W gęstwinie dokumentów i wspomnień
Las
zbliża się powoli. Rafał Hetman. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec,
2022.
Tuż
po wojnie w niewielkim lesie Dębrzyna koło
Przeworska grupa mężczyzn rabowała i mordowała ludzi wracających
z robót w III Rzeszy. Okoliczni mieszkańcy wiedzieli, kim byli
sprawcy, ale milczeli na temat dokonanych zbrodni.
Książka
napisana ze swadą, doskonałym językiem, z niesamowitą
bibliografią. Jednak zamiast reportażu mamy tu raczej zapiski
kronikarza, który spisuje, zapisuje i rozpisuje „rzeczy” już
opowiedziane, przedstawione, wystawione na widok publiczny.
Rafał
Hetman podpiera swoją narrację pisarstwem Anny Bikont. Każdemu
wolno, ale teza głoszona (jakby mimochodem) przez Tomasza Raczka, że
w lesie Dębrzyna działo
się to samo, co w Jedwabnem, jest
dla mnie nie do przyjęcia.
Jakichkolwiek
by użyć słów, to słowami szafować nie można bezwiednie. Rafał
Hetman zamiast mocnego komentarza i dobrej riposty idzie (czasami)
na skróty. Tak to widzę.
Rafał
Hetman przesłuchiwany przez prokuratora IPN. Rafał Hetman
wysłuchujący urwanych zeznań „świadków” i „ludzi z
tłumu”.
Rafał
Hetman ślęczący nad dokumentacją historyków,
dziennikarzy, opowiadaczy.
Autor
wykonał mrówczą pracę bibliofila – historyka, który by
opowiedzieć o wstrząsających wydarzeniach, zaszył się gabinecie
obłożonym tomami akt i wycinkami z gazet. Fiszki internetowe, a
tych okazało się sporo,
posłużyły autorowi do ukazania… ludzkiej pamięci.
Autor
niejednokrotnie rozmawiał z bohaterami swojego tekstu. Ale –
po
prawdziwe – są one tylko i aż spoiwem porozrzucanej dokumentacji,
którą Hetman skatalogował i posegregował.
Autor
jest kronikarzem, nie dziennikarzem.
Rafał
Hetman nie chciał (tak się zdaje) być pracownikiem naukowym, chciał być
opowiadaczem i to mu się, bez wątpienia, udało.
Opisywana
historia jest przerażająca. Człowiek człowiekowi świnią; z
tym że świnia
jest tutaj zupełnie bez winy.
Człowiek
człowiekowi wilkiem, ale wilki zostawmy w spokoju…
Mordowania
ludzi dla opętańczego zysku nigdy nie da się wytłumaczyć. Nawet
wtedy, gdy pożoga i wojenne (psychiczne) zwichrowania.
Rafał
Hetman w swojej kolejnej książce nie zwalnia. Znowu jest adwokatem
spraw zapomnianych i przemilczanych. Jego książkę należy
przeczytać, by się dowiedzieć, nie zrozumieć. Bo pojąć "tego" –
człowiek bez psychopatycznych zapędów – nie zdoła.
Przy
„Izbicy” pisano tak: Rafał Hetman wydobywa z niepamięci postaci
i losy, o których uparcie milczały kolejne pokolenia, i opisuje
współczesną Izbicę, odbijając ją w lustrze wojennej
historii.
Izbicę
zastąpmy lasem Dębrzyna i
jest analogicznie. Jednak przy „Izbicy” zdawało mi się, że
jest to „indywidualne” – wręcz „Hetmanowe”.
Teraz mam wrażenie, że jest to robota chronografa. Autora z
niesamowitym darem redaktorskim.
Wolę
– wybieram reporterów, którzy więcej chodzą i jeżdżą, niż
siedzą przy wyszukiwarce internetowej i robią (wspaniałą)
kwerendę archiwisty.
Opisywana
HISTORIA to jedno, rozpisana książka to drugie. Przy okazji takich
lektur zawsze mamy (mam!) problem; czy przejmujemy się opisywanymi
zdarzeniami, czy raczej warsztatem wykonawcy?!
To
delikatna kwestia. Ale, gdy zapomnimy o didaskaliach, to lepiej
wcale nie piszmy „o książkach”,
lecz zajmujmy
się np. kondycją polskiego społeczeństwa w trakcie wojny i w
latach np. 1944 -1947. Do tego służą (często) prace doktorskie.
