Nie tłumacz się, jeśli nie znasz języków
Nie
ma i nie będzie. Magdalena Okraska. Wydawnictwo HA! ART, Kraków
2022. Seria Esej, 308 stron.
JESTEM
PIEWCĄ WOLNOŚCI SŁOWA, ale nie każdy skowyt musi mi się
podobać!
Przeczytałem
i zapłakałem. Nad pychą Autorki…
Nie
ma i nie będzie… więcej taniej wódy i skutecznego leku na raka…
Lament. Płacz nad losem alkoholika… Nad chorym… Ironizuję, bo
inaczej się nie da, inaczej nie można!
Jezus
w spódnicy krążył po Polsce i upadał więcej niż trzy
razy…
Lewicowe
to do bólu, Dziennikarsko należyte, ale pisanie z tezą i pod tezę
przekroczyło pewne granice dobrego smaku. Mamy zatem HOŁD złożony
samej sobie, a nie bohaterom!
Tacy
starzy ludzie jak ja pamiętają Józefa
Kuśmierka.
To jak pisał, jak żył, jak wędrował po wsiach i małych
miasteczkach. Był socjalistą! Z życiorysu, z pisania, z myślenia,
z udawania. Miał w sobie siłę zjednywania sobie ludzi, miał też
tuziny wrogów. Na pewno był naturalny, na pewno był
sobą.
Magdalena
Okraska stara się być (również) autentyczna, a jednak jest
sztuczna. To znaczy jej przekaz to na pewno nie reportaż, to na
pewno nie esej. Może adaptacja? A może nowa wersja dadaizmu?!
Nie!
Nie! To gawęda przy kuflu piwa o tym, że „było tak pięknie”,
a przyszła banda nieczułych satrapów i wszystko rozdrapała,
rozkradła, unieważniła. Banda bez empatii dla Polski, dla Polaków,
dla Ducha Przeszłości.
Nie
może dziwić, że Mateusz
Morawiecki
przekonuje, że to „Nie ma i nie będzie”, to ważny głos w
dyskusji. Tylko; jacy antagoniści, taka dysputa.
Magdalena
Okraska
to „plastelinowa wichrzycielka”. Ulepiona z własnych
rozczarowań. Swój ból stara się udowodnić na przykładach upadku
Wałbrzycha, Myszkowa, Ozorkowa… Całej Polski.
Kolaże…
ze sztandarów młodzieży ZSMP…
Nie
wyzłośliwiam się! Raczej próbuję się odnaleźć w tej satyrze
na demokrację, na kapitalizm…
Magdalena
Okraska – jak znamionuje Wydawca – kształci się
w
zawodzie: pracownik socjalny. Może ta książka, to „materiał na
zaliczenie”? Może wymóg jest taki: - „Zrozumiesz drugiego, jak
poczujesz się tak jak on!”. Idea słuszna, ale w tej książce nie
ma współodczuwania. Jest mądrzenie się.
Dobieranie
faktów wygodnych dla autorki. Wyciąganie z kapelusza tanich
chwytów. Zamiast zrozumienia – porozumienia jest PYCHA i
wypełnianie formułki: Mój tekst to «utwór literacki
ośmieszający i piętnujący wady ludzkie, obyczaje, stosunki
społeczne itp.».
Kiepska
rekomendacja, skro wykonanie jest parodią przytoczonego prawidła.
Gdzieś około 1990 roku miałem (nieukrywaną) przyjemność poznania Józefa
Kuśmierka. Facet wyglądający jak menel miał MOC i SIŁĘ.
Słuchałem Go z rozdziawioną paszczą. Młodemu gryzipiórkowi
Mistrz mówił; co w pisaniu jest ważne. Wzrok, słuch. Serce, mocna
wątroba i (czasami) mózg.
Nie
wiem, czego zabrakło w koncepcji „Nie ma i nie będzie”, ale to
książka komediowa, wcale
nie stanowiąca manifestu
uciśnionych, lekceważonych, odtrąconych, pominiętych!
