Przymknijcie oczy, otwórzcie serca


 

PROZA WYBRANA. LEO LIPSKI — W wyborze, opracowaniu i ze wstępem Agnieszki Maciejowskiej. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2022. Seria wydawnicza: Klasyka

Proszę Państwa; oto klasyka gatunku! Chcieliście wzorców, to je macie, jednakże zbiór prozy Lipskiego nie jest rarytasem dla bibliofilii, jest książką konieczną w poznawaniu polskiej legendy o uciśnionych i porzuconych (sic!).
Nic, w ogóle NIC nie miałoby sensu, gdyby nie Agnieszka Maciejowska. Jej wstęp, jej opracowanie to osobny przyczynek do napisania tego tekstu. Jej słowa i jej wiedza sprawiają, że momentami teksty Lipskiego blakną w blasku mocy sprawczej pani Agnieszki.

- Czy widzisz te krowy tam?
- Tak.
- Jak one wyglądają?
- Jak gwiazdy.

To moment z tekstu „Drogi donikąd”, jednego z dłuższych utworów w tym zestawie. Pokazuje… no, właśnie – co?
Jest dowodem na przewrotności, marzycielstwo, talent Leo Liskiego w pokazywaniu ludzkiego utrapienia.

Znam tabuny ludzi, którzy czytają książki bez „wstępów” – „posłowia” – „przedmowy” – „podziękowań”. A przecież to w słowach ukrytych w tych wyjaśnieniach jest dopełnienie, jest moc sprawcza.
Czytanie prozy Lipskiego w ogóle domaga się czytelniczego skupienia po słowach Agnieszki Maciejowskiej.

W wyborze, opracowaniu i ze wstępem Agnieszki Maciejowskiej
A teraz Wojciech Nowicki:
Jego ciało było destruktem, stracił władzę w prawej ręce, dyktował więc, ale mowę miał również zaburzoną: to, co bazgrolił lewą, było nieczytelne, dźwięki z jego ust wypadały bezwładnie. Do tego mgła od bromu, luminalu. Ulepiła się z tego proza w dużej części napisana językiem bez skazy, utrafiająca w sedno męki, jakiej wszyscy jesteśmy poddani, proza, która jednocześnie zmusza do tego, by pożerać strony, a zarazem zwolnić lekturę, tak by, jak najwięcej zapamiętać, zatrzymać dla siebie i zrozumieć, gdzie leży klucz do pisania burzącego wszystko, co zastygłe, idącego tylko własną drogą.
Literaturoznawcy węszą w prozie Lipskiego tropy psychoanalityczne i filozoficzne, próbują go podejść od strony życiorysu, co niemożliwe, bo rozpadł się na pył, tną teksty skalpelem, jakby strony przez niego napisane były zimnym trupem, choć wszystko tu drży, buzuje. Na przemian niedbałe i monolityczne zdania zmieniają rytm, poruszane emocjami, pożądaniem, pragnieniem sytości, poczuciem skrajnej nędzy ludzi na dnie. Ze zdarzeń zwykłych, choć obarczonych czytelniczą anatemą – bo po co mówić o sprawach brzydkich, skoro można by opowiadać o tym, co się uważa za piękno – Lipski cyzeluje istotę literatury: moment dotkliwości, zastanowienie, że może być aż tak, bez litości dla siebie i świata.

Leo Lipski (właśc. Lipschütz, 1917–1997) – polski pisarz emigracyjny pochodzenia żydowskiego. Urodził się w Zurychu, wychował w Krakowie. Po maturze rozpoczął studia psychologiczne i pedagogiczne, już w młodym wieku debiutował prozą. Z powodu wybuchu wojny był zmuszony przerwać naukę i wyjechał do Lwowa, gdzie wkrótce został aresztowany przez NKWD. Bolesne doświadczenie sowieckich więzień i łagrów znalazło odzwierciedlenie w jego późniejszej twórczości. Po zwolnieniu z obozu wraz z bratem dołączył do armii Andersa. Jednak gwałtowna choroba i jej konsekwencje uniemożliwiły mu włączenie się w działania militarne. Z Teheranu przeniósł się do Palestyny wraz z obozem cywilnym armii. Dzięki stypendium Rządu Polskiego w Londynie miał kontynuować studia na uniwersytecie w Bejrucie. Tam jednak – w wieku dwudziestu siedmiu lat – doznał prawostronnego paraliżu, który do końca życia pozostawił go z niewładną prawą stroną ciała i uszkodzonym ośrodkiem mowy. Wrócił do Palestyny, zamieszkał w Tel Awiwie, niewiele pisał i publikował. Do jego najbardziej znanych dzieł należą m.in. powieści Niespokojni i Piotruś oraz zbiór opowiadań Dzień i noc. W 1955 roku został wyróżniony nagrodą paryskiej „Kultury”, a 1996 roku – Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Agnieszka Maciejowska tłumaczy nam wszystko i dokładnie, chciałoby się użyć prostackiej przenośni, że „jak krowie na między”. Ale skoro „krowy to gwiazdy”, to dlaczego nie!?
Jej wyjaśnienia życiorysu pisarza, jego przyjaźni i drogi życiowej, oraz jego miłości niespełnionej i poddańczej, to fundamenty tej książki.

