Escape Room

Konsekwencje. Nina Weijers. Przełożyła Jadwiga Jędryas. Korporacja Ha! Art, Kraków 2021, Seria Przekładów. 344 strony


Kontrasty. Tak. Jest ich bez liku w tej opowieści. Z mroku wywołuję książki podobne, lecz zupełnie inne w konstrukcji i w przekazie, a jednak bliźniacze. To „Niejedno” Barbary Woźniak i „Dziwka” Anny Mazurek. Kobiety, które patrzą na świat z perspektywy uwikłania.
Zapętlenia w przeszłość, w literaturę, w sztukę, w naukę.
Nina Weijers tworzy klimat rozdętej monografii pewnej fikcyjnej artystki. A robi to tak, że Konsekwencje jej działań ożywiają ten świat.
Woźniak, Mazurek i Weijers dają nam literacki performance. Każda inny, a jednak połączony przez linię życia tajemniczego, natrętnie wybujałego.


Minnie, główna bohaterka książki, jest jak „Dzwoneczek” z „Piotrusia Pana”. Z tą różnicą, że Dzwoneczek spełnia funkcję dekoracyjną, a losy Minnie są rozpisane na części pierwsze.
Pisarka wpuszcza światło do swojej opowieści i w tych refleksach widzimy, jak młoda artysta rozumie świat. A tak naprawdę, jak go nie pojmuje, nie ogarnia. Gra rolę, która ją uwiera. Bo tyle niedopowiedzeń, tyle irytacji, mnogość pokoi zagadek.
Tak, Escape Room to właściwa paralela, by objąć całość „Konsekwencji”. Bohaterka zamknięta w swojej powłoce szuka odpowiedzi, drąży świat sztuki i własnej przeszłości z ciągłymi odwołaniami do zdarzeń, które przytrafiły się (chyba) innym.

Minnie jest artystką. Sukcesy, które odnosi, zaskakują. Z czynności codziennych, z własnej specyfiki tworzy sztukę. Interpretacje jej działań są różne, ale – co najważniejsze – przychylne. Poszukiwanie to cel sam w sobie. Nie może przestać. Pragnie być jednocześnie w centrum i schowaną w otchłani zapomnienia.
Jej pomysły, aby po rozpadzie związku, wyprzedać cały majątek; aby od pierwszego zdjęcia wymiocin rozpocząć cykl zdjęć odpadów. A potem chce być podglądana, oglądana, wyglądana.
I wraca przeszłość. Tajemniczo. Jeden list  otwiera nowe wrota percepcji.

Można zgłaszać zastrzeżenia, że książka jest momentami naiwna, a zwłaszcza jej finał. Ale w tej narracji ukryła się moc. Jest magnetyzm, który nie pozwala się oderwać od tej lektury.
Powiedzieć, że to inteligentne pisanie, to jakby nic nie powiedzieć.


Widać i czuć w tej powieści debiutanckie zwichrowania. Ludyczną niepewność. Czy pisać o metafizyce, a może jednak o miłości, a potem o relacjach???!!! Wahania formy są dostrzegalne, ale całość się broni. Całość, zasłużenie, przyniosła pisarce sukces.

Jak bardzo jest to inspirująca literatura, niech świadczą moje własne działania. Pod wpływem książki rozpocząłem swój cykl „po_ślady”, na który będzie się składało ponad tysiąc zdjęć wykonanych „w mieście” telefonem komórkowym. Potem powstanie z tego multimedialna mozaika. Tak, takie pomysły rodzą się w głowie Minnie, mojej, a przede wszystkim Niny Weijers.

W tej książce zabrakło literackiej ekonomii. Budżet opowieści jest tak pojemny, że autorka stara się nam opowiedzieć kilka historii naraz. To się łączy, to się klei. Jednak czasami ma się uczucie przesytu. Mnogość jednak jest łącznikiem, by wyrazić to, co w głównej bohaterce tkwi, rozbrzmiewa. A jest chęć to zrozumienia samej siebie. Wędrówka w głąb. Do środka. Do wewnątrz.
Status quo istnieje. Jednak momentami przeszkadza prostolinijność. Innym razem wadzi wydumana transcendencja.
Jednak, gdybym miał tylko takie problemy podczas czytania książek?! Ogrom zdarzeń i wydarzeń ma swoje uzasadnienie, nawet gdy czasami jest to jedynie cieniutka linia zatarcia dnia z nocą. Ze snów też rodzi dzień. Zdarza się, że powidoki stają się realnym światem, nie z przeszłości, ale w przyszłości.
Nie wszystkiemu trzeba zawierzać, ale niektórych historii – nakreślonych w tej książce – warto się trzymać. Bo mają w sobie pierwiastek nadziei. Rodzą nowe życie.

Minnie żyje wciąż w „bezpiecznym zagrożeniu”. I ten poblask tak rozpisanej historii pozwala na utożsamianie się z bohaterką. Są traktaty o sztuce, o zaufaniu, o dążeniu do zrozumienia, pojęcia samej siebie. Czego chcieć więcej.
Słabym punktem jest „fotograf”. Pełni w fabule ważną, czynną rolę, ale bycie tylko cieniem nie spełnia do końca odpowiedniego zadania, którego czytelnik oczekuje, żąda, pragnie.
Moje utyskiwania i tak są ograniczone, bo jakoś – nawet nie do końca zrozumiały dla samego siebie sposób – „pokochałem tę książkę”. Taki sposób bawienia się fikcyjnym życiorysem, który na pewno ma swoje rzeczywiste odbicie. Minnie Panis jest w każdym, kto tworzy. Kto rozmyśla i wymyśla. Kto dąży do zrozumienia tego, co na zewnątrz i tego, co w głębi.
Kształtowanie się nie tylko artystki, ale kobiety, chcącej zrozumieć; dlaczego, po co, gdzie, z kim?
Np. – dlaczego tworzy „tak”, - po co „szuka” śladów, - gdzie jest „ojciec – mężczyzna”, - z kim „budować” przyszłość; - z kim „wyjaśnić” przeszłość? Pytania, na które, w tek konstrukcji, wcale nie muszą padać odpowiedzi. Ważne, że padły, że zostały sformułowane.

Mam nadzieję, że Ha! Art wyda także drugą powieść autorki, która ma w sobie moc, bo intryguje, a polski czytelnik zawdzięcza pozytywny odbiór „Konsekwencji” także dzięki wspaniałemu przekładowi, autorstwa Jadwigi Jędryas.

7,5/10

popularne