Patriotyzm


Turcja: obłęd i melancholia. Ece Temelkuran. Przełożył: Łukasz Buchalski. Książkowe Klimaty, Wrocław 2017. Seria: Z Innej Strony. 272 strony.

Po przeczytaniu, w czerwcu ubiegłego roku, bardzo dobrego książkowego reportażu "MERHABA.." Witolda Szabłowskiego, zapragnąłem "Turcji w swoim czytelniczym życiu". Z prośbą o pomoc zwróciłem się do wydawnictwa Książkowe Klimaty. I tak trafiły do mnie dwie książki: "Stambuł, Stambuł" mistrzowsko spisany przez Burhana Sonmeza i (właśnie) "Odgłosy rosnących bananów".” - tak pisałem w sierpniu 2019 roku, w leadzie recenzji ‘Odgłosów”. Kłamałem.

Bo dostałem też „Turcja: obłęd i melancholia”. Mamy rok 2022, a ja dopiero teraz sięgam po ebooka, który ostro „mnie porobił”.

To książka dla tych, którym się wydaje, że Polska to kraj w pełni demokratyczny, a Turcja to świetne miejsce na urlop. Po lekturze odechce wam się wyjazdów, a może wreszcie zdobędziecie się na czyny. Tu i teraz.

W 2018 roku podczas szóstej edycji forum „Europa z Widokiem na Przyszłość”, zorganizowanego przez Europejskie Centrum Solidarności w Gdańsku Ece Temelkuran została laureatką nagrody Ambasador Nowej Europy dla najlepszej książki o tematyce europejskiej wydanej w 2017 roku. Właśnie za książkę „Turcja: obłęd i melancholia”.

Ale ten reportaż – esej wcale nie jest wyjątkowy literacko. Raczej pełno w niej bałaganu i myśli porwanych. To manifest napisany z trzewi. Tkwi w tym siła tej narracji. Czyta się o Turcji, a myśli o Polsce.

Kiedy ma się e-booka trudno zakreślać, podkreślać, wykreślać. Czytam zawsze w ołówkiem w ręku. I rysuję, zarysowuję stronice; jedna po drugiej. Tym razem obok mnie leżał niezapisany notatnik. Zapisywałem, rozpisywałem, nadpisywałem. Jednak po czasie głównie robiłem screen shoty.

Dużo tego. Bo siła, eskalacja analogii między protezami demokracji w Polsce i Turcji, nasila się z minuty na minuty. Każda strona przynosi przerażenie. Brakuje ulgi. Pojawia się wściekłość.

Naturalnie, że tło kulturowe i historyczne rozróżniam. Że wiem, gdzie współrzędność. Że my to my, a oni to oni.

Jednak Recep Tayyip Erdoğan i Jarosław Kaczyński ze swoim orszakiem, to ludzie podobni. To ludzie źli. Jeden i drugi to satrapa. Ciemiężyciele, a nie zbawcy. Widzący jedynie czubek własnego nosa. Ojczyzna jest dla nich folwarkiem, a nie historyczną areną, na której mogliby się wykazać, by być zapamiętanymi jako wizjonerzy, a nie awanturnicy.

Człowiek na mównicy nie musi przywoływać współrzędnych ekonomicznych, wykazywać się konsekwencją ani prezentować racjonalnych argumentów. Wystarczy, że przypomina bliskowschodniego ojca, a wyborców ma w kieszeni”. - to jeden z wielu cytatów, którymi mógłbym zasypać mój tekst. Pokazują- ukazują, że”ciemny lud” wystarczy kupić, a potem „robić swoje, po swojemu, dla siebie i najwierniejszych wyznawców z partii”.

Pewnie, gdybym książkę przeczytał wtedy, gdy się ukazała (2017 rok), to wrażenie byłoby jedno: - Turcja wymaga pomocy. Teraz wiem, że to co mnie przeraża, dla partyjnych spin-doctorów stało się jakby mapą drogową. W Polsce uznano, że ci nad Bosforem nieźle kombinują. „Spróbujemy i my”. Niestety udało się. I tu, i tam, i w Budapeszcie. I wielu innych miejscach, niestety.

Wysłańcy (wybrańcy) naszej ojczyzny pobrali odpowiednie nauki od tureckiego despoty. I rządzą, i dzielą. Ale – chociaż tyle dobrego, że sad uznał, że Jakub Żulczyk się nie mylił

Ale zostawmy moją wściekłość. Wróćmy do tej MOCNEJ lektury.

Pokrewieństwo XXI wieku w politycznych odsłonach to jedna strona medalu, jednak Turcja to inny kraj, inna historia. Inne ofiary. Miliony ofiar.

