzuca. Jakby redaktor zaspał, zagubił się po antydepresantach. Ale potem kolejka liniowa nabiera rozbiegu i jest wcale, a wcale. 
Te kawałki o ojcu, który podgląda córkę w telewizorze, o starości i fejsbukach i innych wariactwach, to mnie bierze. Niewiele.
Opakowanie: niezła okładka, wewnątrz grafiki, murale i skróty z Instagramu. Chyba moje starsze dzieci byłyby zainteresowane, ale młodzieńczy strój to za mało. Treść - litery składają się w słowa człowieka przeżutego, wyplutego, zmielonego. Tak około pięćdziesiątki, czyli Nosowska i ja.

Czy ja lubię Hey, Nosowską? A, owszem, a często i gęsto. Tylko co to ma do rzeczy. To nie jest program na mecz piłkarski (o, przepraszam - na koncert rockowy). To jest samodzielny byt. Książka i to droga.
Zbyt.

Jako palacz - który lubi jarać - zgadzam się z Nosowską; przeginają notable w Polsce i Unii Europejskiej. Zdzierają z nas, a na paczkach rak i wiele pokrak. Ale Nosowska rzuca palenie - tak pisze - a ja: nawet jak nie mam kasy, to bez tytoniu, ani rusz, bo chwytam za nóż.
A o paleniu wspominam nie tylko, że tego życzy sobie autorka, tylko - poniewuż, hahaha - znam ludzi, a może nawet tych z lustra, że jak napalą się trawy to mówią bez przerwy, bez składu i ładu. Dobrze się tego słucha, śluzówka i brzuch wybucha. Ale to efekt zjarania, a nie literackiej weny.

Nota: 5/10

Zdjęcie obok okładki Wielkiej Litery - Jarek Holden (2013, Warszawa, Grochów) 

popularne