Kryzys? Panie, jaki kryzys?!




Nie ukrywam, że obawiałem się zaprosić Jakuba Winiarskiego do "Siódemki 7. Holdena". To nie strach przeszywający, lecz bojaźń wynikająca z obserwacji. 
A znam kolejnego mojego gościa głównie z wpisów w sieci, w grupie "Jak minął twój pisarski tydzień". Jego posty są pełne pasji, a komentarze nie pozostawiają wątpliwości; "wiem jak jest i nie dam się przegadać". 
A do tego z Winiarskim spałem dzisiaj w nocy... Znaczy zasnąłem z jego bohaterami, którzy błąkają się po moim e-czytniku, w którym przechowuję trzy książki Jakuba Winiarskiego. 
Do tej pory na blogu znajdziecie recenzję tylko jednej opowieści mojego gościa, ale obiecuję, że niebawem pojawią się kolejne teksty. Bo jest o czym pisać. Uwierzcie mi na słowo, a tymczasem oddaję Was w szpony Winiarskiego, który nie tylko mówi interesująco, ale i... kontrowersyjne stawia tezy. 
Zapraszam! 

1/ Trzy pańskie święte książki, to:

- Trudno mówić o "świętych książkach", skoro gdyby nie siedem grzechów głównych, nie byłoby żadnej dobrej literatury. Powiedzmy jednak, że każda książka napisana dla niej samej, bez oglądania się na rynek, koszta, zyski, mody, a nawet czytelników - ma w sobie coś "świętego". Choćby to była tylko "święta" pycha autora, który miał kaprys albo nawet głębszą potrzebę (choć kaprysy zwykle są trwalsze) i napisał to, co miał chęć napisać. Moi ulubieni "pyszałkowie" to: Gombrowicz, Proust, i Czechow, który choć żył krócej niż ja już żyję, wciąż jest pisarzem, do którego wydaje mi się, że jeszcze muszę dorosnąć. A książką, która zawsze daje mi przyjemność, gdy po nią sięgam, jest "Out of Sheer Rage" Geoffa Dyera. Najzabawniejszy opis wszelkich pisarskich frustracji, jaki czytałem. 

2/ Gdy myślę o poezji, to wiem, że....

- Wszyscy za mało jej czytamy. Powinna być pod ręką w każdym miejscu pracy, w firmowych kafeteriach, na przystankach autobusowych i na peronach, w kawiarniach i poczekalniach. Dostępna i różnorodna. Od klasyków po awangardzistów. Zgadzam się z Baudelaire'm, który twierdził, że człowiek, który jest w stanie wytrzymać dzień bez przeczytania choćby jednego wiersza, jest świnią. A zatem... Choć niektórym pewnie i czytanie dwóch wierszy dziennie by nie pomogło.

3/ Czy tłumacz jest współautorem książki, czy tylko kopistą?

- Nie jest "współautorem". Jest autorem przekładu, ale jego przeżycia są inne niż przeżycia autora, który historię wymyślił, napisał, cyzelował. "Kopista"? Też nie. Tłumaczyłem w życiu niewiele i tylko dla siebie, ale w żadnym wypadku nie byłem "współautorem" czy "kopistą". Czułem się raczej jak ktoś, kto wykonuje akrobacje. Tak, akrobata. Powiedzmy, że tłumacze to akrobaci języka.

4/ Najlepsze polskie Wydawnictwo....

- Oczywiście to, które najbardziej szanuje autorów, redaktorów, i ich pracę. Niestety, zapomniałem jak się nazywa.

5/ Czytam kryminały, ponieważ....

- W zasadzie nie czytam kryminałów. Nie szukam w literaturze zagadki, nie kręcą mnie twardzi (czy miękcy) detektywi i komisarze. Wolę pisarzy, którzy przypominają mi, jak należy patrzeć i słuchać, żeby widzieć w ciemności i słyszeć niesłyszalne. Jednego autora kryminały czytałem w ciągu ostatnich lat z przyjemnością. Islandczyka Arlandura Indridasona. Ponieważ policyjna intryga jest u niego drugorzędna, a życie jego bohaterów tak samo "nudne" i "nieciekawe", jak u Czechowa, Carvera, Cheevera, Munro, Gallant, Petera Ornera, Andre Dubusa, czy Breece D'J Pancake'a. Niestety, takich jak Indridason jest garstka (moje ostatnie odkrycie: James Ellroy; ale on przekracza ramy gatunku, wchodzi w buty historyka epoki). Większość autorów kryminałów nie ma ani oka, ani ucha do tego, co moim zdaniem istotne i warte uwagi. Piszą ci ludzie w zasadzie scenariusze filmów akcji klasy B czy C, tyle że bez didaskaliów, za to ze szczątkowymi opisami stanów ducha i materii. Szanuję ich wysiłki i chęć dostarczenia tzw. uczciwej rozrywki, ale to nie jest literatura dla mnie.

6/ Polska literatura jest w kryzysie?