Dlatego czytanie tej książki w odosobnieniu, bez wspomagania się innym pisaniem, jest zadaniem złym. Wyrabiamy sobie zdanie. Szafujemy opiniami. Ale wciąż za mało wiemy. Na początku tekstu przywołuje pisanie Witolda Szabłowskiego, Burhana Sonmeza oraz autorkę „Turcja: obłęd i melancholia”. I wiem, że to wciąż skąpo, wręcz licho. Ale nie da się wszystkiego ogarnąć, objąć, pojąć. Polecam jednak – dla szerszej perspektywy – książkę wydaną w Polsce prze Noir Sur Blanc; William Dalrymple - „Ze Świętej Góry” (Warszawa, 2017).

Czytałem to dzieło (tak, dzieło!) w ubiegłym roku. Relacja wyjątkowej podróży. W głąb siebie i ...”Gdy zdamy sobie sprawę, że w tej podróży towarzyszyły mu: wojna domowa w Turcji, ruiny Bejrutu, napięcia na Zachodnim Brzegu Jordanu i bunt fundamentalistów w Egipcie, sprawozdanie Williama Dalrymple’a staje się porywającą elegią dla ginącej cywilizacji wschodniego chrześcijaństwa”. (z noty wydawcy).

Nie będę pisał recenzji w recenzji. Jednak podpowiadam, że „Ze Świętej Góry” jest lekturą obowiązkową, a także uzupełniającą. Ece Temelkuran, bowiem w swojej książce w sposób powierzchowny pisze o pejzażu tego co dotykało Turcję przed powołaniem Republiki, a także co dzieje się dzisiaj na terenach, które Turcja zniszczyła. Zniszczyła jako Państwo.

Wracając do „Obłędu i melancholii”. Jest wiele fragmentów tej książki, które mają taką siłę wyrazu, że chciałoby się kopiować poszczególne strony i rozsyłać do polskich dziennikarzy i polityków. Zwłaszcza symetrystów. Bo:

Faszyzm nie zaczyna od zabijania ludzi, najpierw ich przemienia. Kluczem do jego zwycięstwa jest umiejętność przebudowania człowieka od środka. Najpierw usuwa szacunek do bliźniego, a prawdziwa „zabawa” zaczyna się wtedy, gdy zainstaluje w umysłach większości maszynę legitymizacji, która wywołuje uległość i pozwala znosić okrucieństwo. Aby zaistniało posłuszeństwo, charakter danego narodu musi już wcześniej ciążyć w stronę obłędu. Historia świata pokazuje, że gdy osobowość człowieka jest wystarczająco zachwiana, całe społeczeństwa mogą się zarazić faszyzmem, a nawet obłożnie zachorować i nigdy się już nie podnieść”.

Książkę czytałem szybko, ale nie będę ukrywałem, że z bólem i pełen złości i nieporadności. Bo przecież opowieść odeszła do lamusa, jakby wszyscy zapomnieli, że to co napisano jest pewnym drogowskazem. Tym co zobaczono, ale także tym, czego należy unikać. Jesteśmy ślepi i głusi. Staliśmy się niemowami.

Autorka nadal tworzy, nadal pisze. Ale i ona była naiwna. Kończąc swój wywód, jest pełna nadziei, ostrożnie, ale jednak myśli o lepszym świecie, o perspektywach dla Turcji, dla świata. A zmieniło się niewiele. Wszyscy poszliśmy jeszcze głębiej i szerzej w pustkę, ku zatraceniu.

W książce pisarka rzadko pozwala sobie na kpinę. Szyderstwo nie przystoi do przestrzeni, którą opisuje. Nawet w momentach, gdy „mruga” do czytelnika, to jakby przy okazji płakała. To gorzkie, przewrotne pisanie. Jednak literacka, socjologiczna zabawa, w której opisuje jak prezydent Turcji zachowałby się jako chłopiec, który zbił wazon, to pisarska „jazda figurowa na lodzie”. Z przekąsem, z biglem, zjadliwie, ale jakże trafnie ukazuje hipokryzję nie tylko tego polityka.

Chociażby dla tych kliku stron warto przeczytać „Turcja – obłęd i melancholia”. Bo tak pisze prawdziwa patriotka.


  • Autorka ukończyła Wydziału Prawa Uniwersytetu w Ankarze. Urodziła się w Izmirze, mieszkała w Stambule, a obecnie (2020) w Zagrzebiu. Jeszcze podczas studiów była korespondentką lewicowego „Cumhuriyetu". Potem pracowała dla CNN Turk w Wenezueli i Argentynie. W latach 2000–2009 pracowała w czasopismach „Milliyet”, a potem do 2012 w „Habertürk”. Z obu redakcji została zwolniona po napisaniu artykułów krytycznych wobec rządu, zwłaszcza te związane z masakrą w Roboski w prowincji Uludere w grudniu 2011 roku. Po zwolnieniu wyjechała w podróż po Bliskim Wschodzie. Jej felietony były również publikowane w czasopismach takich jak „The New York Times” i „Der Spiegel” czy „The Guardian”. (Za Wikipedią)


8/10

popularne