Wołanie lalki


 

Małe rączki.Andrés Barba. Tłumaczenie: Katarzyna Okrasko. Wydawnictwo Filtry, 2021. 144 strony.

Czy to ćwiczenie z pamięci? Wstęp do snu? Cz studium ludzkiego opuszczenia, zagubienia? Pytań, podczas lektury „Małych rączek” stawiałem bez liku. To czynność zwodnicza, zastępcza. Dlatego, niektóre fragmenty, czytałem kilka razy. A obok, w notesie zacząłem spisywać tytuły książek, które mi się narzucają, które mnie uwierają. Wciąż.

Andrés Barba świadomie wikła czytelnika w grę. Zabawę w skojarzenia proste i odległe. Dzieciństwo, pragnienie akceptacji, odrzucenie, samotność. A do tego te wirujące, świdrujące elementy: Śmierć Rodziców i Lalka. Odwołania literackie i oniryczne układają się zręcznie. Obraz staje się lichy, ale wyraźny.

Odwołania do realnego życia, bo ta historia mogła się gdzieś wydarzyć, są przerażające. Są jak trucizna, która na długo zostaje w czytelniku.

Pisarz swoją krótką historię zaczyna od tragedii. Rodzice Mariny giną w wypadku samochodowym. Ona też tam była. Czuła, widziała, przeżyła. Żebra na wierzchu, potrzebny zabieg na skraju karku. Jakoś to będzie. Nic się nie stało…? Stało się wszystko!

Dziecko nie mówi o rodzicach. Oni zamknęli się w formułce: Tata zginął na miejscu, a matka umarła w szpitalu.”

Pamięta ludzi, którzy wyciągali ją z wraku, że była spragniona, i pamięta kopczyk piachu, usypany na podłodze auta. Niewiele? To jest jej świat na pokaz, jej prawdziwy wszechświat bólu na zawsze zostanie w środku. Gdzieś między wspomnieniami sprzed tragedii i tuż po niej. Bo nic już nie jest takie samo.

Andrés Barba jest pozornie delikatny. Jednak to tylko gra. To nie jest bajka, opowieść dla dzieci. To przesłanie dla nas, dorosłych. To swoista podróż w otchłań naszego dojrzewania.

Powinienem sobie przypomnieć inną książkę Olgi Tokarczuk (np. „Lalka i perła”), ale to Anna In w grobowcach świata” wracała usilnie. Jakieś wyobrażenie, przerażenie. Tajemnica, uwikłanie. To wszystko powoduje nakaz skojarzeń.

Stało się jeszcze gorzej. Dla mnie, czytającego. Bo tego samego wieczoru, gdy skończyłem „Małe rączki” przeczytałem opowiadanie „Ciemna wiosna”. Unica Zürn i Andrés Barba to zestawienie piekielne. Silne. Za mocne. Bo w „Ciemnej wiośnie” mamy seksualny zapis dojrzewania małej dziewczynki. Ona relacjonuje. Ona widzi, ona wymyśla, zmyśla, rozmyśla. W „Małych rączkach” jest inaczej. Wszystko jest rozpisane na role. Grecki chór przejmuje prowadzanie narracji. A w tle lalka, a w tle los Mariny.

Świat iluzji i metafor.

Wszystko dzieje się powoli. Nikt nikogo nie pospiesza. Tło jest jednak inne. W cieniu: w umysłach głównej bohaterki i jej koleżanek z domu dziecka, dzieje się mnóstwo. Ona „obca”, „inna”, a „taka sama”, „bliska”. Marina jest jednak osobna. Bo pochodzi, wywodzi się z innej opowieści. Gdzie był Disneyland, własny pokój, wycieczki, kolorowanki, pluszaki. Gdzie byli prawdziwi, jeszcze nie tak dawno – żywi rodzice. A inne dziewczynki są „nie z tego, nie z jej świata”. Jak się dograć? Jak współgrać? Jak zrozumieć, porozumieć się? Są próby. Jest wymuszona kreacja „bycia razem”. Ale to wszystko teatr; to wszystko popiół. Życie, w którym nie mam uważności dorosłych, pojawia się pustka, którą trudno wypełnić.

