Rodziny potrząsają torbami


 

Dziewczynki zawsze mówią prawdę. Rosa Berbel. Przełożył Paweł Orzeł. Fundacja Duży Format, Warszawa 2023.

8/10


Czy też przegapiacie książki? Nie, nie na rynku, ale we własnych bibliotekach? Przez tydzień układałem stosy zadrukowanego papieru. Poezja, proza, dramat i gatunki pośrednie. I tak wpadła w moje łapska książka poetycka: „Dziewczynki zawsze mówią prawdę". Autorzy? Rosa Berbel i przekład Pawła Orła.

Cieszę się z tego znaleziska.


Były lata, że jeździłem do Granady na kursy językowe. Ale więcej czasu spędzałem w Alhambrze. Nie mogłem oderwać, odkleić się od tego miejsca. Kursy opłacone, ale łazikowanie wśród rozkrzyczanych turystów, a zwłaszcza studentów i smakowanie tapasów w licznych restauracji, to było moje zajęcie. Oczywiście „dogadam się” po hiszpańsku, ale Paweł Orzeł to Paweł Orzeł. Nie tylko mówi, pisze, ale przede wszystkim czuje hiszpański. A Rosa Berbel łatwego zadania przed nim nie postawiła. Gra słów, jak gra w klasy, tylko z pozoru należy do łatwych.


Dziewczynki zawsze mówią prawdę”, ale czy całą? Zdaje się, że często prawdą jest milczenie, albo czytanie między wierszami. W tekście tytułowym pada piękna fraza, obarczona jednak fałszem lub (raczej) niedomówieniem:

Pozostawać tam przez miesiące

może przez lata, pod obrusem,

do czasu własnego stołu

w nowym domu”


Mowa tutaj o tajemnicy, a ta przenigdy nie lśni prawdą, ma swoje odcienie.

Cokolwiek by nie powiedzieć o „przydługim” wierszu to widać, czuć polskość, odczuwam słowiańskie tłumaczenie. To nie jest zarzut, wręcz przeciwnie. Paweł Orzeł „namęczył się”, byśmy poczuli hiszpańską pieśń. „Dziewczynki zawsze mówią prawdę” ma swój rytm, melodie i warto przeczytać ją wielokrotnie. Cicho, ciszej, a potem głośno, wręcz wrzaskiem można przekonać odbiorcę (siebie?!), że to jest utwór, który jest zaplanowany, a nie zlepkiem kilkudziesięciu słów. Bo to pieśń!

Kilka cytatów:

- „Dziewczynka odkrywa w graciarni

męskie ciało”.

    - „Ona pozostaje potem w ciszy

przez wiele lat”.

  • Książki nic nie dają, nie karmią

głodnych ust,

które krzyczą przy kolacji,

które

proszą o chleb i dom, i bezwarunkową miłość”.


Ale to nie jedyny wiersz – pieśń. Bardzo do gustu przypadł mi utwór „Mass media”. Rosa Berbel pisze tak, jakby scenerią wiersza był motel, bo na pewno nie dzieje się to w domu...

Z tego pokoju dobiegaj a dźwięki wiadomości.


Zostawiasz włączony telewizor

kiedy jesteśmy razem w łóżku.

Przeszkadza mi wiedza, że jest coś poza tym tutaj,

że jest coś bardziej bieżącego od nas.

Wiedza, że są tacy, którzy umierają

w pomszczeniach obok,

że bomby spadają na szpitale,

że dziewczynki są gwałcone

albo zderzają się samochody na A-92

w tym samym momencie, kiedy myślimy

o tym, że robimy to może

trochę za szybko”.


Świdrujący mocny tekst. „Szerokie w ramionach” tłumaczenie.


Książka jest podzielona na etapy – rozdziały – legendy. I cóż z tego skoro mamy spójność rytmu. Ta poezja – tak powtarzam się – gra (śpiewa). Czasami są to krótkie zwrotki, innym razem przewlekłe sonety. Ale duet autorów wciąż ten sam, ich styl jednorodny.

Dziennik Podróżny” – tak zapisałem na obwolucie jakiś czas temu, czyli musiałem przeglądać „Dziewczynki zawsze mówią prawdę”. Teraz po kilkukrotnym „przemieleniu” tej poezji, okazuje się, że moja pierwotna definicja sprawdza się w stu procentach.


Bo jedziemy, idziemy, stoimy, biegniemy, ale wciąż w drodze, „w której strach będzie tylko wymówką”.

A skoro o pieśniach mowa, to mamy tu coś zupełnie wprost; wiersz zatytułowany „Stare piosenki dla innych żyć”:


Znów ratujemy te dawną muzykę,

przy której wciąż tańczymy,

ruiny innego świetlistego czasu,

imiona i głosy, które uważaliśmy za

martwe.


I nie wiemy już,

czy zaczynamy kochać z przyzwyczajenia,

czy przez nowość cudów”.


Smutno? Nie! Nowe otwarcie? Być może. Na pewno przystanek, by zadać kilka pytań, by spróbować postawić granicę, co dobre, a co wątpliwe.

Zresztą ten zeszyt jest cały powątpiewania i zastrzeżeń. A najdobitniej odczuwam to w finale książki, która nazywa się „Poczekalnia dla niecierpliwych matek”. To tu padają takie frazy jak: - „nasz strach odsłania raj” - „głuche i rozgadane” - „szpitalne pytania, które nagle stawiamy z niechęcią” -: „jest tylko szorstkość, te ruiny w rękach wszystkich kobiet na sali” - „szpital jest teraz domem głodnych kobiet, a olbrzymia dziewczynka śpi”.

Mógłbym tak dalej i więcej, ale to wystarczy, to jest tak ujmujące i zajmujące, tak piekące i drapiące po duszy, wręcz krępujące.


Wskazując na pracę Pawła, trzeba zaznaczyć jedno, jego znakomita znajomość prawowitego języka utworów, pozwala mu na wychwytywanie niuansów, a tych w tomie jest sporo, bo sam próbowałem przełożyć krótki utwór „Jedna matka nie jest wszystkimi matkami”. Wyszedł mi zakalec; może dlatego, że wiersz zbyt smutny, a może dlatego, że mój hiszpański jest „mówiony”, a to poezja najwyższej próby i dla Pawła to pewnego rodzaju łatwość, zwłaszcza że sam jest poetą i prozaikiem.


Rosa Berbel (1997) młoda poetka jest absolwentką Uniwersytetu obok, którego spacerowałem. Gdzie hiszpański brzmiał jak świergot ptaków. Były wprawdzie grupki skupione, czytające lub coś notujące, ale zasadnicza grupa była rozgadana, prowadząca ożywione dyskusje. Do której grupy zaliczyłbym Berbel, szukając ją w tłumie (tylko) po znakach, którymi wypełniła książkę? Byłaby wszędzie, tak jak wszędobylska jest ta lektura. Brzmiąca dosadnie po polsku.


Momentami zastanawiałem się nad „pewnego rodzaju” naiwnością poetki, a raczej przekazu, ale to raczej kwestia mojego nawyku, by doszukiwać się „krzywizn” w skomplikowanym świecie liter. Wystarczy, a raczej należy przeczytać wybrany utwór kilkakrotnie i moje marudzenie mija. Nie zawsze przeradza się w zachwyt, ale niemal zawsze w zrozumienie.

Jakby tego było mało, to bardzo podoba mi się okładka autorstwa Darii K. Kompf.


popularne