Prosta historia
Szorstkie wino. Jean-Claude Carriere, 288 stron. Tłumaczenie: Wiktor Dłuski-Langer. (Drzewo Babel, 2017)
Prosta historia - znacie ten film? Nie, ta książka prawie nic nie ma z nim wspólnego, gdyby nie moje sny, skojarzenia i wyobrażenia.
Może dlatego, że w ogóle wokół jest filmowo. Kadrowo, zdjęciowo, slajdowo. Krok po kroku. Wewnątrz siebie do środka i na zewnątrz, od wewnątrz.
Jean-Claude Carriere po tej książce jest dla mnie jak bohaterowie z Prostej historii. Ten tuz kina, człowiek pióra. To on stoi za takimi produkcjami jak Nieznośna lekkość bytu, Mroczny przedmiot pożądania, Dyskretny urok burżuazji... Dalej, dalej. Do wewnątrz i na zewnątrz. Człowiek o niespotykanej duszy.
Tu w Szorstkim winie zdaje się być innym. Trochę wręcz przypadkowym, ale to pomyłka, to nietakt. Jean-Claude Carriere znowu, zawsze jest sobą.
Pewnie, może napisanie tej książki było mu potrzebne. Pewnego rodzaju dopełnienie samego siebie. Bo tu jest mniej grania, jest więcej chodzenia i wędrowania. Nogami i myślami. Autem i duchem. Samym i całym sobą.
Są książki, które czyta się w jeden dzień, co tam! ! W kilka godzin. Tym razem odradzam pośpiech, w ogóle zakazuję biegu po stronach. Co kilka dni, po kilka stron. A potem niech każdy wraca do swoich miejsc zaklętych. Pisarz do swoich, czytelnik do własnych.
On pyta: - gdzie są te trufle, których było kilogramami, a ja dopytuję o borowiki w lasach kartuskich, sianowskich, mirachowskich. On pyta o wino, mówi o winie,czyli winogronach a ja o tym jak dziadek robił w tajemnicy bimber w naszej piwnicy i ja widzę tylko dużo, góry bulw, wody i cukru.
Każdy ma pamięć, każdy ma swoje miejsca. Zaklęte, zachwycające, zaczarowane.
Wczoraj czytałem tę książkę nad jeziorem, nad którym się "urodziłem". Poczułem spokój, chęć dalszej wędrówki, ucieczki. W tej prozie jest koniec i początek. Jak w życiu. W mojej wędrówce z nią, jeszcze sporo kilometrów przede mną.
Każdy ma swój sposób na czytanie. Ważne, że nadal chce się nam czytać, poznawać. Nie kończyć.
Są jeszcze dwie sprawy. Pierwsza; ukłony dla tłumacza Wiktora Dłuskiego-Langer'a. Bo widzę, domyślam się. że to był trud i znój. A drugi pokłon względem pomysłowości, oryginalności okładki. Tysiące winogron i ta twarz. Ta gęba. To wewnątrz i na zewnątrz, i do środka. Ta wyobraźnia. Wspaniałe. Pan Michał Batory - oklaski. Przeglądałem przez kilka dni inne wytwory jego jestestwa i wiem, że nie da się ich- tego zapomnieć, tak jak i tej książki. Książki niestrudzonego wędrowca.
Nota: 8/10