Świat dziecka porzuconego, pragnącego dotyku, czułości jest niby prosty do ogarnięcia, zrozumienia. A jednak nieuwaga przynosi opłakane skutki.

Andrés Barba bezkompromisowo relacjonuje wydarzenia. Rozpisuje „efekt motyla” na głosy, westchnienia, pragnienia. I ten świat jest ułomny, boleśnie prawdziwy.

Zestawienie Mariny jako jednostki z rówieśnicami jako społeczności, daje fatalne efekty. W tym obrazie dorośli są jedynie statystami. Nawet wtedy, gdy ratują Marinę z wypadku. Robią „swoje” i znikają. Psycholożka wręcza bohaterce lalkę. To ma załatwić wszystko. Pomóc w walce ze strachem, bólem, tęsknotami. Ale nie pomaga. Jak u Brunona Schulza kukły nabierają znaczenia, nie ludzie.

Niemal wszystko przestaje być realne, suma zdarzeń uwieńczona przerażającym finałem.

A przecież wcześniej jest tyle symptomów, które pokazują, że może być tylko źle. Rywalizacja grupy z jednostką. Walka Mariny o dotyk. Kolorowe wspomnienia sprzed wypadku i szarobura rzeczywistość domu dziecka. Zabawa w zaplatanie warkoczy trawie. Głodówka i „profesjonalne”, lekceważące stwierdzenie lekarza, że „to tylko anemia”. Choroby duszy nikt tutaj nie zauważa. Nie chce, nie potrafi, nie może? Lekceważenie potrzeb dziecka zawsze kończy się tragedią.

Aby utwierdzić się w poczuciu tajemnicy pisarz stosuje wybiegi. Bo czytelnikowi chwilami zdaje się, że zaraz „to się zmieni, odmieni, zamieni, wymieni”. Że ktoś dostrzeże ten ból. To miotanie się dziecka. Opuszczonego. Zapomnianego. Ale nic się takiego nie dzieje. To ona, Marina przejmuje stery. Doprowadza do ostateczności siebie i „grecki chór”.

Zabawa „w lalkę” jest tylko pozornie niewinna. Sam zamysł traktowania kogoś przedmiotowo jest przerażający. Dziecko staje się manekinem. Zakazano mu mówić, czuć. Nasza epoka jest ukazana w całej krasie zła, obojętności, odczłowieczenia.

Tak jak kiedyś napisała Flannery O”Connor „cechą dramatu jest to, że autor za jednym zamachem odzwierciedla i osądza”. Z tym, że ten osąd jest jakby w tle, niewypowiedziany, wręcz głuchy. Ale czytelnika dopada, zniewala. Uwiera.

Literacka psychologia posiada skazę. Bo jest zapisem pewnego zamysłu, relacji. Dla jednych jest tylko wybrykiem, igraszką. Dla innych powodem do refleksji. Jednak; czy istnieje grupa, która takie pisanie bierze dosłownie? Czy dziecięca ekspiacja przeradza się w działanie? Czy jest żal za winy własnych występków? To infantylne pytania? Skoro tak, to po co i dlaczego piszemy, dlaczego czytamy?! By z naszym życiem zaczęło się COŚ działać, coś w nim zmieniać. Czytelnictwo, pisarstwo tylko jako hobby? Ok, ale wtedy, gdy czytamy kryminały i tanie romanse. „Małe rączki” nie należą do tego gatunku.

Los człowieczy ma w sobie sporo ułomności. Zwłaszcza, gdy się toczy w pojedynkę, w osamotnieniu, w zagubieniu. W dzieciństwie. 

Andrés Barba z całą stanowczością krzyczy do nas i na nas: - Zobaczcie, dostrzeżcie. Opamiętajcie się. Pomóżcie.

Warto ten głos usłyszeć, przeczytać.

9/10

popularne