Pycha
kroczy przed upadkiem… Niestety ten banał mamy w tej książce
ukazany w pełnej krasie.
To
nie tylko Polska polityka, gospodarka jest pyszna. To autorkę gubi
jej przedziwna pewność siebie.
„Nie
ma i nie będzie” to wzorowa antyteza dziennikarskiej roboty! Te
resentymenty godne śmieszków z Prawa i Sprawiedliwości.
Gdy
Ziemowit Szczerek, dobry mistrz słowa, zachwala tytuł i pisze w
pierwszych słowach: „To ważna i potrzebna książka, kupa roboty
i masa czytania”, to krew mnie zalewa. W PRL-u podobnie można było
napisać o książkach telefonicznych. Też były potrzebne. Ktoś
włożył w nie KUPĘ roboty i była masa czytania.
Och,
Ironio!
Szczerek
jest jeszcze mocniej zabawny, gdy pisze o autorce jako ostatniej
sprawiedliwej. Ostatni Mohikanin, który rozmawia „z ostatnimi
ludźmi”. To do cholery nie
jest
„Droga”. To nie Cormac McCarthy.
To
raczej Jerzy Urban, ale nie ten zza pulpitu rzecznika rządu, ale
ten, który pisał dobre reportaże i ten, który z tezą wydawał
kiedyś popularne „NIE”…
Kiedyś
były dworce pełne, kopalnie wydobywały potrzebny węgiel,
pulmonolog miał wolne terminy, a kraj był miodem i mlekiem
płynący.
Boże
jakie to naiwne. Bajka dla młodzieżowej, lewicowej „bojówki” z
PiS…
Historia!
Tak, historia też była kiedyś piękna. Teraz, przez niektórych
jest podle wyśmiewana, ale Magdalena Okraska walczy i leżąc od
chałupy do chałupy, popijając browar, opowiada nam, jak „dobrego”
Popiela zjadły myszy. Co tam?! Myszy?! Szczury!
„Ekscentryzm”
polskiej (wciąż młodej) demokracji jest rozpisany jako opowieść
o upadku ludzkiej godności.
Nie
ma tematów TABU. Piszmy o wszystkim. Jak leci. Nie mam z tym
problemów. Ale mam
dylemat, czy każdy głos powinien być traktowany poważnie?!
Rafał
Woś próbuje być zabawny i stwierdza, że „Robert Lewandowski zna
się na strzelaniu bramek. Makłowicz na gotowaniu. A Magda Okraska
na tym, co się wydarzyło w trzech ostatnich dekadach” w małych
miasteczkach.
Parafrazując
wiersz Andrzeja Bursy; „mam w dupie małe miasteczka”. Bo jeśli
Lewandowski byłby takim piłkarzem, jak Okraska pisarką, to
skończyłby w piątej lidze niemieckiej, a Makłowicz starałaby się
o rewolucje Magdy Gessler, bo wciąż… przypalałby
jajecznice.
A
jednak to książka ważna. Nie dla mnie. Ale są
tłumy ludzi, dla których może to być pierwsze zetknięcie z
literaturą. Bo w swojej złości, na swoim wkurwieniu będą chcieli
przeczytać „dlaczego jest im tak źle”.
Nikt
ich nie rozumie, a Magdalena Okraska to jedna z nich.
Błagam,
nie wierzmy w marketingowe bujdy. Autorka nie jest „jedną z Was”.
Ona się bawi, A ta zabawa wciąga przede wszystkim ją samą. Reszta
nadal ględzi, że „za naszych czasów” i „kiedyś to było
inaczej, lepiej”, a „w ogóle za Gierka, to było
zajebiście”.
Posłużę
się cytatem z książki „Ironia” pod redakcją Michała
Głowińskiego:
[…] „ironia przybiera tak rozmaite formy, iż samo słowo stało
się już ogólnikiem, niezawierającym treści
informacyjnej”.
5/10
*Tytuł
mojego tekstu to cytat z Józefa Kuśmierka
*Zdjęcie
pisarki - https://wydawnictwo.uni.lodz.pl/author/magdalena-okraska/