Antykwaryczna przypowieść


Kręci mnie Mads Mikkelsen. Hedda H. Robertsen, 176 stron. Przełożyła: Karolina Breś. (W. A. B. 2012) 

Nie dlatego chodzę do antykwariatów, by uzasadniać zaraz, że wydanie 10 złotych, na przykład na pięć książek, to wspaniały biznes. A potem - (tydzień, dwa) - odłożyć te powieści, by zalegały w kątach.
Moje pisanie nie jest ściganiem się z nikim i z niczym. Ani z ludźmi, ani z czasem. Czytam co chcę i jak chcę, a że nie zawsze moje wybory są perfekcyjne, to już - jak w hazardzie - łut szczęścia.
- Nie znoszę terroru nowości - napisała do mnie dzisiaj pani Magdalena. Zgodziłem się z nią w zwrotnym e-mailu. I zaraz pomyślałem o książce, którą czytałem nie tak dawno. W sobotę.
Książkę, która trafiła do mnie po myszkowaniu w poznańskim antykwariacie. Zapłaciłem trzy złote. To dobrze wydane osiemdziesiąt eurocentów.

Czy tytuł to podstawa? W tym wypadku, tak! Dobry tytuł, który mnie kręci. A co potem? Potem jest ułomnie, ale nie beznadziejnie.
Alba, gówniara pracująca w norweskiej wersji Empiku dostaje strzałą amora. Jak to w dorastaniu bywa - strzała jest ostra, zatruta, ale działa na wyobraźnię. Alba wprawdzie wie co to rzeczywistość, ale woli świat wyobrażony. W nim jest duński aktor, a może ktoś do niego podobny. Ale - ważne, że jest. Ujęło mnie określenie, że ma nudne włosy. Ale poza tym sporo w nim wigoru, zwłaszcza tego w świecie fantazji i erotycznych omamów bohaterki.
Czy to jest licha literatura? Nie przesadzajmy. Jest w niej sporo filmowych i literackich odniesień, pobudzających wyobraźnie. Jest lolita w Lolicie, Seks w wielkim mieście. To podpowiedzi pisarki. Ja - czytelnik widzę jeszcze fascynację obrazami Być jak John Malkovich, Bridget Jones czy Peggy Sue wyszła za mąż. 

Najczęściej występującym słowem w tej minipowieści jest - miękki, odmieniany przez wiele przepadków. Miękki jest wiatr, deszcz. Jego słowa są miękkie i jego oczy. Miękki tors i falus. Miękkie są marzenie i wspomnienia. I mróz jest miękki, w grudniu, bo potem Nowy Rok i Alba wyjeżdża do miękkiego Wiednia. Ma tam się uczyć, czy tęsknić za Madsem? Ma zwiedzać zabytki i muzea, czy mapę swojego ciała? Może sporo w tym naiwności, ale czy dojrzewanie, dorastanie to nie czas ułomny, który potem daje się najłatwiej zapomnieć i rozgrzeszyć? 
Premiera mojego czytania miała miejsce w pociągu. I to jest właściwe miejsce na rozpoczęcie tej lektury, zwłaszcza, gdy wokół sporo młodych ludzi, wgapionych w ekrany smartfonów, ale i okien. Jest i gromada ludzi wtulających się w siebie, w różnym wieku, ale metryki z początku wieku przeważają. To tylko dla nich książka? Nie, ale trochę o nich, ale także o dojrzałych, którzy potrafią trzymać swoje wspomnienia na smyczy, a w podróży pozwalają im "ożyć". Wirować wokół sennych głów współpasażerów.

Nawet jeżeli tę książkę między bajki włożyć, to niebywale prostym zabiegiem jest napisanie scenariusza. Takiego nie wprost. Takiego z zygzakiem, z retrospekcją. Ona za ladą w księgarni, on na planie np. serialu Hannibal. Ja to widzę, mogę to nawet "w ramy" włożyć. Mnie to kręci.
Łatwe to jest zadanie - dlatego się go podejmuję - , bo to nawet nie musi być film. Wystarczy mi scena. Weranda z matką Alby, knajpa z koleżanką i jej rozterkami oraz rozstrojem żołądka Madsa, który właśnie zjadł ludzkie serce.

Dobra, koniec zabawy. Na dzisiaj starczy. Bo mój mózg (wrrr, Hannibal za rogiem) warczy, by jutro znowu odwiedzić (ten) antykwariat.
Mam nadzieję, że czerwone okładki nie zadziałają na mnie jak płachta na byka. Książek z cyklu "Zmysłowa seria" na razie mi starcza. 
Nota: 6/10

Ilustracją do tekstu jest kolaż mojego autorstwa z udziałem okładki W.A.B. 

popularne