Nauczanie


Szukając Inki. Życie i śmierć Danki Siedzikówny. Luiza Łuniewska, 256 stron. (The Facto, 2015)


Znam topografię Gdańska. Bywałem na Kurkowej. Nie jako osadzony, lecz pismak.
Ludzie listy piszą. Pisali do mnie pismaka m.in. alimenciarze, złodzieje, członkowie grup i indywidualiści. Rzadko mnie te listy zajmowały. Czasami jednak jedno słowo, kolor atramentu, papier w linie, w kratkę lub z papier listowy z monografem. Jakby ktoś pisał do mnie z hotelu, z podróży, a nie z samotni aresztu.
To tam zabili Dankę Siedzikównę, pseudonim Inka. Zabili też tam INNYCH, ale Inka stała się symbolem. Pieczęcią, stemplem. 
W pewien sposób odkrywanie Inki zawdzięczamy jednej osobie. Piotrowi Szubarczykowi. To dla niego, przez niego głównie podjąłem się tego czytania. Drugim powodem - jakże znaczącym - było to, że nie znoszę nie wiedzieć. Nie cierpię, gdy inni mówią, a mi nawet słuchać nie wypada, bo riposty nie przygotuję, nie sklecę. Chyba, że zacznę kłamać. A fałszerstwo słowa jest mi od pewnego czasu zupełnie obce (To dobrze, że wreszcie).
Piotr Szubarczyk. Boże, jak wiele zawdzięczam temu człowiekowi. Gdy piłem miętowego zefirka z czterdziestoprocentową zawartością alkoholu, to brałem się za Mistrza i Małgorzatę. Bo tak kazał Piotr. To dzięki niemu mówię i piszę o sobie: Holden. To On wcisnął mi do rąk Buszującego w zbożu. Obwoził mnie po konkursach poetyckich, poznał z Maciejem Zembatym i zachęcał do zrozumienia Włodzimierza Wysockiego. A potem Gombrowicza (egzemplarze książek, własność Piotra do dzisiaj zajmują swoje miejsce tutaj, w mojej biblioteczce).
To zaledwie skrawek. To strzęp. To trociny. Ten człowiek uczynił mnie wolnym. Był moim wychowawcą i nauczycielem. Od kilku lat pracuje w gdańskim oddziale Instytutu Pamięci Narodowej. W roku 2016 opublikował knigę zatytułowaną "Inika. Dziewczyna Niezłomna" (Wydawnictwo AA s.c.). Dużo wcześniej opowiadał, tłumaczył, wykładał. Na tej kanwie książkę napisała też Luiza Łuniewska, która zresztą w finale swojej książki dziękuję między innymi Piotrowi. 
Szubarczyk, człowiek, któremu wielu może dziękować za wiele rzeczy.
Ja mam swoją litanię, Łuniewska swój spis.
Nie jestem wyborcą PiS, zatem po co i dlaczego zająłem się historią dziewczyny wyklętej. Jeszcze raz, dokładniej wytłumaczę. 
Po pierwsze: monopol, nawet jeżeli im się wydaje, że istnienie, to w historii jest jednak nie wskazany, lecz zakazany.
Po drugie: oglądałem kiedyś w Teatrze Telewizji coś o Ince. Wstrząsnął mną ten spektakl. 
Po trzecie: Kiedy jakiś czas temu (świeżo temu) był w Gdańsku symboliczny pogrzeb Inki, członkowie Komitetu Obrony Demokracji podjęli się jakieś, zbędnej - jak się potem okazało - draki. 
Po czwarte, ostatnie, czwarte: Inka, pseudonim Danki Siedzikówny, w ostatnich latach był tak eksploatowana, że wstydem powinien się okryć każdy, kto nie wie kto i co za tym pseudonimem się kryje.
Kryje się młoda dziewczyna. Niepełnoletnia. Sanitariuszka z oddziału Łupaszki. Dziewczyna z pooraną krótką historią swojej rodziny. Rodziny, którą - jak pisze pani Luiza - kochała mocno, z serca całego. 
Pod i w pseudonimie kryje się też bezczelność, tchórzostwo, zdrada, ludzka podłość, komunistyczne okrucieństwo. W finale ukryła się i wylazła Śmierć. 
Książka Luizy Łuniewskiej jest obiektywna. Mało w niej niepotrzebnych wtrętów (poza tym , że III Rzeczpospolita Polska zapomniała, a nawet wyklęła pamięć o Ince, Danusi). 
Książka Luizy Łuniewskiej nie skupia się tylko na opisie ostatnich dni w wiezieniu-areszcie przy Kurkowej. Jest w tej książce miłość, przywiązanie, serdeczność, wreszcie empatia. 
Nie miałem wrażenia znudzenia. Nie męczyłem się osobistym nakazem przeczytania. Chciało mi się łaknąć i wiedzy, i fikcji (której jest niewiele). Czasami jednak przybiera ta książka zbyt moralizatorski ton. Poza tym narracja staje się narracją belfra. A tego nie jestem w stanie udźwignąć. 
Książka Łuniewskiej zasługuje jednak na to, by każdy z nas oddał jej te kilka godzin z własnego życia. Życia cennego. Życia straconego, odebranego Ince-Danusi Siedzikównej. 
Nota: 7,5/10

popularne