Vendetta


Blask. Grzegorz Pul. Wydawnictwo Eperons-Ostrogi, Kraków 2024

7,5/10


Grzegorz Pul i jego teksty? Znam je na wylot. Publikuje w TY.TU. L-e i innych magazynach. A książki?
„Ni szagu nazad, czyli sztuka łowienia wspomnień” jest bliźniacza z nową pracą pisarza. „Blask” i mężczyzna zmęczony życiem, pełen tajemnic. Tak było w pierwszej książce, tak jest w nowej.

Czy „Blask” jest kryminałem? Pozornie. Tak naprawdę to opowieść o tajemnicy, która niszczy od środka, która nie pozwala normalnie oddychać, żyć.


„Blask; morderstwo osiemnastoletniej Klary. Marek wielokrotnie gwałcony na dołku. 25 lat męczarni. Marek jakimś cudem odnajduję się w Anglii, ma rodzinę, dobrze prosperującą firmę, ale wewnętrznie jest wrakiem człowieka. Zatem niemal codziennie pije i ma już dosyć udawania. Rzuca wszystko i wraca na miejsce zbrodni. Klara była jego dziewczyną. On na pewno jej nie zabił, ale po tym morderstwie zwiedził Europę na ciągłym haju: heroina, kokaina, trawa. Zaufał mu pewien Anglik, nauczył go wszystkiego, potem oddał mu firmę i córkę. Marek harował codziennie po 12 godzin, ale nie nawiedził pracy, żony, dzieci, samego siebie. Morderstwo Klary i gwałty w areszcie zrobiły z niego człowieka, którego męczyło, uwierało dotychczasowe życie. ZEMSTA, to jedno słowo trzymało go przy życiu. Zemsta na mordercy Klary. Zemsta na współwięźniu i więziennym strażniku.


Dlaczego i skąd u mnie pewność, że „Ni szagu nazad, czyli sztuka łowienia wspomnień” jest podobne do „Blasku”.

Są mikroelementy, takie jak zainteresowanie Marka sprzętem wędkarskim. Poza tym alkohol i papierosy. Poza tym mężczyzna, którego cień to „ciemność w grobie”. Poza tym przyjaciele, którzy widzą i wiedzą, że Marek wrócił do Polski w jednym celu; rozprawić się z przeszłością.


Minęło sporo czasu, ale przyjaźń nie zatarła się na tyle, by z niej nie skorzystać. Jeden został prokuratorem, drugi gangsterem. I w całej opowieści ważne jest też pojawienie się kochanki Marka. Poznał ją w knajpie, przypadkowo, ale potem otwarcie opowiedział jej wszystko, co czyniło z niego człowieka umęczonego, żądnego zemsty.

Zaufał jej bezgranicznie.


Nie będę więcej zdradzał, opowiadał. Fabuła jest przezroczysta. Od początku wiadomo, że będą trupy, że będzie odwet. Że będzie wódka, gin, whisky i trawka. Że będzie grzebanie w przeszłości, bo tylko to uratuje Marka. Tylko rewanż jest istotny.


Jak traktować książkę Grzegorza Pula? Czy to kryminał, czy raczej portret umęczonego człowieka? Kochał Klarę ponad wszystko. Nienawidzi pobytu w areszcie, ale dlaczego w takim stanie po 25. latach wraca do Białegostoku? Czy 25. jest jakimkolwiek symbolem?

N początku dowiadujemy się, że firma Marka dostała spory kontrakt, Taki, który na lata pozwoli mu i jego rodzinie żyć na odpowiednio wysokim poziomie. Ale Marek ma to gdzieś. Nie obwieszcza, że wyjeżdża. Pakuje niewielką walizkę i ucieka. Najpierw Warszawa, potem Białystok. Następnie planowanie i realizowanie zemsty. W tym wszystkim pomaga mu Marta. Kochanka niemal doskonała.


Darzę sympatią autora. Bez liku czytałem jego opowiadania i tam też odnajdywałem pierwiastek samotnego mężczyzny, który musi – chce – powinien zmienić, odmienić swoje życie, odbudować je.

Czy „Blask” jest analizą człowieka umęczonego, wykorzystanego, przegranego? Tak i nie. W Anglii zbudował firmę, którą przejął po teściu, wiodło mu się wręcz rewelacyjnie, a jednak przeszłość wewnętrznie krzyczała i wrzeszczała. W momencie, w którym firma zyskuje duży, dobry kontrakt Marek wyjeżdża, by „wykonać polecenia ducha”. Nieważne stały się pieniądze, rodzina, angielscy znajomi. Ważna stała „odpowiedź” na pytania, które męczyły go tyle lat.

