Ogromny cień bólu
Skóra
po dziadku. Mateusz Pakuła. Wydawnictwo AGORA, Warszawa
2024.
8/10
Mateusz
Pakuła w kolejnej książce przepuszcza mnie przez maszynkę do
mielenia. Mechaniczny wilk towarzyszy całej lekturze.
A
może to młockarnia? Oddziela ziarna od kłosów i strąków.
Wszystko mnie boli. Niech boli. Ma boleć.
Dwutorowo
i odnogi, dorzecza.
1. Parkita Henryk
Piotr, syn Piotra i Katarzyny. Urodzony w Sukowie 4
sierpnia 1934. Dziadek pisarza. Taksówkarz, wieczny chłopiec.
2.
Kielce; 4 lipca 1946 roku. Kamienica przy ul. Planty 7.
Pogrom
kielecki. Zabici, ranni, pokiereszowani. Bezlitośni, wściekli,
durni i głupi.
Uśmiercanie
to nie jest science fiction.
Niech
boli. Ma boleć. Czytaj raz, drugi i trzeci. Nie mów szeptem.
Wyraźnie głoska po głosce; śmierć po śmierci. Życie po życiu.
Monologi, dialogi, kręte drogi.
"Tak!
Jesteśmy zarówno najbardziej tolerancyjnym, jak i najbardziej
bezlitosnym gatunkiem na planecie.
Od
czasu do czasu pojawiają się też przecież takie plemiona, które
w ogóle nie cenią życia, nawet swoich współplemieńców. Cenią
idee. Albo złoto i dolary".
To
prawda, żadne uproszczenie. Po prostu-tylko i aż-definicja,
która zmienia twarz, rozczepia duszę.
Zamknijmy
oczy, a potem spójrzmy w lustro. Lecą łzy? „To się nigdy nie
powtórzy, jeśli ja… Jak
sądzisz?”.
„It won’t happen again if I… What do you think?”.
I
dużo pustego miejsca na odpowiedź.
Jak
myślisz? Co myślisz? Nie: „jak sądzisz”.
Jak
myślisz? Co myślisz?
Książka
napisana z pomysłem i rozmysłem. Możliwa do wielu
adaptacji.
Fabuła
osobista, regionalna, ogólnopolska, globalna. Literackie
niezapomnienie.
Kochane
Kielce, przeklęte miasto, gdzie z idiotycznej plotki zrodziła się
rzeź.
Ale czy
to jest narracja tylko i aż o nienawiści, gdy na przykład sąsiedzi
wyrzucają sprawny dziecięcy wózek na śmietnik?
Brak
empatii przewodzi, ale nie wygrywa. Bo Żyd ratuje młokosa, dziadka
pisarza. Bo są ludzie, którzy ukochali świętokrzyskie i
pokazują, ukazują prawdę; jej skrawki. Ratują, co jest do
uratowania przed zapomnieniem.
„Zanim
się dowiedziałem, kim właściwie są Żydzi, już byłem
antysemitą” - to pierwsze zdanie „Skóry po dziadku".
Tak to się zaczyna. Szczęka opada, a autor konsekwentnie prowokuje
i zmyśla, obmyśla, dopowiada i rozpowiada; gdy fantazjuje,
natychmiast wyjaśnia dlaczego, po co i że to tylko kontekst. Że to
jedna z wielu wersji skaleczeń, obrażeń i... odnośników, które
mogą być wytrychem do rozwiązania problemu, który zwie się
(delikatnie rzecz ujmując) ludzką durnotą.
Polska
ciemnota? Nie! Mateusz Pakuła jest rozjuszony, ale do bólu szczery.
Zadaje trudne, otwarte pytania. Odpowiedzi bolesne...aż do krwi.
Bo
jak ty, jak ja zachowalibyśmy się w trakcie Zagłady? Ukryłbym
żydowskie dziecko? A co z moimi potomkami? Wszyscy kula w łeb,
wszystek do gazu?
NIE!
Pakuła
zaczyna od młodzieńczych wybryków dziadka, które kończą się
aresztem i karcerem. Ale zanim zaczyna drążyć
bestialstwo ubecji, pisze o skórzanym płaszczu, o skórze po
dziadku. Parkita kupił odzienie na targowisku... To dobrze brzmi, ma
swój rytm, zwłaszcza że kurtka potem trafiła na grzbiet wnuka.
Pisarz
w tym przypadku (i kilku innych) przyznaje, że konfabuluje. Także
wtedy, gdy pisze o teście DNA, który wskazuje na jego rzekome
żydowskie pochodzenie.
Również
wtedy, kiedy pułkownik Żyd, ratując dziadka Pakuły, strzela do
sukinsyna z kieleckiego UB.