To, co interesujące na początku tej książki staje się zapowiedzią galimatiasu prozatorskiego, który dostajemy od Lipskiego.
Od krótkich zapisków po teksty, które najmocniej kojarzą mi się z prozą Jerzego Andrzejewskiego. Z wolna i Jarosława Iwaszkiewicza, z którym Lipski nie mógł mieć dobrych wspomnień. Zatem odrzućmy narcyza Jarosława i zacytujmy Andrzejewskiego:

Gdybyś nie kochał ludzi dzisiaj, nie mógłbyś pogardzać nimi jutro. Każdy człowiek ma jakąś rację, tylko nie każda racja wychodzi na zdrowie. Dopóki człowiek nie musi siebie sprawdzić w czynie, może się oszukiwać bez żadnych ograniczeń. Nie można żyć nie przechodząc z pewną oschłą obojętnością ponad śmiercią”.
(Ciemności kryją ziemię)

Ciemności, mrok, przeżycia, wymagania od-życia, od przeszłości – i kontekst, kontrasty życia Lipskiego. Jego doświadczenia i przekształcone wyobrażenia to wszystko dostajemy w tej książce
I wcale (moim zdaniem) nie jest to Witold Gombrowicz, jak chcą niektórzy.

Jakoś tak jest – podczas tego czytania – że człowiekowi (mnie) wydaje się, że jest Lipskim, że też na skrawkach kartek, fiszek, zeszytów zapisywał i zapisuje części czego większego, czego nigdy nie potrafił zakończyć. Co miało być wielką epopeją, a kończy się na „bladej” noweli…
Ale to tylko (nie)uprawniona megalomania.

Proza Lipskiego to nie tylko rozpisanie jego drogi życiowej, to przede wszystkim zapis wszędobylskiej wyobraźni.
Lipski nie szokuje dziś i dziwić może, że w ogóle szokował, ale skoro w pewnym momencie Francuzi przemielili nakład „Lolity”, to nic nie może zastanawiać, raczej może dowodzić, że nadal niewiele wiem o historii pruderii i dulszczyzny w Europie lat pięćdziesiątych, sześćdziesiątych, etc.

Z „Przewodnika po wyborze” Agnieszki Maciejowskiej (początek):
Będzie, przypuszczam, wielkim skandalem” – pisał o planowanym
wydaniu Piotrusia Jerzy Giedroyc do Czesława Miłosza w 1960 roku. Podobne obawy żywił kilka lat wcześniej, kiedy nie zdecydował się na wydanie Niespokojnych . „Osobiście nie gustuję w obrzydliwościach życiowych” – zastrzegał z kolei w liście do Jerzego Stempowskiego, informując go w roku 1956 o przyznanej Leo Lipskiemu nagrodzie za opowiadanie Dzień i noc .
Obsesyjność seksualna, a zwłaszcza skatologiczna w prozie Lipskiego, niegdyś szokująca, robi wrażenie także współcześnie. Ale już wówczas niektórzy doceniali, że – jak się wyraził Józef Czapski – są te „akcenty »chędologiczno-ekskrementalne« stopione w wielką poezję”, i stawiali jego twórczość wyżej od pisarstwa Gombrowicza.
Giedroyc, przyjmując „w zasadzie” – jak zawiadamiał Lipskiego – Piotrusia do druku, obaw przed skandalem nie ukrywał również przed nim. Na co ten ripostował: „Naturalnie tego rodzaju książka musiała być bezkompromisowa i krańcowa. Zaczyna się od niepokoju ( Niespokojni ). Potem okazuje się, że coraz więcej ludzi zostaje odciętych od korzeni. […] Odbywa się to masowo na Wschodzie, zwłaszcza na tak zw. Dalekim, ale przenosi się, niby zaraza, na Zachód. I, zdaje się, jeśli się coś nie poprawi – zostaniemy wszyscy wykorzenieni”.
Ta ciągłość między Niespokojnymi a Piotrusiem , ciągłość zamysłu, nie biografii autora, wydała mi się intrygująca i stąd podjęłam próbę ułożenia prozy Lipskiego w kolejności jej powstawania, a nie kolejności opisywanych wydarzeń, jak to zrobiłam w poprzednim wyborze jego twórczości zatytułowanym Powrót . Przy braku pełnego dostępu do archiwum Lipskiego [2] jest to zadanie nieco karkołomne, mogłam się bowiem opierać jedynie na niepełnych informacjach biograficznych, strzępach udostępnionej mi korespondencji i zachowanych rękopisów – tych, w których znalazły się daty. Pewne są rzecz jasna daty publikacji, ale tych za życia Lipskiego nie było aż tak wiele. Reszta to praca niemal detektywistyczna (jak choćby porównywanie czcionki maszyn do pisania) lub czysta spekulacja.

