Miluśko


Męskie zwierzenia. Agnieszka Gozdyra, 216 stron. (Oficyna 4eM, 2018)

1 lipca, czyli w niedzielę, był Światowy Dzień Psa. Oczywiście nie miałem (do wczoraj) pojęcia o obchodach i w ogóle o takim święcie, ale od czego jest Facebook? Złożyło się pięknie, bo w poznańskim parku, gdzie psów wpuszczać zakazano, finiszowałem z lekturą, poleconą mi przez Oficynę 4eM. 

Moja wspaniała babka, Babcia Teresa mieszkała w Miechucinie, czyli na wsi. A skoro natura, to zwierzęta. Poza udomowionymi kotami, psami i hodowlanymi owieczkami, kurami - był las, a tam: lisy, borsuki, jeże, żmije, łosie, jelenie, sarny. To nie koniec. Wokół mnóstwo ptaków i jezior. A w wodzie ryby, namiętnie przeze mnie wyławiane.
Jako pędrak przyłapałem babcię, gdy skarżyła się kotom na dziadka. Nie była to przypadkowa rozmowa. Bo dziadek złościł babcię swoim umieraniem, a Ona nie miała komu się wypłakać. Wnukowi? A co on zrozumie? A koty, to już coś innego. Koty naprawdę potrafiły słuchać. I co ważne: rzadko wchodziły w polemikę.

Agnieszka Gozdyra, którą (nie ukrywam) lubię, też wspomina swoje kobiety; czyli matkę i babkę.
I już na wstępie pisze o utrapieniu, bo i w jej wspomnieniach kotów i psów jest sporo. Jakże to piękne utrapienie. Taka udręka to Dar Boży. 
Polacy niby oficjalnie przepadają za milusińskimi. Niby każdy chce mieć psa, kota, kanarka lub żółwia. Ale chciejstwo to grzech. Serio piszę. Gdy mówimy o odpowiedzialności, to na samych deklaracjach nigdy nie możemy kończyć.
W Męskich Zwierzeniach dziennikarka "Polsatu" przepytuje znanych (sic!) mężczyzn o ich relacje z braćmi mniejszymi (mowa tu o zwierzętach, a nie Franciszkanach...). Nadal nie rozumiem dlaczego do tablicy zostali wywołani tylko faceci, ale ok! Nie będę się czepiał. Ważne, że przepytywani zanadto mnie nie wkurzyli. Że wypadają wiarygodnie, a nie kreują swoich uczuć li tylko na potrzeby omawianej książki.
Najmniej przekonywujący (dla mnie) jest Leszek Stanek, ale to refleksja czytelnika, a nie ocena rozmowy czy intencji przepytywanego. Natomiast pozytywnie zaskoczył mnie Marcin Różalski. Gość, który wcześniej mnie drażnił i irytował, załapał plusa. Jego gadanie ma sens. Nie tylko wtedy, gdy mówi, że "politycy są świetojebliwi".

Ta książka - to projekt. Nie znoszę tego słowa, ale w tym wypadku mi pasuje, leży. Świadomość, że należy dbać o zwierzęta i jak utrzymywać z nimi odpowiednie relacje, to podstawa człowieczeństwa. Czasami wielu z nas o tym zapomina. A rodaków, którzy czytają książki, niestety wciąż niewielu. Zatem łącząc zwierzaki ze słowem pisanym dostajemy: Męskie Zwierzenia. 
Książka krótka, szybka, dobrze zredagowana. W sam raz w podróż, do pociągu, na długi spacer do parku.
Oczywiście, zwykle zaczytuję się w literaturze pięknej, ale - proszę mi uwierzyć - nie żałuję czasu spędzonego z panią Agnieszką i jej rozmówcami. 
Aby - jak rzecze Tytus Hołdys - "świat nie stał się pusty", warto nie tylko mieć zwierzaka, ale przede wszystkim pamiętać, że to Istota, Która Ma Duszę. Często piękniejszą od ludzkiej.
Ba! Andrzej Bursa w wierszu "Pantofelek" wyłożył sprawę dosadniej ode mnie.
Nota: 7/10

Okładka - Oficyna 4eM, ZDJĘCIE obok - Jarek Holdec (c)., czyli ja:) 

popularne