Pisarze to dzieci Lucyfera
Moje
biurko, a na nim „Pole czaszek”, „Człowiek z kowadłem”.
Autor: Dariusz Muszer. Oddanie się lekturze tych książek daje
niesamowite efekty. Czuć
oddechy bohaterów, można się z nimi zgadzać lub nie, ale w jakiś
dziwny sposób rozumiemy ich postępowanie, ich wybory, ich
zakłopotanie i zagubienie.
Pisarstwo
Dariusza Muszera jest jak miękki narkotyk. Czytając, czujemy się
lekko oszołomieni. Doznania pobudzają naszą wyobraźnię. Muszer
wyrazisty jest nie tylko w prozie. Jego wiersze również dają kopa.
Jest w tej poezji coś nienazwanego, co powoduje, że podczas
czytania trzeba się podrapać po duszy…
O
zbiorze opowiadań „Człowiek z kowadłem” pisałem na blogu tak:
Życie
należy do przykrych dyscyplin. Nie ma sytuacji zero-jedynkowych.
Zawsze jest jakieś „ale” i to ono powoduje lawinę sytuacji
niewygodnych, uwierających, zbędnych.
Na
swój sposób każdy z nas jest niepełnosprawny. Fizycznie,
umysłowo, uczuciowo, materialnie, intelektualnie. Nie ma lepszych i
gorszych – właśnie to stara się nam opowiedzieć Dariusz Muszer.
To nie oznacza, że wszyscy jesteśmy nieszczęśliwi, ale że
jesteśmy – w obecnym świecie – zagubieni. Nie ma miejsca na
indywidualne radości, te są zarezerwowane dla grup. Sami do tego
doprowadzamy, bo każdy nasz krok udostępniamy, publikujemy na
Facebooku, Instagramie, Snapie.
Zapraszam
na spotkanie z Dariuszem Muszerem, kolejnym gościem „Siódemki 7.
Holdena“.
1/
Trzy Pańskie święte książki?
„Błogosławieństwo
ziemi” Knuta Hamsuna, „Robinson Crusoe” Daniela Defoe i
„Kłamca” Martina A. Hansena. Pisarze to dzieci Lucyfera, czyli
tego, co
przyniósł ludzkości światło. W tym kontekście mówienie o
świętości książek nabiera szczególnego znaczenia. Gdyby
pozwolono mi wymienić święty pięcioksiąg, powiedziałbym:
„Canopus in Argos: Archives” Doris Lessing.
2/
Gdy myślę o poezji, to wiem, że…
…znowu
trzeba będzie zmienić uszczelkę. Poezja to Dichtung
w języku, w którym rozmawiam z moim automatem do kawy, a poeta to
Dichter,
czyli ten, kto zmienia uszczelki. Albo uszczelnia nam życie. I
świadomość. Bez poezji ciężko byłoby na świecie. Dlatego
poetki i poetów należy podlewać, żeby nie uschli. Najlepiej
dobrym słowem.
3/
Czy tłumacz jest współautorem książki, czy tylko kopistą?
Zależy
jaki tłumacz. Są nawet tacy, co piszą zupełnie nowe książki i
jeszcze im to uchodzi na sucho. Tłumaczyłem już wiele rzeczy:
powieści, opowiadania, eseje, wiersze, sztuki teatralne i mnóstwo
baśni, głównie norweskich. Zawsze staram się zrobić wszystko
tak, jak by autor sam napisał to po polsku. Rozpoznaję jego
słabości, ustalam, w czym jest dobry i do jakich struktur
lingwistycznych ma skłonności. Sporządzam portret psychologiczny.
A następnie staję się nim. Gdy już pochodzę jakiś czas po
świecie jako on, siadam i zaczynam pracować. Dzięki temu mogę
powiedzieć, że nie tyle tłumaczyłem taką „Białą Masajkę”
Corinne Hofmann, tylko nią byłem. Tak samo jak byłem Galsanem
Tschinagiem, Arturem Beckerem, Rosą Ausländer, Yoko Tawadą czy
Nilsem-Aslakiem Valkeapää, by wymienić tylko kilkoro z
tłumaczonych przeze mnie w ostatnich trzydziestu latach autorów.
Cała tajemnica tłumaczenia tkwi w umiejętności przenoszenia
obrazów, a nie słów. Tłumacz to naziemna forma satelity
telekomunikacyjnego: przenosi obrazy na odległość.
4/
Najlepsze polskie wydawnictwo?
To
oczywiście szczecińsko-bezrzeckie Wydawnictwo Forma i
współpracująca z nim Fundacja Literatury imienia Henryka Berezy.
Wydali siedem moich książek: cztery tłumaczenia i trzy pozycje
napisane po polsku. Z Anną i Pawłem Nowakowskimi współdziałam od
2006 roku, czyli niemalże od chwili powstania wydawnictwa.
Szczególnie cenię sobie to, że nie grzebią w moich tekstach i nie
zmieniają ich, tylko delikatnie polerują przecinki i wpadki
językowe.
5/
Czyta Pan kryminały?
Lubię
czytać kryminały. Ostatnio po raz kolejny przetrzepałem wszystko,
co Arthur Conan Doyle jako dr John H. Watson napisał o Sherlocku
Holmesie. Gunnar Staalesen z Bergen, twórca postaci Varga Veuma,
należy od lat do moich ulubieńców. Duet Maj Sjöwall i Per Wahlöö
oraz Tony Hillerman też są świetni. No i oczywiście Henning
Mankell.
6/
Polska literatura jest w kryzysie?
Tego
nie wiem, ale skoro zadajesz takie pytanie, to pewnie tak jest. Z
wcześniejszych lat pamiętam, że literatura polska zawsze była w
kryzysie. To jej naturalny stan, więc nie ma się czym przejmować.
Wyjdzie z tego. A potem znowu wejdzie. Szczepionki na to nie
wynaleziono.
7/
Czyta Pan recenzje?
Sam
recenzje piszę. Zanim wyślę do redakcji, muszę przeczytać, żeby
wiedzieć, co tam o kimś naskrobałem. Ostatnimi laty czynię to
głównie po niemiecku, gdyż polskojęzyczni przestali zamawiać u
mnie omówienia książek. Co mi zresztą tylko wyszło na dobre!
Rzecz jasna zaglądam również do recenzji z moich książek. W ten
sposób dowiaduję się, o czym one tak naprawdę są i co miałem na
myśli, gdy to czy tamto pisałem. Dzięki recenzentom odkrywam w
sobie rzeczy, o których istnieniu nie miałem zielonego pojęcia.
Jedno jest pewne: punkt widzenia krytyka zależy od kraju siedzenia,
czyli od tła kulturowo-historycznego.
@Dariusz
Muszer
Dariusz
Muszer (ur. 1959) – prozaik, poeta i tłumacz. Mieszka w Hanowerze.
Pisze po polsku i po niemiecku. Ostatnio wydał: „Schädelfeld”
(2015, wydanie polskie: „Pole Czaszek”, 2017), „Baśnie
norweskie” (2018), zbiór opowiadań „Człowiek z kowadłem”
(2019) i „Wiersze poniemieckie” (2019). Strona internetowa: www
dariusz-muszer.de.
Fot:
Archiwum pisarza/ Hanna Rex