- W 2018 Booker International dla Olgi Tokarczuk za "Flights", amerykański Pulitzer dla Martyny Majok za "Cost of Living", trudno więc mówić w połowie roku 2019 o kryzysie w polskiej literaturze (choć Majok być może wolałaby być uznawana za dramatopisarkę „amerykańską polskiego pochodzenia”, wszak pisze po angielsku, jak kiedyś Conrad). A to, że większość bieżącej produkcji literackiej nie zachwyca, to przecież norma. Z każdych 50 lat zostają 2-3 nazwiska. Nie przeszkadza to jednak temu, że znacznie liczniejsze grono cały czas pisze, bo lubi i ma chęć „bycia publikowanym”. Publiczność zresztą nie jest wymagająca, mało kto umie czytać naprawdę, więc rynek ma się nieźle, biznes się kręci, nagrody są przyznawane, ambicje (ambicyjki) zaspokojone, mamy swoich autorów kryminałów, mamy fantastów i felietonistów, mamy grono starszych i młodych poetów, mamy pięknoduchów i autorki zaangażowane. A jak ktoś szuka czegoś ambitniejszego – jest Waldemar Bawołek, bez wątpienia odkrycie dekady, jeśli nie dwudziestolecia. Trzeba by więc naprawdę jakiegoś malkontenta, żeby narzekał na procesy, które są naturalne i od co najmniej dwustu lat wyglądają tak samo. Jest o tym kilka dobrych książek, jak "Ekonomia prestiżu" Johna F. Englisha, "Republika literatury" Pascale Casanovy, czy moja ulubiona How to Win the Nobel Prize in Literature” Davida Cartera. Poza tym – i niech to nie zabrzmi cynicznie, bo to tylko rozpoznanie sytuacji – Polska jako państwo demokratyczne jest w kryzysie, dla literatury powinny być to więc złote lata, bo zawsze tak jest, że jak w kraju zamęt, to pisać łatwiej, czarne i białe ładnie rozdzielone, szarości też uwypuklone, a i świat się interesuje takim krajem (i jego autorami) bardziej. Tematy leżą dziś na ulicy, to pewne, czasem brunatnie maszerują, czasem głupawo skrzeczą z katolickiego radia, z upolitycznionej telewizji lecą ciurkiem. Więc tylko brać i robić z tego doskonałą, zabójczą prozę. Młodym autorom i autorkom doradzałbym w tych idealnych warunkach wyłącznie jedno: piszcie na wkurwie. Nie dajcie się ułagodzić. Nie pozwólcie, żeby was przekupiono. Patrzcie na rzeczywistość wokół was bez litości i opisujcie bliźnich bez lęku, że wyjdą z nich śmieszne potwory. Oczywiście, że wyjdą potwory. A co byście chcieli?

7/ Czytam recenzje, ponieważ...

- Recenzje w typie "natchnionych" notek blogowych czy gazetowych interesują mnie mało. Wolę przekrojowe eseje na temat tego czy innego autora. Teksty w rodzaju tych, jakie można znaleźć w "The New Yorker", "The New York Review of Books", czy "Harpers". Czytam też książki pisarzy, którzy piszą o książkach, jakie czytali. Tak ostatnimi czasy dzięki esejom Jonathana Franzena trafiłem na Williama T. Vollmanna, dzięki "Am I Alone Here" Petera Ornera trafiłem m.in. na Eudorę Welty i Johna Edgara Widemana, a po "Howards End is on the Landing" i "Jacob's Room is Full of Books" Susan Hill pomyślałem, że warto będzie znów zajrzeć do V.S. Naipaula i Virginii Woolf. Pisarz rozważający ze znawstwem i wrażliwością zalety tekstów innego pisarza – ten typ recenzji lubię najbardziej.



@Jakub Winiarski

Jakub Winiarski. Prozaik, poeta, krytyk literacki i prawdopodobnie najskuteczniejszy polski nauczyciel pisania. Jego wychowankowie to m.in.: Katarzyna Kołczewska, Marta Zaborowska, Nikodem Pałasz, Dorota Ponińska, Iwona Grodzka-Górnik, Jolanta Czarkwiani, Matylda Man, Natalia Bukowska, Magdalena Żelazowska, Joanna Onoszko, Sandra Stawińska i Kasia Kowalewska – ta lista stale się wydłuża. Od 1 czerwca 2010 do 31 sierpnia 2013 redaktor naczelny „Nowej Fantastyki” i kwartalnika „Fantastyka Wydanie Specjalne”. Tych, którzy chcą pisać potencjalne bestsellery, szkoli w Pasji Pisania oraz Instytucie Badań Literackich. Okazjonalnie uczył także w krakowskim Studium Literacko-Artystycznym przy UJ oraz Maszyniedopisania. Na FB ma grupę „Jak minął twój pisarski tydzień?” (nazwa pochodzi od kultowego pytania, jakie pada na jego kursach), w ramach której prowadzi m.in. bezpłatne spotkania z cyklu Warsztat Pisarza. Do tej pory opublikował siedem książek. Trzy poetyckie – „Przenikanie darów” (1995), „Obiektyw” (1997), „Piosenki starego serca” (2011), dwie powieści oraz we współpracy z Jolantą Rawską „Po bandzie, czyli jak napisać potencjalny bestseller” (2015) i razem z Piotrem Ibrahimem Kalwasem „Archipelag islam. Czas Koranu, czas zmiany”, zbiór 17 rozmów pisarza-ateisty z pisarzem-muzułmaninem na temat islamu, Koranu, terroryzmu i sytuacji współczesnego świata, którego islam jest, jak się wydaje, nieusuwalną częścią.

Więcej na:

Fot: ze strony jak wyżej 


popularne