Bohater


Bestia. Studium zła. Magda Omilianowicz, 280 stron. (Od deski do deski, 2016)

Paweł Zbierski przez przypadek został naczelnym. Jak się później okazało, przypadek krótkotrwały. Ale tamtego dnia mocodawcy pewni o swojej nieomylności postawili tego człowieka przede mną. - Nie nadajesz się na szefa Morskiej (gdański oddz. Wyborczej)- orzekłem. On odparował: - A ty nie nadajesz się w ogóle. Nie dopytywałem o genezę tej rzutkiej odpowiedzi. I tak, już kilka dni później, stałem się gwiazdą Głosu Wybrzeża. 
To był czas. Czas, gdy Leszek Pękalski już został okrzyknięty lokalnym bohaterem. "Wampir z Bytowa" - nie wiem kto pierwszy użył tego związku frazeologicznego. Ale pełen wiary w swój dobry czas, udałem się do szefa działu reportażu, by Pękalski był mój. Tylko mój.
Mirek Piepka (wybitny reportażysta, w ostatnich latach wspólnie z Michałem Pruskim scenarzysta) spod wąsa coś wyjąkał. - Słucham? - zagadnąłem. - Nic nie mówiłem, poprawiam twój tekst o Żarnowcu. Nie czekając na recenzję, chciałem mówić o Pękalskim i o tym, że ze Stasiem Kostrzewskim wypisaliśmy delegację i jedziemy pod Bytów. Mirek parsknął śmiechem. - Chłopaku, nie twoja liga. Wampir jest mój, no może jeszcze, ewentualnie Michała. 
Michała był dlatego, bo tuż obok mojego pokoju był kolejny z niewielką wywieszką: DETEKTYW. Nie wiedziałem, że Pruski tam pisuje. A pisał większość krwawych historii. Zmieniał tylko pseudonimy. Pruski vel Kowalski, Nowak, Iksiński, itd., itp.
I zamiast pisać o lokalnym bohaterze (który miał hobby do zabijania) czytałem o nimMoże i w Głosie Wybrzeża, ale na pewno w Detektywie. Specjalna seria. Raczej saga. Saga zamordowanych. Opisanych szczegółowo, z detalami.
Magda Omilianowicz też lubi szczegóły, czym mnie drażni. Frustruje mnie zwłaszcza poezja zwyrodnialca Pękalskiego. Poezja jego wędrówki. Rozumiem: styl, sposób, warsztat. Tego nie odmawiam autorce, ale mam wrażenie przegięcia, przerysowania, przeciągnięcia na swoją stronę czytelnika tanimi sposobami. 
Po pewnym czasie zadałem pytanie. A jakże, to sobie je zadałem. I odpowiedź jest taka: nie napisałbym tego lepiej, obiektywniej, profesjonalniej, zatem nie czepiam się już tak spisanego reportażu.
O Pękalskim da się zapomnieć. I ja przez dwie dekady nie męczyłem się ani nim, ani jego ofiarami. Żadnych sennych marów, dziennych omamów.
W październiku ubiegłego roku tvn24 w Superwizjerze wrócił  do historii szalonego człowieka spod Bytowa. Powód? Możliwość wyjścia z więzienia. Odsiedział swoje. Koniec, basta. O takim finiszu zresztą w książce wspomina autorka. Wciela się w Pękalskiego i fantazjuje fikcją. Złe wyobrażenia o wolności i o kobietach, które są takie piękne. 
Wyczytałem przed chwilą, że Pękalski więzienia nie opuścił. I to powinno mnie uwolnić od myślenia o nim. Bo nie warto poświęcać czasu dla i na bardzo złego człowieka. Ale ten czas poświeciła Magda Omilianowicz. Wykonała mrówczą pracę. Niebywale trudną. Uciążliwą dla psyche. Piekącą jestestwo.
Czy Pękalski wyjdzie na wolność w 2019 rok? Nie wiem. Pewien za to jestem, że nie da się zapomnieć tak sugestywnej lektury. Lektury obowiązkowej.
Nota: 8,5/10

popularne