Księga Życzeń
Abrasz.
Bianka Rolando. Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum
Animacji Kultury w Poznaniu, 2022. Biblioteka Poezji Współczesnej
(tom 260)
Już
na wstępie informuję, że to jedna z najważniejszych książek,
które CZYTAM w tym roku.
W
zderzeniu z pisaniem Wita Szostaka i Macieja Bobuli –
„Abrasz”
jest
wspaniałym dopełnieniem. Nie! Nie jest dodatkiem, ale wpadłem na
trop i idę tą drogą. Czytam trzy książki razem. Łącze i
rozdzielam. Pochłaniam osobno.
Jest
ekscytacja!
Struktura
tej poezji w połączeniu z jazzem, którego słucham, jest
malownicza, ale i przerażająca. „Abrasz”
to
kolejny Esej o Tragiczności.
Używam
wielkich liter, bo wielka pisarska idea mnie dopadła.
Bianka Rolando, którą cenię od lat, swoją kolejną książką
(Biblioteka Poezji Współczesnej, tom 260), uwiodła mnie i
zaprowadziła do… płonącego lasu. Ta gama wariacji ekspediuje
mnie do innego świata.
Kto
kocha poezję, ten zrozumie, że „Abrasz”
zasługuje
na laury i wywyższanie.
Niewielka
czcionka. Wszystko małe, pomniejszone. „Książeczka”, która
stała się dla mnie księgą.
Bianka Rolando napisała
powieść poetycką, która mnie uwiodła, przeraziła,
zdumiała!
Siedziałem
wczoraj w pralni samoobsługowej i czytałem te wiersze na głos.
Mężczyzna, który wszedł i skonfundowany, zapytał: - Czy jakoś
mogę panu pomóc?
Odpowiedziałem:
- „Podnosisz głos na ochotnika i cień się z tobą
zgadza”.
Cytowanie
wierszy zawsze czyni ze mnie „wariata”, bo facet wyszedł w
popłochu z pralni. Zostałem sam i czytałem dalej:
„Proszony
do odpowiedzi nagle pozostawia cię wolną
w
śnieżnej zaspie, która budzi się pośrodku płomieni”
(Irys
barwiony Eozyną)
Jazz/” Szczeliny” Szostaka/
„Pustko” Bobuli/ „Abrasz” Rolando.
Połączyłem
tych autorów. Ich utwory. Doszło do zderzenia buldożerów. Granica
horyzontu została (magicznie) przekroczona.
Na
takie połączenie wpadłem (jak to bywa) przypadkiem. Spodobało mi
się. Czytałem w pralni, na plaży w Jelitkowie, na peronach dworca
we Wrocławiu, na rynku w Zielonej Górze, w ogrodzie moich
przyjaciół.
Pojawiły
się „obrazy”, które Rolando obudziła,
które Bobula rozdrapał,
które Szostka wprowadził w regularny ruch.
Bianka Rolando jest
świetną poetką. Nie od dzisiaj. Nie od wczoraj.
„Abrasz”
powinno
się przemielić i wydrukować ponownie. Trzcionka czternastka,
wymiary brulionu i pozostawione niezadrukowane strony, by móc
notować, zapisywać.
Bianka Rolnado napisała
poetycki esej.
Autorka
wprowadza nas do lasu, w którym jesteśmy „zgubieni” –
zagubieni. Las płonie, a o na idzie krok przed nami i opowiada –
zgodnie z idą prozy. Kolejne wiersze, to kolejne sceny. Kadrowanie.
Formatowanie.
Do
kwadratu, do 6x7. Pstryk. Pstryk. Wiersze, które przypominają
lot Ikara.
Dykcja
wyraźna, wyrazista. Tembr głosu, pozwalający odróżnić brzmienia
różnych instrumentów.
To
nie jest sztuczna dekoracja. Przybory zostały dokładnie
wybrane.
Urodziła
się 22 października 1979 roku w Warszawie, w polsko-włoskiej
rodzinie.
Bianka Rolando-
poetka, artystka sztuk wizualnych. Opublikowała książki: „Rozmówki
włoskie” (2007), „Biała książka” (2009), „Modrzewiowe
korony” (2010), „Podpłomyki” (2012), „Mała książka o
rysunku” (2013), „Łęgi” (2015), „Pascha” (2016), „Stelle”
(2019).
Używam
wielu słów, ale z tego chaosu musi „urodzić” się kilka
zasadniczych pochwał, dlatego będzie w punktach, tak byście mogli
w mig przekonać się do tej poezji.
