Supły wnętrza


Węzły węzełki - Grzegorz Kielar, 38 stron. (Tarnowskie Centrum Kultury, Tarnowskie Góry 2016) 

Sugestywna okładka autorstwa Tomasza Pawlicy trafiła do mnie jako ostatni akord. Opowiem zatem jak było.
Poeta Grzegorz Kielar, którego wcześniej nie znałem wcale (moja wina, moja bardzo wielka wina!) napisał do mnie, czy nie chciałbym przeczytać jego wierszy. Na takie pytania zawsze (i dzięki Bugu) odpowiadam twierdząco. Bardzo szybko w mojej poczcie wylądował plik pdf. A potem? Czytałem inne książki, sam trochę pisałem opowiadań, wierszy, próbowałem skończyć powieść. Potem redagowałem ciekawą prozę, a dalej - jak co dzień - recenzowałem, nękałem ludzi literatury, by odpowiedzieli na pytania "Siódemki 7. Holdena". I byłbym zapomniał o wierszach Grzegorza, gdyby nie... moja słabość. Przeglądam co najmniej raz w tygodniu "spis rzeczy" napoczetych, niedokończonych; czy odpowiedziałem na wszystkie listy, czy w ogóle robię coś z planem i sensem, i wtedy - w tym rozgardiaszu - przegrałem wiersze z tomu "Węzły węzełki" na czytnik i.... od tego czasu przeczytałem go pięciokrotnie. Więc to co napiszę poniżej ma swoją historię.

Przygotowując ten tekst odnalazłem w sieci oryginalna okładkę tomiku, pozwoliłem sobie - w celach ilustracyjnych - zrobić mały kolaż.
A teraz już mówię, jak na spotkaniu terapeutycznym:
- Nazywam się Jarek i mam zaszczyt przedstawić Państwu największe odkrycie poetyckie tego roku (tom powstał w 2016 r.).
Dawno nie czytałem tak sugestywnej, tak prawdziwej, "bolącej" poezji. Tak bliskiej mojej historii z 2018 roku. Z depresją wylądowałem tam, gdzie wylądowałem. A ma to (tutaj) do rzeczy wiele, bo podmiot liryczny wierszy Grzegorza Kielara, był dokładnie w tym samym miejscu.
Niektórzy zarzucą mi ekshibicjonizm, ale mam to dokładnie tam, gdzie Andrzej Bursa miał "małe miasteczka".
O depresji nie należy milczeć. A mówić tak jak Grzegorz, na pewno tak.

Nie jest tak, że jestem pod wrażeniem tych wierszy, bo "jakoś" dotyczą mnie osobiście. To, nie tak. Do kilku mam stosunek wręcz wrogi. Ale jest w tym tomie wiersz - jakby z Szymborskiej wyjęty -, który zasługuję na promocję. Na powtarzanie. Wieczny kolportaż. Wiersz, w którym autor nie boi się zabawy słowem, w którym z całym przytupem oddaje ducha podmiotu lirycznego. Jeden z najlepszych kawałków, jaki przeczytałem w ostatnich latach. Cytuję w całości:

"po co tyle dnia po co nocy tyle 
ile się trzeba naprzeciągać nawstawać
naubierać naszarpać nabać się napłakać
ile naszukać nazgadywać nabylejaczyć
naudawać nadmuchać nachuchać
ile nachcieć żeby więcej żeby jeszcze 
żeby bardziej 
a potem znowu narozbierać się namyć 
nazasypiać 

ile się nawchodzić
w codzienność 
w conocność"
(Tyle tego, Grzegorz Kielar)

Toż to mistrzostwa formy i treści. Chapeau bas! Dla tego wiersza warto było się nachcieć i napatrzeć, naprzeczytać i nacieszyć. 

Jednak zdarzają się tu też niewypały. Niedoróbki. Nadinterpretacje. A jednak ten tomik stawiam wysoko wyżej od pewnej prozy, która od lewa do prawa jest zachwalana i nominowana w konkursach literackiej piękności. Chodzi mianowicie o "Psy ras drobnych" Olgi Hund.
Sceneria obu książek jest ta sama. Oddział afektywny. U Kielara - męski, u Hund - mieszany. U Kielara czuć brud, smutek, radość, miłość, zwątpienie, fetor wc, lizol korytarzy, smród palarni oraz zapach perfum pielęgniarek. A u Hund jest efekciarstwo. Kilku pacjentów, kilka pacjentek. Zgłupieli i tyle (w tym narratorka).
Poezja znowu wygrała! Bo jeśli pisać o innych, to tak jak w wierszu "Nowy"

"na obserwacyjnej nowy
po trzech dniach odzyskał mowę i władzę w nogach 
poprosił niebieskiego dresa by zadzwonił do ojca i powiedział 
że tu na sali jest za dużo słońca 
a kiedy idzie spać to chciałby mieć
zasłonięte oczy" 

Nie wiem jak to zrobicie?! Ale koniecznie przeczytajcie wszystkie wiersze z tego tomu, bo gadają głośno i wyraźnie... Tylko czasami czuć przeciąg...
Nota: 9/10

popularne