Piekło Kobiet
MERHABA. Reportaże z tomu "Zabójca z miasta moreli" i osobisty słownik turecko-polski. Witold Szabłowski, 256 stron. (W. A. B., 2018)
Na wstępie wyjaśnię tytuł recenzji: - To nie jest turecka pajęczyna, w której autor tka li tylko tragiczny los kobiet. Gwałconych, mordowanych, upokarzanych. Nie! Ale wyrazistość obrazu tragedii kobiet zostanie we mnie na zawsze. Sugestywność z jaką "ten stan" opisuje Witold Szabłowski jest bolesna, a z drugiej strony stara się on nie epatować złem. Trudno pominąć ten "wątek" w recenzji tej fascynującej książki.
Mnie Turcja kojarzyła się do tej pory z kawą "parzoną po turecku", kożuchami przywożonymi w PRL-u przez obrotnych rodaków, chałwą (bo kupiłem ją kiedyś w Baltonie), zgrupowaniami piłkarzy, trzęsieniami ziemi, niestabilną polityką, Ali Agcą, kebabami, serialem Wspaniałe stulecie (nie widziałem żadnego odcinka w całości) i ich umiłowaniem do Niemiec. Chyba to wszystko.
Kawa. To bzdura i z parzeniem i napojem, za którym przepadają Turcy. Od Szabłowskiego dowiedziałem się wyraźnie, że ich narodowym napojem jest herbata. Bo "rozmowa bez herbaty jest jak niebo bez księżyca". I zapach tej herbaty czuć na kartach tej książki. Czytałem ją wprawdzie na czytniku, ale oczy zamykam i mam, jest...
Jadłem dzisiaj kebab. Specjalnie, według planu. Po rozmowie z właścicielem budki, okazało się, że jest Azerem. - To dlaczego na szyldzie jest flaga Turcji? Pytam, a on się śmieje. Podobno takich kebabów nad Bosforem też jest niewiele. Takich i innych. Ale kuchnia turecka jest wyjątkowa. I jej smak też zawładnął mną podczas czytania. Zapachy, słowa, smaki.
O piłkarzach Szabłowski pisze rzadko, ale to nic. To osobny temat. To co napisał mi wystarczy, mnie przekonuje. Jest to wyjątkowy opis, taki z trzewi, z środka. Nie czuje się tutaj fałszu, kreacji. Jest zapatrzenie się w Turcję, ale nie ślepe. Rozsądne.
Kilkanaście stron o poecie, to przesada? Nie. Fascynująca droga. Nie mam powodów, by kłamać. Do ostatniej niedzieli nie miałem pojęcia kim jest Nazim Hikmet. A dzisiaj jestem po lekturze kilku jego wierszy. Szabłowski wprawdzie cytuje tylko jeden utwór, ale poszukałem, odszukałem. Jest lekka fascynacja.
Hikmet to komunista - ideowiec. Wyrzucony z Turcji, błąkający się po ZSRR i Polsce. Kobieciarz i marzyciel. Jego "biografia", to kawałek dobrej prozy. Udokumentowanej. Teraz, już wiele lat po śmierci poety, nadal jest wielbiony i wreszcie szanowany w swoim kraju. Niesamowite, że tak wiele miał wspólnego z Polską.
Polskich wątków w książce jest więcej. Fakty i mity. Odcięte głowy węży. Nasza rodzima wioska. Dyplomacja i tajemnice translacji. Także, a jakże: postać papieża oraz jego niedoszłego zabójcy. Sporo nas łączy. A sposób w jaki lepi to w całość Szabłowski jest plastyczny i dla tego reportażu efektowny.
Jest sporo dykteryjek. Nie są używane bezmyślnie i efekciarsko, autor zawsze znajduje właściwie potrzebę ich zacytowania, przywołania. Gdy pisze o złodziejach, to wciąga w swoją opowieść od razu charakteryzując problemy tureckiego społeczeństwa. Gdy wspomina o męskim zaroście, to mamy mapę polityczną. Bo: nacjonaliści mają wąsy podobne do księżyca, islamiści pod nosem noszą migdałki, a socjaliści pierzynkę.
17 lata Witolda Szabłowskiego w Turcji to nie jest łatwa historia. Był czas - jak pisze - że stać go było tylko na bułkę z sałatą i keczupem, a gdy objeżdżał Turcję, to zamiast walizki miał siatkę z Biedronki. Ta szczerość jest cenna. Zwłaszcza, że nie jest zakamuflowanym użalaniem się nad sobą. Autor opowiada jak było i jest. Autobiograficzny wątek tej ballady, to mocny punkt książki.
Aspiracje Turcji, by dołączyć do rodziny Unii Europejskiej są już pewnie ułudą. Ale to dobrze. Opis barbarzyństwa nie daje legitymacji, by ten kraj mógł dołączyć do Wspólnoty. Oczywiście członkostwo w Unii, to szansa, wyzwania, ale ostatnie przyzwolenie społeczne, by prezydent (a wcześniej premier) Recept Tayyip Erdogan wziął całą władzę "na siebie", bez ponoszenia odpowiedzialności za taki krok, przekreśla te dążenia niemal na zawsze.
Czytając tę książkę czułem ten sam dreszcz emocji, który towarzyszył lekturze książek Ryszarda Kapuścińskiego. Cesarz reportażu ma naprawdę godnego następcę.
Nota: 10/10
Zdjęcie Autora z serwisu Stork Press