Spróbuj podpalić noc


Oona i Salinger. Frederic Beigbeder, 273 strony. Tłumaczenie: Anna Michalska. (Noir sur Blanc, 2016)

No i mam poważny problem. Egzystencjalny, wręcz.
Nie pamiętam roku od 1988 roku (dawno to było, oj dawno), by chociaż jednego dnia nie naznaczył w moim życiu- niczym stygmat - Jerome David Salinger.

Rok po przeczytaniu pierwszy raz Buszującego w zbożu, 1989.
Na lekcji fizyki profesor Raczyński (w LO Kartuzy) wywołuje Jarka G. do odpowiedzi. A raczej budzi mnie. Pyta o jakąś definicję, bądź formułkę, coś w tym rodzaju. A ja co? Ja cytuję właśnie podkreślane frazy Salingera. Tak było. Bywało potem jeszcze zabawniej, ale to nie wieczór wspomnień, ani przytaczania anegdot.

Buszujący - bom ja Holden (C). - towarzyszy mi do dzisiaj. Gdy kurier dostarczył książkę wydawnictwa Noir sur Blanc, pobiegłem do salonu. Książka Frederica Beigbeder'a legła obok mojego wysłużonego wydania Buszującego, a obok wydanie angielskie i niemieckie. Fota raz, fota dwa! i na Instagram. # radość 
Pomyślałem o dołączeniu jeszcze biografii autora Buszującego. Dałem spokój.
Godzinę wcześniej zacząłem wertować antologię opowiadań Marka Nowakowskiego. Wspaniały pisarz, ale skoro obudziło się we mnie dziecko... Rzuciłem gruby tom. I tak się zaczęło.
Oj, Frederic! Jesteś podobnie szurnięty jak ja. Nawet nie musiałeś dołączać spisu małżeństw staruchów z nimfetkami, bym Cię polubił.
(Sam mam żonę młodszą o dwadzieścia lat). 

Trudno mi recenzować książkę, skoro jestem członkiem sekty. Tak się składa, że gdyby Beigbeder nie wymyślił romansu Oony z J. D. Salingerem, to zrobiłby to ktoś z naszego kółka graniastego - opętanego. 
Mam w sobie trzy książki, które mi ciążą. One mają siłę i władanie nade mną:
Buszujący w zbożu, 
Mistrz i Małgorzata,
Bieguni. 
Książka francuskiego pisarza tej hierarchii nie naruszy, ale na pewno jest uzupełnieniem dla chłopców, którzy nigdy nie chcą dorastać. 
Swój egzemplarz Buszującego opatrzyłem dedykacją z J. Morissona z The Doors:
"Spróbuj podpalić noc". To epitafium i wskazówka dla Holdena. 
W Oona i Salinger  nie ma mowy o bohaterach książki, ani piromanach. Jest zabawa losem pisarza. Obok niego grają swoje role Truman Capote i Ernest Hemingway. Osobna postać to legendarny dramaturg Eugene O'Neill.
No i kurtyna jeszcze nie opadła, bo nie obyłoby się bez Oony Chaplin (młodsza - nowoczesna wersja, to też piękna kobieta) i Charlie Chaplina.
Nie zrozumie ten, kogo we władanie nie wziął Salinger, dlaczego omawiana książka ma sens, nie jest majakiem, ale dobrym literackim snem. 
Fikcja wymieszana z faktami może niektórych znużyć, u niektórych wywołać krytyczne drgawki. Ale - szczęście w nieszczęściu: Uwielbiam Buszującego w zbożu, a rozbawionego kpiarza, który zabawił się formą i stylem, polubiłem.
Tak, Frederic Beigbeder to kpiarz. Bawi się w tej książce bardzo, a jeżeli natrafi na czytelnika, takiego jak ja, to na pewno wie, że gra była warta świeczki. 
Gdy 21-latek spotyka przypadkowo piętnastolatkę, a po roku z niewinnego oczu spojrzenia rodzi się uczucie, to co wtedy? Różnie to bywa. Ale tutaj mamy listy, wojnę i... jej małżeństwo.
Warto by pisać i pisać, warto by czytać i czytać. Ale ile można.
Kto rozumie Salingera, zrozumie i przesłanie tej książki.
Nota: 9/10

popularne