W poszukiwaniu
Mikrotyki. Paweł Sołtys, 144 strony. (Wydawnictwo Czarne, 2017)
Zewsząd słyszę zakochanie.
Tak, tak siak i mak, owak, a na pesymizmie zbudowano znak - LITERATURY.
Wielu moich znajomych mówi wręcz o miłości do opowiadań Pawła Sołtysa. - Mikrotyki. - To jest to, stary - piszą, dzwonią, oznaczają i telegrafują. A co to znaczy, że "to jest TO"?
Pesymizm, pety, wóda, łobuzeria. Tak, to ja i ty. To też proza Sołtysa.
Można się w tym zadurzyć, ale po kilku dniach przychodzi zwykłe pytanie: - Ile razy już to czytałem? Ile razy przez TO czułem się zgnojony? Ile razy przez To, mówiłem - nie tylko mi jest źle?
Niektórzy orzekną, że nigdy, bo to jest dobre pisanie. Zgoda, bo wprawny i sprawny jest nasz pesymistyczny pisarz. Ale inni zawołają: - Hola, hola przecież to taka łobuzerska szkoła moralnego niepokoju. To pełną gębą kalka (doskonała) pisania Marka Nowakowskiego (zwłaszcza z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych).
Ja sam jestem jak to pisanie Sołtysa. Najchętniej bym się upił, rzucił wszystko w diabły i poszukał wyjścia bez wyjścia - ostatecznego. Tylko ja zawsze pogmatwany byłem i może Sołtys ze swoim pisaniem trawił w mój zły moment? To nie jego wina, ale zapewne u mnie się nie polepszy, tylko popieprzy.
"Jak z Grzesiukowej piosenki", jak z pisania Marka N. i jak parafrazuje Sołtys - to wszystko jest "jak popa powiesili, a ksiądz się uchował".
Ale jest taki moment, gdy mną wzdrygnął, postawił do pionu. To opowiadanie "Pukanie w ramię" - jest jakoś ożywcze, a jednak tragiczne (we łbie, we wspomnieniach). Są jak na dobrej płycie przeboje, ale nie ma doskonałego albumu. Tego da się słuchać (czytać). Da...i tyle o Mikrotykach...
Nie wyzłośliwiam się. Nie mam powodów osobistych. Sołtysa prywatnie nie znam, jak większość czytelników, zatem... Nominacje do literackich nagród, ok, zgoda! To pisanie się wyróżnia, ale... jest próżnia:
Chciałbym, aby ktoś nie powtarzał pisania Marka Nowakowskiego. To jest możliwe. Ale jeżeli szukam inspiracji, to poza wisielczymi nastrojami są także słodkie gorzkie klimaty jak proza Siergieja Dowłatowa. Bo tam, bo u niego nawet jak ktoś zapija się na śmierć, to ja się wzruszam... i śmieję się gorzko. W poszukiwaniu Dowłatowa zastałem Sołtysa i tam go zostawiam. Dobre pisanie. Chciałem więcej, bo mnie przekonywano, że więcej dostanę.
Dwie lufy. Dekadencja. Paczka fajek. Melancholia. Zioło. Smutek. Wypaczona miłość. Dwie lufy, paczka fajek i zioło. Taki jest ten tomik. Cholernie jak w moim stylu życia, ale na trzeźwo widzę, że Sołtys jest w poszukiwaniu. Zaczął dobrze, będzie lepiej. Nie tylko w pisaniu (jak Nowakowski, czy Hłasko) o Warszawie.
Wiara czyni literaturę piękną. Wierząc:
Nota 7/10