Proszę:
1.
Zapisano Tu „trwały kres regresji” – wszystko zmierza ku
mrokowi.
2.
W ciemnej, zadymionej i mglistej opowieści pojawiają się postaci,
które proszą o pomoc. I jest tak, że „niebo jest tkane”, są
„podwodne krainy”, jest „kołysanie fioletu” i „strzępy
tkanin”.
3.
Pisarka pragnie „donieść” nasze troski, donieść „szkatułkowe
serce”.
4.
Większość utworów brzmi jak epitafia.
5.
Wiele utworów to pamflety. Depresyjna kpina.
6.
Te utwory to eseje.
7.
Ta poezja to dokumentacja do produkcji filmowej. Kieślowski z
zaświatów wyraża zainteresowanie „nakręceniem” tej ontologii
przypadłości, tego eseju o tragiczności.
8.
Lars von Trier opowiada (od lat) bardzo podobnie. Bliźniaczo.
9.
Fantazje Blanki Rolando ukazują
katastrofę życia. Apokalipsa wykręca tutaj… niezłe numery!
10.
To szkice historyczne.
11.
Określona konwencja zniewala. Okazuje się, że w książce są
ukryte horkruksy…
12.
Autorka próbuje zrozumieć OBCOŚĆ. Patrzy „okiem Innego”.
13.
Kobiecość uwikłana. Między wyobrażeniami, między narracją w
pułapkach tożsamości.
14.
Jesteśmy na dziwnym terytorium; tu i teraz, a zarazem „nigdzie”.
Wszędzie…
15.
Te wiersze to modlitwy!
Jestem
uwikłany w poezję, która gada do mnie sylabami, obrazami,
majakami, powidokami.
Jestem
dotknięty „trójzębem”. Bo gdy czytam Rolando wspólnie
z pisaniem Szostaka i Bobuli, to dzieją się rzeczy piękne,
ale i przeklęte.
Wszystko
wiruje. Park rozrywki. Park zjaw i widziadeł.
Moje
połączenie jest moim wyborem. Ale samodzielność
tej książki jest niepodważalna.
„Abrasz”:
Utkaj
z nas niebo, prosimy
czarne kudły sznura zwisają
Utkaj
nas z nieba, je uśpij
żółte
od śmierci są przędze
Utkaj z nas – niebo
wznosimy
z
wątków wzoru – dłoń senna
w
korzeniach burzy zakrwitnie
Ta
książka:
•
uświadamia,
•
irytuje,
•
doprowadza
do łez,
•
czytana
po przebudzeniu zachęca do podróży…
•
umiejętność
narracyjna jest mistrzowska!
Metamorfozy! Ale inne
od tych, które znamy. Od tych, których doświadczyliśmy, które
obserwowaliśmy.
Matamorfozy w
Księdze Życzeń.
Tak
piszą w Poznaniu:
Abrasz oznaczać
ma w tkactwie niezamierzoną różnicę w odcieniach barwy przędzy
widoczną we wzorze dywanu, ale – choć wątki tkackie przewijają
się przez karty najnowszego tomiku Bianki Rolando –
autorka
zdaje się używać tego terminu przewrotnie do określenia
zamierzonych efektów swojej poetyki. Umyślne i zawsze zmysłowe
(wzrok) tkanie „Abraszu”
zdaje
się więc procesem, który nie tyle czerpie swoją specyfikę z
konsekwencji życia w porządku świata rwących się łańcuchów
dostaw i transferów danych, lecz zawsze,
obsesyjnie i programowo korzysta z rozmaitych fragmentów i resztek.
Tak z kolei rozumiany tytuł pełni nie tylko rolę
ostrzeżenia/zaproszenia do odczytywania splotu każdego z
tekstów i/lub zgubienia
się w czystej zabawie wynikłej z detalicznych czy absurdalnych
obrazów, ale rozpościera metaforę – jak w tytułowym
wierszu-modlitwie – na kondycję ludzką i boską. Patchworkowy
świat nie ma jednak jednego demiurga i opiekuna, tak jak wiersz,
którego zaistnienie i sens w podobnej mierze, co od intencji poetki,
zależy od interakcji oraz podjęcia twórczej, uważnej lekturowej
gry.
„Abrasz”
to
nie jest tkanie. To łkanie. To poszukiwanie. To ukazywanie
iluzoryczności.
„Abrasz”
to
gama wariacji.
„Abrasz”
to
niezwykła książka!
Ta
książka nie potrzebuje etykiet. Rodzaje melancholii dopełniają
się (same)...
9/10