I
wtedy nadchodzi nieuchronnie opis i wypis z akt Pogromu
Kieleckiego.
Wiele
stron przeraźliwego ohydztwa i plugastwa.
Rozjuszona
horda na ulicach, w mieszkaniach, lasach, nad wodą.
Mateusz
Pakuła kolejny raz pokazuje, że jego jestestwo nie jest oderwane od
otaczającego nas świata. Każdy z nas ma udział w budowaniu zła,
w tworzeniu dobra.
Zachodzą
procesy, które są niezależne od nas. Bo ważne są miejsce, czas,
charaktery współplemieńców.
Nicość
nie istnieje. Nicość jest wszechobecna.
Za
Jerzym
Ficowskim:
CO
JEST
Już
nic
właściwie
nawet już nie ma
niczego
tylko
harmider takiej ciszy
tylko
tumult pustkowia
zbity
tłum nikogo
zachodzi
pod
żółtą łatą słońca
aż ją zakrwawi
(fragment wiersza
„Co jest”)
Mateusz
Pakuła przywołuje prace naukowców, historyków, literatów,
dziennikarzy. Czyni to z rozmysłem, by jego monolog nabrał mocy, by
bolał, szarpał, drapał, swędział.
Tak:
harmider i tumult, które mają swoją metrykę, ale cisza, ale
milczenie to najgorszy wybór, dlatego Pakuła przywołuje szczegóły,
by pokazać ogół.
Momentami
jest to diariusz, potem reportaż, dalej dramat z nutą poezji.
Niby
duży literacki rozrzut, a jednak pisarz umiejętnie prowadzi
czytelnika za rękę. Od rozdziału do rozdziału, od miękkiego
podbrzusza po zrozumiały wkurw.
W
2021 roku („Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego
żałuję”. Nisza, Warszawa) dostaliśmy epikę, która jest
mąceniem form. Teatr i przejmujący ekshibicjonizm. Całość robi
piorunujące wrażenie; nie inaczej jest tym razem. Ostatnie strony,
w których padają nazwiska morderców, mają siłę tornada. I gdyby
tego spisu nie było, książka była rozbabrana, niedokończona.
Bo
niby wielu słyszało i zna „pojęcie pogromu kieleckiego”,
sprawę mordu na ludziach, którzy przeżyli Holocaust.
Słuchać,
a słyszeć to dwa odległe pojęcia. Autor słucha i opisuje, my
powinniśmy nauczyć się słyszeć całym sobą.
Niech
boli. Ma boleć.
PAMIĘĆ.
Niepamięć.
Ludzie
od wieków zastanawiali się nad tym, jak działa pamięć.
„Początkowo zapamiętywanie uważano za prosty proces psychiczny.
W starożytnej Grecji toczono spory dotyczące umiejscowienia
ludzkich myśli: Platon uważał, iż ich siedliskiem jest
mózg, zaś Arystoteles wskazywał na serce”.
Mózg
i serce. Krótkotrwałe uderzenia, długotrwałe traumy.
Niech
boli. Ma boleć.
Przeczytajcie
„Młyny boże. Zapiski o Kościele i Zagładzie” - Jacek Leociak,
(Wydawnictwo Czarne, 2018).
Sięgnijcie po
„Strażników fatum” - Bożena Keff (Wydawnictwo
Krytyki Politycznej, Warszawa 2020).
Czytajcie
też wiersze Ficowskiego.
I
koniecznie książkę, o której wspomina Mateusz Pakuła: „Cena. W
poszukiwaniu żydowskich dzieci po wojnie” - Anna Bikont.
(Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2022).
I
tu pojawia się intryga, kontekst „Akademii Pana Kleksa".
Jan Brzechwa, Żyd ocalały z Zagłady pisze z pozoru zabawną bajkę,
ale analiza Pakuły nakazuje spojrzeć na Kleksa zupełnie
inaczej.
Pisarz
zmusza siebie (i nas) do przewartościowania znanej baśni. Namieszał
mi w głowie, zmusił do myślenia. Od pierwszej do ostatniej strony.
Żadnych zbędnych metafor.
Niech
boli. Ma boleć.
A
w tle znowu Jerzy Ficowski, który tym wierszem „podsumowuje”
pisanie Mateusza Pakuły.
***
nie
zdołałem ocalić
ani
jednego życia
nie
umiałem zatrzymać
ani
jednej kuli
więc krążę
po cmentarzach
których nie ma
szukam słów
których nie
ma
biegnę
na
pomoc nie wołaną
na
spóźniony ratunek
chcę
zdążyć
choćby poniewczasie