Autor
na swoim autorskim profilu zamieścił w październiku zdjęcie i
podpisał je tak: „Józefa, ja i Władysław. Zdjęcie zrobione tuż
po spotkaniu autorskim w Grzęsce. To główni bohaterowie mojej
książki „Las
zbliża się powoli"”.
Tylko,
że – jakby nie czytać, jakby nie patrzeć – Józefa i Władysław
nie są „głównymi bohaterami” książki.
Rafał
Hetman za pierwszoplanowe postaci ma komputer, akta sądowe i wycinki
prasowe.
To
– być może – złośliwe z mojej strony, ale po lekturze
książki, tak to widzę. To nie jest zarzut, lecz stwierdzenie
faktów.
Na
przełomie września i października przez „net” przewinęła się
debata, czy Rafał Hetman dopuścił się „nadużyć w
zapożyczeniach”.
Dr
Magdaleny Lubańskiej nie posądzam o pieniactwo, ale „coś”
powiedziała, napisała i nastąpiła kontra.
Autor
w sposób klarowny odniósł się do „zarzutów”. I nie będę
oceniał całej sytuacji, jednak mam wrażenie, że „zadziało
się”, bo autor po prostu używa w książce naprawdę wielu
zapożyczeń… Tzn. proporcja „bazy historycznej” do własnych
poszukiwań reporterskich jest spora.
Ważne!
Cokolwiek przyświeca głosowi Magdaleny Lubańskiej, nie można go
nie zauważyć. Ale nie
może ten głos „skreślać/przekreślać” książki Rafała
Hetmana.
Takie
publikacje są i będą potrzebne. Spór o wykonanie to tylko i aż
wątki poboczne (?!). Ale nie bez znaczenia.
***
A
teraz to:
Wydawnictwo
Czarne:
Rafał
Hetman, skupiając się na losach pokoleń dwóch polskich rodzin,
opowiada splątaną niczym system leśnych korzeni historię, w
której rzeczywistość przeplata się z mitem, pamięć kroczy pod
rękę z zapomnieniem, a reporter staje się częścią historii,
którą opisuje.
Próbując
odpowiedzieć na pytanie, kto mordował w Dębrzynie, Hetman
drobiazgowo rekonstruuje pełny chaosu i lęku czas tuż po
wkroczeniu Armii Czerwonej do Polski, a śledząc ponad sto lat
historii niewielkiego lasu, zastanawia się nad istotą procesów,
które składają się na naszą zbiorową (nie)pamięć.
Katarzyna
Kobylarczyk:
Rafał
Hetman cierpliwie i z wyczuciem otwiera rany polskiej historii. Jego
książka nie jest jednak zwykłym reporterskim śledztwem, kto kogo
tuż po wojnie w niewielkim lesie „za marne łaszki wiezione z
Niemiec mordował”. Ważniejsze staje się, kto, jak i dlaczego
chciał (lub nie chciał) o tych wydarzeniach pamiętać. Hetman daje
nam niezwykle szczerą opowieść o opowiadaniu opowieści. O
pamiętaniu i zapominaniu.
***
Rafał
Hetman (ur. 1987) – reporter. Publikował m.in. w „Gazecie
Wyborczej”, „Tygodniku Powszechnym”, magazynie „Chidusz”.
Autor książek Izbica, Izbica i Las zbliża się powoli. Ta pierwsza
znalazła się w finale Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego,
otrzymała nominację do Nagrody Historycznej „Polityki” oraz
Nagrody Literackiej im. Witolda Gombrowicza. Finalista Konkursu
Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego. W mediach
społecznościowych opowiada o literaturze.
Rafał Hetman,
odnosząc się
do dyskusji po wypowiedziach Magdaleny Lubańskiej, napisał takie
zdanie:
„Finalnie
powstał reportaż, nie zaś książka naukowa. Reportaż, który nie
ma zamiaru konkurować z pracą badawczą, wykorzystującą inne
narzędzia poznawcze i mającą inne niż reportaż cele”.
Odnosząc
się do tego zdania,
napiszę: Ten tekst jest reportażem, ale specyficznym. Tekstem
jednak bardziej stworzonym przez badacza, a okraszone jest „to
wszystko” literackimi „wtrętami”.
8/10