Smaki mleka i chleba


Więcej. Ludwik Filip Czech, (seria: światy niekoherentne) Fundacja Duży Format, Warszawa, 2022.

Kilka słów o poezji rzeczy prostych. O przedmiotach. O czynnościach. O wierzeniach i zawierzeniach.

W Gdańsku szanują jego poezję. Są piewcy tego pisania także w innych miastach, ówdzie wokół wsi dopływu Brdy. Trafia ona pod strzechy zgodnie z zasadą, że prostota w liryce zawsze pochwala.
Tak! Rozmawiałem z kilkoma osobami o wierszach Ludwika Filipa Czecha i podczas tych potyczek padało niewiele wyszukanych określeń. Natomiast (niemal zawsze) pojawiało się sformułowanie bliskie kulinariom, że „ta poezja smakuje”.
W tym pisaniu są ukryte smaki codzienności. Paleta przypraw, potraw.

To jak wtedy, gdy przywodzimy na myśl smak zakodowany w genomie matczynego mleka. Gdy poezja jest jak ość, ale i płetwa.
Gdy nas prowadzi, ale i gdy nas dławi i nas mdli.

W książce „więcej” wszystkiego jest mało. A jednocześnie jest i nadmiar. Wspomnienia wylewają się z nas, przelewają przez burtę.

Książka skromna. Format szkolnego zeszytu. Objętość na jeden kurs pekaesem z Kartuz do Gdańska i więcej, i więcej, wciąż za mało.
Pajęczyny przeszłości. Szkolne podwórka, kilka zblakłych fotografii…
Rozgadanie jak w mleku z tubki. W skąpym opakowaniu zamknięty mikroświat. W kubkach smakowych każdy z nas chowa coś innego, a na opakowaniu napis dla wszystkich ten sam.
Dlatego, gdy tom zaczyna się od wiersza „Sekrety”, to każdy nas pod tym słowem ukrył coś innego. Osobistego.
A „leci” to jakże znajomo;
moje dzieciństwo jest pudełkiem/ w którym trzymam kilka/ sekretów// scyzoryk/procę/ kamień// słoik z dziurawym/ wieczkiem// pod nimi/ na samym dnie/ leżą/ trumienki// chrabąszczy/żab/jaszczurek/motyli// czasami po nie sięgam/klękam/ otwieram/ i przepraszam

Taka poezja jest łatwa dla ucha. Strawa dla duszy to jednak ciężka.
I tak jest niemal w każdym utworze, aż „do znudzenia”. Po takiej lekturze przychodzi gorączka, bo takie pisanie się sprawdza. Trzeba je wypocić, rozchodzić, przetrawić.
Ludwik Filip Czech to doświadczony człek. To poeta oblatany, rozsmakowany w konkursach i wieczorkach. On już nic nie musi, on tylko może.
Może wiersze przyrządzać. Pytanie zasadnicze, które towarzyszyło mi lekturze tomu „więcej”, brzmi, czy Czechowi, to pisanie nie przychodzi „zbyt łatwo”?
Strawne to, ale jaki jest sens opowiadania wciąż tej samej historii? Ano taki sam, jaki sens jest ma codzienny wypiek chleba.

W poezji wciąż biega o „trumienki”, o „formy”. Pytanie, tylko by nie być nadto tkliwym, o jakość wypieku?
Czech wciąż pisze to samo, ale czy robi to tak samo? Tak i nie! Bo w wierszach, które prezentuje w „więcej”, szczyptę się popisuje, ale nie jest efekciarski, jest oszczędny, a ten zabieg czyni jego „wierszowanie” atrakcyjnym niczym mikroskopijne książeczki Anselma Grüna O.S.B. – teologa, pisarza, mnicha benedyktyńskiego.
Klasztory od dziesiątek lat robią na słowach mnicha niezły biznes. Ale odrzucając na bok świecką wartość pieniądza, może jest sens ten mikroświat poznać?

Tytułowy wiersz „Więcej”;
kiedy/ opróżniam kopertę/ z książki/ z gazety/ z listu/ zawsze zaglądam/ jeszcze/ do/ środka// jakby/ należało mi się/ dużo/ więcej

Ktoś powie, że To Nic Wielkiego. Że to takie pisanie z czasów liceum lub, że naftaliny tutaj sporo. Skoro tak, to chwytajcie za pióra i sporządzajcie młodzieńczo-starcze mikstury. Gdyby to było takie łatwe, to każdy byłby poetką, poetą!
A może każdy jest?

To, co ujmuje, zajmuje w tym pisaniu, to oczywiście właściwe znalezienie puenty. Lirycznej złotej myśli. Klucz do właściwych drzwi. Właściwe zioło dodane do wypieku. Banalniej już tego ująć nie potrafię. Ale rozumiem, dlaczego sporo osób rozsmakowuje się w pisaniu Ludwika Filipa Czecha. Bo to jest poezja pierwszego użytku. Takiej poezji chciałby każdy, gdy miał języka liryki użyć w trakcie rozmów z Matką, Ojcem. Z mężem, z żoną. Z córką, z synem.
Z każdym bliskim, z którym na co dzień nam się rozmowa nie klei.

Sztuka czytania”;
w każdym pokoju/ trzymam okulary/ do czytania// nawet w kuchni// w dużym do wierszy/ przesłanych/ przez poetów// w małym/ żeby po nocach/ pisać własne// w kuchni/ do czytania/ jak to się robi

Więcej” to książkowa z poezją opisową. Od szczegółu do ogółu i pętla, kolejne okrążenie. Bardziej obrazowo?
Pójdźmy na spacer do swojego ulubionego lasu. Zdawałoby się, że wszystko wiemy o każdym drzewie, każdej kępce trawy, a jednak codziennie udajmy się w nową podróż.
Czytając "Agady talmudyczne", przeżywamy to samo. Dlatego poezja jest nauką, a nie tylko gatunkiem literackim.

LUDWIK FILIP CZECH
ur.1959. Mieszka w Gdańsku. Od 1982 związany z Gdańskim Towarzystwem Przyjaciół Sztuki. Współzałożyciel i członek Gdańskiej Grupy Poetyckiej. Główny laureat 38 Konkursu Czerwonej Róży /1997/. Główny laureat w Konkursie Literackim Miasta Gdańska im. Bolesława Faca /2004/. Tudzież laureat innych, mniej znaczących poetyckich potyczek. Książki - brulion "Mgły i zapachy" /1993/, "Wyrąb"/2000/, "Mimikra"/2003/, Gorzkie wakacje"/2004/, "Ślimak i panna"/2007/, "Tabu"/2010/. Pisuje recenzje do bydgoskiego Akantu, gdańskiego Autografu, podlaskiego Kwartalnika Kulturalnego i innych. Jego recenzje można znaleźć na portalu Pisarze.pl

popularne