Więcej takich reportaży



Skandynawia HALAL. Islam w krainie białych nocy – Maciej Czarnecki, 312 stron (Wydawnictwo Agora, Warszawa 2019)

Świetna okładka, ale co dalej? Książka politycznie poprawna? Ciągnięta za uszy, bo nie ma tematu? Nic z tych rzeczy. Maciej Czarnecki prezentuje nam to, co wciąż najlepsze w polskim dziennikarstwie – wspaniały reportaż. Reportaż uczestniczący.

Do czytania przystąpiłem bez obaw, bo autor już wcześniej pokazał, że nie tylko potrafi pisać, ale też posiada najważniejsze cechy reportażysty: słuch i wzrok. Bez wsłuchania się w bohaterów, bez oglądu krajobrazu geopolitycznego, w którym żyją, nie ma mowy o dobrym tekście.

Przed laty – dla treningu – pisałem na łamach „Głosu Wybrzeża” kartkę reportażu. Chodziło o wzrokowe wsłuchanie się w historię człowieka. Zmuszałem się, by opisywać, co widzę, a okraszone to było krótkimi wypowiedziami bohaterów. Wspominam o tym dlatego, że Maciej Czarnecki zarówno na krótkim dystansie, jak i w maratonie pisarskim jest wyborny.
Można jego książkę czytać rozdziałami, nie trzeba trzymać się spisu treści. Tu całość się uzupełnia, składa z bardzo dobrze przygotowanych kadrów z podróży autora po Skandynawii.

Był jednak moment, kiedy się zawahałem. Tekst dobry, nawet bardzo, ale po co i dlaczego powstał? Można mnożyć odpowiedzi, lecz jedna jest zasadnicza: autor cytuje wypowiedzi Donalda Trumpa i Jarosława Kaczyńskiego. Politycy mówiąc o polityce emigracyjnej w Szwecji kpią i szydzą, jednocześnie budzą najgorsze populistyczne demony.
Wywołać strach, przestraszyć obywatela – to sprawdzona metoda uprawiania polityki. Tylko że takie sposoby żonglowania hasłami działają tylko na część społeczeństwa. Jest i ta część, która myśli samodzielnie i szuka – na własną rękę – źródeł, by poznać fakty, a nie przeinaczenia.

Kilka miesięcy temu czytałem bedeker Katarzyny Tubylewicz, w którym zachęca ona do odwiedzenia Sztokholmu. Natomiast Czarnecki – chcąc nie chcąc – zniechęca do odwiedzenia Malmö. Oczywiście przerysowuje treści zawarte w reportażu, ale gdyby nie ten tekst, to w życiu nie dowiedziałbym się, że jest to tak wielokulturowe miasto. Istna wieża Babel. A gdy ludzie się różnią, dochodzi do konfliktów, niestety często także morderstw, gwałtów i samosądów.
Jednak Czarnecki nikogo w swojej książce nie faworyzuje, a jak wiadomo, w Skandynawii mieszka sporo Polaków. W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku bardzo wielu rodaków emigrowało do Szwecji, Norwegii czy Danii. Dziennikarz także oddaje im głos, dopytuje o strachy i fobie. Nie stawia diagnoz. Jeśli takowe się pojawiają, to są wynikiem relacji wielu stron.

Islam w Skandynawii jest zróżnicowany i o wszystkich cieniach i blaskach tej religii, tej społeczności autor pisze. Nie pomija także tematów tabu, jak np. islam a LGBT. Okazuje się, że muzułmanie, którzy zdradzają się ze swoją orientacją seksualną, są na starcie postawieni w gorszej sytuacji. Bo religia, bo uchodźstwo, bo mniejszość.
Doskonale czyta się teksty, które nie faworyzują żadnej ze stron. Każdej dają zaistnieć, wypowiedzieć się. Ale sam wiem z doświadczenia, że nie jest to łatwe. Nie z braku chęci, ale możliwości. Bo ktoś nie chciał rozmawiać, ktoś wyjechał, ktoś inny nie odebrał telefonu. A u Czarneckiego nie ma takich tłumaczeń. Jest pełen wachlarz.
Są ludzie, którzy upadli i potrafili się podnieść. Są bohaterowie, którzy nie potrafią się odnaleźć na emigracji, a są i tacy, którzy z całych sił walczą, by islamu nie kojarzono z muzułmańskim fundamentalizmem.
Duże wrażenie robią historie rodzin mieszanych, próbujących zbudować na obczyźnie nowy dom. Dom wspólnotowy.

Gdy Czarnecki pisze o morderstwach, gangach, dilerce, to wypada się zastanowić, czy takiego opisu nie wykorzystają ci, którzy protestują przeciwko islamskiej imigracji. Obawy byłyby słuszne, gdyby dziennikarz przywoływał tylko suche statystyki. A tak nie jest. Dopytuje policjantów, społeczników, przechodniów. Chce wiedzieć i dlatego w swoim przekazie jest tak profesjonalnie wiarygodny.
Polityczna łobuzeria, krzykacze, populiści zawsze – niezależnie od miejsca: czy to w Szwecji, Danii czy Polsce – będą imigrantów mieszać z błotem i oskarżać o najgorsze czyny. Tak jakby te kraje na co dzień były wolne od przemocy. Należy być – i czyni to Czarnecki – dokładnym w opisie islamskiego exodusu.

Ma rację Katarzyna Tubylewicz, która w blurbie podkreśla, że taka książka jest potrzebna w Polsce. Wyjaśnia bowiem, a nie jątrzy. Prawdy o imigrantach są też głodni sami Skandynawowie. Wypowiedziana głosem przybysza z Polski brzmi pragmatycznie. Jest obiektywnym głosem w codziennej informacyjnej papce.
Nota: 8,5/10



popularne