Dokument rozpaczy

Potosí. Góra, która zjada ludzi. Ander Izagirre. Przełożył: Jerzy Wołk – Łaniewski. Wydawnictwo Filtry, Warszawa 2021. 288 stron.

Różnorodność oferty Wydawnictwa Filtry jest niebywała. W napływie nowości czasami się gubię. Przegapiam to i owo. Nie tylko w tej oficynie. Zresztą poza tym, co nowe, na moim biurku leży pełno „staroci”. Oprócz przesyłek drukowanych i elektronicznych ogarniam zasoby biblioteczne. Pełny płodozmian. Mnogość słów w czasach trwogi i wojny. W tej gęstwinie – dobrze Wam radzę – zwrócić uwagę na „Potosí”.
To esej „udający” reportaż. To głos uciemiężonych, zniewolonych, biednych i pominiętych.
To niewyobrażalny obraz złego kapitalizmu, który czerpie zyski z głodu. To zapis upodlenia dzieci i kobiet. To – wreszcie – dokument ukazujący historię skorumpowanego, brutalnego kraju. Boliwia, o której niewiele wiemy, a po lekturze zdobyta wiedza, nas przeraża.


„Góra, która zajada ludzi” – tak brzmi tytułowy trzon. Bo samo Potosí to nazwa ponad stumiesięcznego miasta, nazwa góry pełnej srebra, cyny i innych cennych surowców. W tym frazach skaładających się na tytuł, jest ukryta myśl przerażająca i prawdziwa. Góra, o której mowa w książce, naprawdę pożera. Ale nie robi tego sama. Ona jest darem natury. Za wszystkimi złymi czynami stoi zły człowiek.
Ander Izagirre o położnej w Andach kopalni srebra Cerro Rico de Potosi pisze przekrojowo. Dowiadujemy się niemal wszystkiego. Jest rys i przekrój historyczny. Są odwołania ludyczne. Jest tło, z którego wyłania się przerażający obraz ludzkiej podłości.
Liczy się zysk bez względu na poniesione koszta. Liczy się kasta. Nie liczą się dzieci, które – nie miałem o tym bladego pojęcia – mogą pracować w kopalniach – bo same wywalczyły sobie takie prawo. Nie liczy się godność człowieka. Liczą się „bolivary – dolary – euro”.
Nic się tu nie zgadza. Cały zapis tej książki to okropieństwa, które wypływają z chciwości, nieudolności i braku przyzwoitości.

Nie ma co deliberować czy świat to dostrzega, widzi, reaguje?! Świat równa się kapitał. A kapitał jest zachłanny, bezwzględny i nieobliczalny. Nieważne skąd pochodzi. Tu nie ma dobrych. Są źli oraz przegrani.

Nie będę streszczał książki, bo nigdy tego nie robię, ale zachęcam Was do jej przeczytania, bo nie jest to tekst, w którym autor spekuluje, wygłasza swoje teorie i próbuje czytelnika przekonać do swoich racji. Jest relacja, dokumentacja, niebywały źródostan. Odwołania do historii, zdarzeń teraźniejszych i niedawnych.
Książka powstawała przez co najmniej osiem lat. Autor swój dowód prowadzi na podstawie losów ludzi z krwi i kości. Główną bohaterką, która pokazuje, jak żyje się w piekle, jest Alicja.

Dziewczynka, która żyje w warunkach uwłaczających wszelakim standardom. Obok matka, młodsza siostra, ciotka. Wielopokoleniowa rodzina z przetrąconym przez państwo kręgosłupem. Alicja chce się uczyć, ale musi pomóc matce utrzymać dom, rodzinę. Ojciec, pijak i damski bokser, zmarł na pylicę lub jej odmianę. Alicja pracuje w kopalni. Matka pracuje obok kopalni. Każdy obok żyje z kopalni, dla kopalni, w kopalni. A ta „pożera ludzi”.

Alicja nie jest narratorką. Hiszpański reporter wraca do bohaterki. I każdy powrót jest boleśniejszy. Można zazdrościć optymizmu Alicji, bo ona z gruntu rzeczy nie narzeka. Ona chciałby tylko i aż... uwolnić się od tego miejsca. Skończyć szkołę, znaleźć pracę, wyjechać... Chciałaby mieć inną tożsamość. Filmową. Ale to ułuda. Życie jej i bliskich to pasmo nieszczęść i wyrzeczeń. Każdy, kto próbuje pomóc, jest obserwowany, oskarżany i podejrzany. Bo w tym kiepskim świecie nie tylko jest mizoginizm. Jest brutalność, gwałt, śmierć.

Obraz, który przedstawia Ander Izagirre, trzyma w napięciu. Ale – pamiętajmy – to nie jest fikcja. To dzieje się naprawdę.
Wyzysk, brak poszanowania dla praw pracowniczych, obławy, blokady, polityczny terror. Kapitalizm w najgorszej odsłonie. Zresztą trudno tu mówić o kapitalizmie, to raczej bandyctwo, które zostało sformalizowane i nazwane państwem. Taka jest niemal cała historia Boliwii. Od zawsze pieniądz wygrywał z przyzwoitością.


Średni wiek życia mężczyzn w górniczych miastach Boliwii to czterdzieści lat. Kobiety żyją niewiele dłużej. I zamiast środków zaradczych mamy terror związkowy. Nowi panowie, którzy zapomnieli, że jeszcze wczoraj ich ojcowie dostawali razy od wojska czy policji.
Ta książka jest wstrząsem. Jej czytanie nie wymaga od nas niczego wielkiego, tylko skupienia. Ale co i jak zrobić, by Innym ludziom było lepiej i łatwiej? To pytanie bez odpowiedzi, Nie da się całego świata zmienić i naprawić, ale nie można być też głuchym, niemym i ślepym.
To książka o relacjach. Sprzężenie stosunków międzyludzkich w Boliwii powinno skończyć się wybuchem. Tylko że historia tego kraju jest wręcz wyścielona ofiarami. Walka z wyzyskiem i niesprawiedliwym traktowaniem kończy się zazwyczaj krótkotrwałym kompromisem. Powaleniem kilku kolejnych związków, postawieniem pomników, a potem przychodzi codzienność. Niewdzięczna, okrutna, wciąż bez perspektyw. Tym mocniej wzrusza postawa Alicji, która w swoim cierpieniu próbuje udomowić zło. Próbuje je okiełznać.

Krytyka związkowców, polityków, korporacyjnych bonzów ciśnie się na usta. Ale autor nie jest tu stroną konfliktu. Jest dokumentalistą, który zostawia nas ze swoim tekstem. A my bezradnie chcielibyśmy wyć z rozpaczy nad tragedią, która dotyka tysiące kobiet i dzieci w Boliwii.
Po tej lekturze jeszcze mocniej chce się walczyć ze złem. Tym Tam, Tutaj i tuż Obok.
Przeczytajcie „Potosí”!

8,5/10

#Ander Izagirre

Urodzony w 1976 roku hiszpański reporter i podróżnik. Publikuje w „National Geographic”, „El País”, „El Correo”, CNN.com. Laureat European Press Prize za serię artykułów o zbrodniach wojskowych w Kolumbii. W swoich tekstach ukazuje skutki konfliktów zbrojnych, systemowej przemocy, zmian klimatycznych. Pisał m.in. o ofiarach katastrofy w Czarnobylu, o mieszkańcach wysp Panamy zagrożonych przez podnoszący się poziom wód, o zbuntowanych przeciwko mafii Sycylijczykach.

 

 

popularne