Prośba o uwagę
Legenda o samobójstwie. David Vann, 256 stron. Tłumaczenie: Dobromiła Jankowska. (Wydawnictwo Pauza, 2018)
Gdyby jedna z moich licznych prób samobójczych skończyła się "skończeniem", to czy mój Syn napisałby podobną książkę?
Nie wiem czy jestem gotowy, by tak z marszu - po szybkiej lekturze - napisać ten tekst? (- No, to nie pisz! - słyszę głosy z offu). Ale odkładanie tego, to udawanie, że NIC się nie stało, a wy-działo się ogromnie dużo.
Rozmawiałem kiedyś długo z biskupem Janem Chrapkiem o samobójstwie. Spędziłem - darowany mi przez Niego - czas w Toruniu. Łaziliśmy po ogrodach, co jakiś czas kucając do ptaków, siadając na ławkach, bym ja mógł zapalić, a on powdychać przemijający czas i dym.
Nie będę relacjonował szczegółów naszych pogawędek, ale, gdy była mowa o próbie odebrania sobie życia, nie mówił komunałami i - powszechną dla kapłana - deklaracją, że będzie lepiej, że warto próbować. Mówił o potrzebie rozmowy, wyrzucenia z siebie i myśli i faktycznych prób samobójczych. Namawiał mnie do "krzyku wśród najbliższych".
- Nie zagaduj ich swoim bólem, ale mów, że TO w tobie siedzi i zawsze unikaj szantażu! - to słowa bp. Jana.
Przywołuję je, bo wróciły one do mnie podczas czytania Legendy o samobójstwie, Davida Vanna.
Można, a nawet należy pokusić się o analizę literacką tej prozy. Ale wszelakie odwołania np. do Hemingwaya mają krótkie nogi. A to dlatego, że literatura Vanna, mimo podobieństw, ma siłę indywidualizmu, osobności, wyjątkowości.
Luźno poskładane opowiadania dają całość, która niczym buldożer burzy wewnętrzny spokój. Ta książka nawet przez chwilę nie pozostawia czytelnika obojętnym. Wkurza, drażni, irytuje - a innym razem uwodzi i wbija w fotel. Dzieje się wiele.
Halibuty, które kończą życie od uderzenia młotkiem przez malca lub dorosłym strzałem z kalibru 45.
Ta śmierć, to dochodzenie tych ryb...
Od razu, na wstępie i potem na finiszu. Ten obraz - tak powierzchownie przedstawiony, rodzi w czytelniku ból. Zaczyna się rozwarstwianie wspomnień. Wspólnych wypraw z ojcem na ryby. Samotnych śmierci na kutrze.
Każdy te fragmenty odczyta po swojemu, ale mną one zawładnęły na wiele, zbyt wiele godzin.
I gdy już otępienie mija wracają frazy o akwarium, które staje się telewizorem, zastępczym pożeraczem czasu. Ryby bez oczu i ryby w klozecie.
Dzieje się za wiele.
Gdy czytałem LEGENDĘ, notowałem na górnych marginesach - hasła: zmyślenia, strata, ból, nie-odpowiedzialność, strach, złudzenia, obłęd, ucieczka...I tak dalej i dalej, wciąż. Jak światła neonów reklamowych błyszczały słowa, zaklęcia. Rozbłyskały i nagle gasły.
Zaczyna kręcić się w głowie. Jak w pokojach miasteczka Twin Peaks, Davida Lyncha.
Dzieje się wiele. Zbyt wiele.
Nie będę streszczał książki, pisał o autobiograficznych wątkach i niepojętym, obojętnym stylu napisania tej powieści. Słowa czasami nie wystarczą. Są ułomniejsze od uczuć. Odczuć.
Vann pisze jakby był beznamiętnym obserwatorem, jakby cała sprawa go w ogóle nie dotyczyła i nie obchodziła. Oczywiście jest back to front.
Ostatnia rozmowa ojca z synem, syna z ojcem z rozbiegu jest tak błaha, że znając jej konsekwencje, wołamy: - Hola, nie tak szybko. Kurwa pogadajcie, naprawdę.
Nic z tego. To jest rzeczywisty rejestrator życia. Bez głupiego, zbędnego makijażu.
Muszę w finale - co czynię bardzo rzadko - wspomnieć o Wydawnictwie i Tłumaczce.
Po drugie Dobromiła Jankowska - jest brawurowa i bezczelnie ujmująca. To kolejne, w ostatnim czasie, jej tłumaczenie, które czytam. Jestem wstrząśnięty i lekko zmieszany. Chapeau bas!
Po pierwsze - Wydawnictwo Pauza, to nowe rękodzieło na polskim rynku. I nie wiem jakim cudem, że Nasz chłopak i Legenda o samobójstwie - nie trafiły do nas wcześniej. Literacki casting przeprowadzony prima sort!
Nota: 9/10
Obok okładki Wydawnictwa Pauza - zdjęcie mojego autorstwa: Jarek Holden (C). Grochów, 2013