Wspomnienia


Smutek cinkciarza. Sylwia Chutnik, 224 strony. (Od Deski do Deski, 2016)

Wspomnienia. Kawałek mojego życia. 
Za bony kupiłem camele, lucky strike, cygaro, turecką chałwę, whisky, piwo faxe i prezerwatywy. 
Za dolary katanę, spodnie jeans i takowe spodnie. 
Na więcej nie starczyło.
Bony dostałem od mamy Bożeny. Dolary od ojca Tadeusza. Dolarów pięć kupiłem od cinkciarza w barze Turysta w Kartuzach. Śmiał się ze mnie, ale w końcu sprzedał, ale ojcu i tak powiedział. Kumpel. Na imię miał Zygfryd. Potem był fryzjerem, ale imię już miał inne.

Cenię serię Wydawnictwa Od Deski do Deski. Książki na f/aktach mają niewątpliwie swój urok. Tym razem wprawdzie akt jest mniej, ale sporo dobrej reporterskiej roboty, literackiej swobody.
I pieśni, melodie, piosenki moich rodziców, po trochu i "moich" uświadczam. Nie nuciłem wprawdzie podczas czytania, ale doceniam pomysł. Gra mi to. Jest melodia. Ta, ta, taa, taa. 
Sylwia Chutnik uwodzi narracją. Mówi cinkciarz, mówi ona. Ciekawa, wartka "rozmowa". Podkreślałem i kreśliłem często ten tekst. Ołówek ostrzyłem kilka razy. Bo frazy to rarytasy. Prostota, która trafia czytelnika w punkt:

"człowiek tłumaczy magią różne swoje problemy."

"Mężczyźni w ogóle za mało gadają."

"...przykład dyskryminacji ze względu na marzenia."

"...silną, długotrwałą tabletkę od przeszłości."

Mógłbym cytować do końca życia swojego i pobliskich kotów, ale sens tych fraz trafia w człowieka i do człowieka (sic!), gdy staje się czytelnikiem, gdy czuje, że w nim pulsuje ta proza.
A o to łatwo. Bardzo. Czyta się TO jak dobry reportaż.
Na końcu pojawia się wyjaśnienie, że sprawa ma swoje odniesienie w rzeczywistości. Gdyby nie było tego przypisu, to gromadne życie Wieśka i tak mnie bierze.
Człowiek bon vivant, naprawdę zgodnie z definicją umiał i lubił się bawić. Szkoda, że i nim się zabawiono. 
(Na dzieci po prostu trzeba uważać - kto przeczyta ten dowie się po co ten truizm.)

Baju - baj,  nawet gdyby ta historia powstała tylko przy biurku i w głowie pisarki, to broni się. Bo jest krwista, nie nabiera manier fikcji, ma w sobie prawdę PRL-u. Mojego dorastania. Dzieciństwa. Fajnie było tam wrócić w taki, a nie inny sposób. A sposób jest szybki. Miałem - tego dnia, gdy czytałem - sporo spraw. Ale kawa, tramwaj, ławka, autobus, knajpa, tramwaj.  Rano - wieczór. Zacząłem i skończyłem. Ranek, wieczór. Początek i koniec.

Szczerze? Sylwia Chutnik potrafi czarować słowem. Dajcie się omamić. Czary- mary. Baju - baj.

Nota: 7,5/10

popularne