Kształty, figury, słowa
Historia męskości. Tom 3: XX–XXI wiek. Męskość w kryzysie. Tom pod redakcją Jean-Jacques’a Courtine’ a. Słowo/ obraz terytoria, Gdańsk 2022. Seria: Historie.
Szukałem
słowa, które zalęgło się we mnie, po tej lekturze. Nie jest to
prosty synonim „męskości”. Jest to słowo pokrewne,
uczestniczące, przebiegłe. Prawdziwe.
To:
ŚWIADECTWO.
„Historia
męskości (XX – XXI wiek)” w podtytule dopowiada: Męskość w
kryzysie. Co ciekawe; na stronie wydawcy ta fraza kończy się
znakiem zapytania. Na obwolucie oraz na stronie tytułowej pytajnika
brak.
Jest zbędny? Tak, zdecydowanie.
Osiemnaścioro
autorów analizuje na wielu płaszczyznach przyczyny, przejawy i
skutki tego kryzysu.
Tom
1: Od starożytności do oświecenia. Wymyślanie męskości.
Tom
2: XIX wiek. Tryumf męskości.
A
gdyby – jednak – pokusić się o kompilacje tych tytułów i
spróbować (jako czytelnik) nazwać trzeci tom?
Biegnę
na łatwiznę, korzystając ze słów już użytych, ale wychodzi mi:
Wymyślanie tryumfu (męskości).
Dlaczego
tak? Oto cytat ze strony 177.:
[…]
największy cios mitowi wojowniczej męskości zadały chyba zamachy
na barierę cielesną, których skala, przez długi czas ukrywana,
stawała się coraz powszechniej znana w przestrzeni cywilnej
[…].
Zarzut,
że fragment jest wyrwany z kontekstu, popieram, jednakże po
przeczytaniu całości dochodzę do wniosku, że w tym zdaniu jest
nacechowana słabość, wstyd i (nie) skrępowanie. Coś, co istotnie
wypływa na odbiór wzajemnych powiązań „tego” kryzysu.
Księga
nie zawiera zbyt licznych ilustracji, ale te, na które natraficie na
ostatnich stronach, ukazują swoisty rollercoaster męskiego
panowania i męskiej porażki.
Jest
pozorna siła, wiele naturalnych słabości i punkt zapalny: kino i
literatura.
To
sztuka wyznaczała i wyznacza w XX i XXI wieku hierarchię męskiej
dominacji lub podległości (wobec kogo? - pozostaje pytanie z
wieloma niewiadomymi).
Drogie
Panie, to nie jest tom, w którym panowie rozprawiają wyłącznie o
panach. Po pierwsze w książce znajdziecie wybitne (od)głosy
kobiet. Poza tym; jakby to było „gadać” o facetach bez pisania
o płci pięknej?
No,
właśnie: parytet, patriarchat i… matriarchat.
W
latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku głos kobiet stał się
wyraźniejszy. Zaczęły krytykować mechanizmy wykluczenia w
polityce, w biznesie. Ogólnie w przestrzeni publicznej. Czy takie
zachowania skłaniają do postawienia tezy, że „męskość jest w
kryzysie”? Bzdura.
Kompleksy
nie mają płci. Tryby historii mielą powoli, ale może wreszcie
właściwiej. Męski nie może oznaczać: władczy, brutalny,
wszechwiedzący i… silny!
Strona
117:
[…]
Badacze gender studies znaleźli […] wiele użytecznych narzędzi.
Poza Derridańską dekonstrukcją
binarnej opozycji męskie – kobiece była wśród nich koncepcja
zdecentralizowanej władzy Michela Foucault, zgodna z feministycznym
postulatem, że co prywatne jest polityczne”.
Artyści
kultury querr w
Europie Zachodniej na pewno są pewniejsi (sic!). W Polsce, gdzie
homofobią wygrywa się wybory, nie jest to zadanie łatwe, ale nie
niemożliwe. Różnorodność jest wspaniałą cechą ludzkości,
zatem skąd przekonanie w Polkach, że „inność” trzeba
tłamsić?