Cytuję, bo jest wielka potrzeba, by zainteresować, zaciekawić!
Agnieszka Maciejowska w kilkunastu stronicach naprowadza nas na ślady tego pisarstwa. Opisuję, na jakie napotkała trudności przy składaniu wszystkiego w całość, by potem podać nam jak na tacy skrócone „CV” Lipskiego.
Skrócone, a jednak pełne szczegółów i odniesień. Ludzi w tej opowieści gęstwina. Odwołań „Czarnolas”.
I jeszcze wyjaśnienie dla szukających: Utwory Powrót , Waadi , Niespokojni , Dzień i noc , Pradawna opowieść , Piotruś , Miasteczko , Sarni braciszek – prawa w domenie publicznej
Pozostałe utwory w tomie – Copyright © by Mirosław A. Supruniuk, 2022

A tak zaczynają się „Dziewczynki”
Pod wesołym niebem, w parku dwie pięcioletnie dziewczynki trzymały się za ręce i usiłowały zagrodzić jedno z wyjść. Krzyczały:
Tu nie ma wyjścia. Tu nie wolno wychodzić. Nie ma wyjścia. Nie ma, nie ma.
Bawiły się tak i cieszyły się bardzo, gdy ktoś z uśmiechem obchodził naokoło furtkę i wychodził inną, co zresztą nie było daleko.

Zaczynają z uśmiechem, a kończą rewolwerem. I to jest sedno tego pisarstwa od lekkości po mrok, po ciemność lub inaczej ujmując: egzystencjalizm. Wojenną pożogę myśli i czynów.
Ale – spokojnie – to nie są tylko i wyłącznie traumatyczne opowieści z czasów łagru i wędrówek wojennych. Jest w tych opowiadaniach rozwikłanie wielu węzłów i zagadek, z którymi i dzisiaj nie potrafimy sobie poradzić.
Wystarczy tylko uważnie przeczytać całość!

Są kilku stronicowe teksty, ale zdarzają się i takie (stąd odniesienie do własnego pisania, hmm):
Otóż:

Słońce krąży coraz to wyżej w miarę wznoszenia się lata. Podlewam kwiaty w ogródku i przymykam oczy. [maszynopis 1954]

Czy gdyby Lipski żył dzisiaj, to publikowałby na Facebooku, właśnie takie wtręty, wykręty, spostrzeżenia?
Może.

Czytajcie, bo jeśli NIE, to jesteście (w moich oczach) straceni i odrzucam Waszą „przyjaźń”.
Żartuję? Sam nie wiem…

Przeczytajcie także TO:
https://pl.wikisource.org/wiki/Powr%C3%B3t_(Lipski,_2015)/S%C5%82owo_wst%C4%99pne

A tak to się TO zaczyna:
Mój tytuł do pisania o Leo Lipskim bierze się tyleż z entuzjazmu dla jego twórczości, co z osobistej z nim znajomości. Zawarłam ją w 1991 roku, kiedy na prośbę pisma „Ex Libris”, ówczesnego dodatku do „Rzeczpospolitej”, miałam przy okazji wizyty w Izraelu przeprowadzić z nim wywiad. Gdyby mi się udało, publikacją zainteresowana była również paryska „Kultura”. A mogło się nie udać, pisarz był bowiem sparaliżowany i bardzo niewyraźnie mówił, a kontakt odbywał się jedynie przez Łucję Gliksman, która od kilkudziesięciu lat roztaczała nad nim — jak usłyszałam od Jerzego Giedroycia — „wzruszająco troskliwą opiekę”.
(Agnieszka Maciejowska — Powrót (Lipski, 2015)/Słowo wstępne)

10/10 (głównie za sposób wydania tej książki)

popularne