Później pojawiają się sprawy codzienne. Spotkanie z prokuratorem, by dostać się do akt sprawy morderstwa Klary. A gościna u starego przyjaciela, a teraz gangstera pomaga mu zdobyć odpowiedni asortyment do zlikwidowania jednego z oprawców, drugiego po prostu podpalił i poczuł ulgę, że „gnoja ni ma już wśród żywych”.

Znajomość z autorem pozwala mi postawić tezę, że kryminalna osnowa jest tylko literacką dekoracją. Najważniejszy, tak jak w poprzedniej książce Grzegorza Pula, jest człowiek pełen bólu. Człowiek wyniszczony, odczuwający przeszywający ból i niepotrafiący pogodzić się z paskudną przeszłością.


Grzegorz Pul rysuje i maluje. Dokładnie przedstawia nam bohaterów powieści, dokładanie łączy rozdziały dotyczące „wtedy” i „tu i teraz”.

Marek jest cieniem, zmęczony udawaniem, że zbudował dużą firmę. To kolejna ozdoba, Marek odzyskuje kawałki siebie, gdy poznaje Martę. Trzydziestopięcioletnia urzędniczka na wysokim stanowisku, mężatka od ośmiu lat, która wie, że mąż ją zdradza. Jakieś molekuły emocji, atomy nieszczęścia połączyły Marka i Martę. Wspólnie wdzieli przyszłość w lepszych barwach, ale Marek najpierw musiał rozliczyć się z czasem przeszłym. Z oprawcami, którzy gwałcili go w areszcie. Ale najważniejsze pytanie, które sobie stawiał, brzmiało: - Kto i dlaczego zabił Klarę, Przecież odprowadził ja do domu, potem poszedł spotkać się z przyjaciółmi. Pili tanie wino, malowali graffiti, byli razem w parku i to w parku odnaleziono ciało ukochanej Marka. Dlaczego, jak, po co i KTO?


Jedno jest pewne: Marek pamiętał każdy szczegół z dnia morderstwa i tych dni, które spędził w areszcie, Wypuścili go, bo miał mocne alibi. Ale jak żyć, jak dalej funkcjonować po tym co się stało?

Białystok stał się miejscem przeklętym. Marek wyjechał, Marek uciekł, Marek chciał zapomnieć.

Marek wrócił, znowu uciekł i nie zapomniał. Marek, niezależnie od finału, zaplanował zemstę.

W długim trwaniu, udawaniu , że jest mężem, ojcem, szefem firmy wrócił do miejsca, które bardzo się zmieniło, ale Białystok miał swoich bohaterów. Niektórzy pomogli, inni zginęli.

Zabawny, ale i inspirujący jest Epilog; rozmowa Adama (prokuratora) z Mankiem (szefem, gangsterem). Opowiadają – przedstawiają scenę z malezyjskiej plaży, gdzie pewna para raczy się koktajlami i słońcem oraz bryzą morza i drinkami na bazie ginu, ulubionego napoju Marka. Niby to zmyślenie, a może jednak olśnienie. Bo czy Marek żyje, a co z Martą. Pytania otwarte,, ale Adam i Maniek kwitują je śmiechem.


Nie ukrywam, że bałem się o Marka i matkę Klary, gdy byli gotowi do skoku z balkonu. Już chwycili barierki, już, już... wreszcie uwolnienie i kpiący ton Marka: „Nic na mnie nie macie”. Adam wylicza dowody, a Marek śmiejąc się, znika.


Ci, którzy go gwałcili, zniknęli, dowiedział się kto i dlaczego zabił Klarę i czy jego świat się zmienił? Możliwe, bo była Marta. Możliwe, bo osiągnął cel. Czy ziściło się marzenie o zemście, czy teraz będzie dobrze, lepiej, inaczej?


Grzegorz Pul ma umiejętność budowania postaci pokiereszowanych. Tak było w pieszej książce, tak jest teraz. Podoba mi się , że jest szczególarzem, gdy opisuje Białystok w 1989 roku i ten, teraz. Dla mnie ważna jest także woda. Częste obywanie się, jakby chciał zrzucić z siebie maskę. Po każdej ablucji Marek czuje się lepiej, jest gotowy do akcji, do rewanżu,


Czytajcie „Blask” i nie róbcie przerw. To się czyta na jednym oddechu, przy kawie i paczce papierosów, które zresztą namiętnie palą bohaterowie powieści.

I tak na koniec: bardzo interesująca okładka.

popularne