Na
obwolucie czytamy:
„Pierwsza
wojna światowa zapoczątkowała kryzys tradycyjnie pojmowanej
męskości: hekatomba spowodowana użyciem nieznanych wcześniej
śmiercionośnych broni pozbawiła uczestniczących w niej mężczyzn
aury bohaterów, cykliczne nawroty kryzysów gospodarczych pozbawiały
pracowników poczucia godności, upowszechnianie się postaw
konformistycznych osłabiało zamiłowanie do ryzykownych przygód.
Postępy w dziedzinie równości płci, zdobycze feminizmu podważały
odwieczne męskie przywileje i prawo do ich egzekwowania
przemocą”.
To
duży skrót. Kolosalny, ale jak inaczej i zwięźle streścić
sześćset stron?
Strona
205:
[…]
Wystarczy uważniej przyjrzeć się sylwetkom tak chętnie tak
pokazywanym przez artystów sympatyzujących z reżimami: owym
gimnastykom stojącym w równym szeregu w „Bogach stadionu”
Leni Riefenstahl, owym monumentalnym i pięknie wyprofilowanym
postaciom rzeźbionym w marmurze przez Arno Brekera –
beznamiętnym
powłokom, zastygłym twarzom, których estetyka została
podporządkowana doktrynie, sprowadzającej do prostych
abstrakcyjnych znaków greckie ciała, jakoby stanowiące dla nich
inspirację. Ich wzrok jest nieobecny, postawa ulega ideologizacji,
brak im erotycznego uroku czy cech indywidualnych. Wtopienie się w
zbiorowość zatarło to, co indywidualne i osobliwe […].
A
co z człowiekiem współczesnym, który zaczyna i kończy dzień od
przeglądania mediów społecznościowym?
Tu
posłużę się cytatem z innego opracowania, ale w publikacji
gdańskiego wydawnictwa, odpowiedzi na to pytanie też znajdziecie.
Otóż:
Tak
więc digitalizacja mózgu (i jego treści) zmienić może ontyczny
status człowieka. Urwać się on może ze smyczy natury, lecz nie na
rzecz kultury (jak to określał Edward Wilson) – tylko na rzecz
informatyki. Oto mamy więc człowieka, który może być sztucznie
zapładniany (posiadać np. trzy biologiczne matki), którego możemy
już korygować (leczyć) w stadium zarodkowym, w którego ciało
możemy wstawiać różnego rodzaju protezy i urządzenia
elektroniczne czy (w przyszłości) zamieniać w informację! Z tego
powodu od kilkunastu lat mówi się o cyborgach – mariażu
człowieka z maszyną. Ciekawszym określeniem tych nowych „mutantów”
byłyby jednak następujące nazwy: człowiek postbiologiczny,
człowiek wirtualny, człowiek 2.0 czy krótko: postczłowiek. Taki
postczłowiek już znaczną część swego życia spędza w sieci.
Jest on praktycznie pozbawiony tożsamości płciowej (a już na
pewno cyborg): „szybkość
przepływu rzeczywistości przez jaźn-tożsamość człowieka
jest tak ogromna, że niewiele się w niej zatrzymuje, nie ma czasu
na internalizację treści. Tożsamość zdaje się jak pusty worek,
dziesiątki tysięcy odczuć i informacji wlatuje i wylatuje, nie
pozostawiając po sobie śladu […] W takim sposobie istnienia nie
ma czasu na Pamięć i Historię; zresztą moment przeszłości znika
w ogromnym pędzie i prymacie natychmiastowości […]
(Redakcja
Magdalena Dąbrowska, Andrzej Radomski – Męskość
jako
kategoria kulturowa; praktyki męskości)
Jestem
„za cienki w uszach”, bym wystawiał tej książce i jej autorom,
cenzurki. To jest tom, którego nie oddam, nie pożyczę, nie
zapomnę. A przeczytam go kiedyś „naprawdę”, rozumiejąc i
wiedząc więcej i lepiej!