"Sedymenty"

Szalone życie Macieja Z., Henryk Waniek, 184 strony. (Wydawnictwo Iskry, 2018) 

Szkic tego tekstu miałem gotowy od dawna. Ewaluował. Zmieniał się tak bardzo, bo książkę czytałem więcej niż raz.
Nie było mnie na blogu (przez pewien dziwny moment), ale książka śniła mi się wciąż, jak kochanka. A potem w realnym śnie nadałem recenzji tytuł "Naiwność". Pasuje jak ulał do postawy Macieja Zembatego i jest mi ostatnio boleśnie bliski. Ale potem stało się coś ważnego. 
Zacząłem przeglądać, oglądać i mierzyć malarstwo pana Henryka, autora Szalonego życia... 
W tej szybkiej retrospektywie trafiłem na obraz zatytułowany "Sedymenty". Pasuje jak ulał do spisanej opowieści.

Co nam funduje znany malarz, który bawi się słowem jak pastelami? Osobiste zapiski, parujące frazy, wydobyte ze wspomnień.

"więc nasza rozmowa była tramwajowa..."

Uwodzą wszelakie dygresje i dykteryjki. Są jak porozrzucane fiszki, nagle zebrane i skatalogowane. Do książki trafiły jakby od niechcenia, a jednak są jak drożdże, które pączkują i dają początek czemuś większemu, ważnemu, duchowemu. Nawet wtedy, gdy w tle są obrazy opisów "pogody za oknem czy spłowiałego garnituru <jakiegoś tam> urzędnika, kacyka". Bo z tych ram wyłazi kulejący lub wyprostowany Maciej Zembaty.

Kim był, kim jest Maciej Z.?  
Tylko niepowtarzalnym głosem? Był radiowcem, poetą, satyrykiem, bardem, naiwniakiem, tłumaczem tekstów Leonarda Cohena. Litania niedokończona w opisie. Ale jakie to ma znaczenie (kim był), gdy mowa o mężczyźnie nieoczywistym.
Spotkałem GO trzy, a może cztery razy. Ten jeden raz - chociaż odległy - jest we mnie, jak w krwiobiegu mocna kawa pita od rana.
Lata osiemdziesiąte. Ja z twarzą dojrzewającą do dorosłości. Mały pierwszy wąsik. Teatr Muzyczny w Gdyni. Moje naiwne pisanie. Wiersz "Droga". Piotr S., wychowawca i jego żona Hania. Potem dalsza rodzina, bo spać gdzieś trzeba było, bo późno się zrobiło, bo się zagadałem, bo się zapomniałem, zagapiłem w oczy, w usta Macieja Zembatego.
W tym konkursie jednego wiersza szans nie miałem. Nie dlatego, że konkurencja była bezwzględna, tylko dlatego, że wybrana "Droga" miała aż nadto mankamentów. Szef jury, czyli nasz bohater, też to słyszał, bo wiersz musiałem przeczytać na głos przed nawet sporym gremium. Ale brak wyróżnienia miał potem, przez całe moje życie, spore znaczenie. Bo zamiast laurów dostałem coś większego, dogłębnego, poszerzonego. Prawie cztredzieści minut rozmowy z Głosem, Oczami, Rękoma Macieja Zembatego. Sam mnie wyrwał do tablicy. Na papierosie.
Jak pisze Henryk Waniek "znaleźliśmy wspólną tonację". 

O czym rozmawiałem z Maciejem Z.? 
O pracy bez pracy. O szkole bez nauki. O werblach poezji i o tym, czy mam więcej papierosów. Miałem. Paliliśmy i świadkiem rozmowy był Cohen, zaproszony przez Zembatego i wpadł też Włodzimierz Wysocki, który był moim sekundantem.
Urywki, skrawki - tyle pamiętam. Sam fakt wspólnego czasu został mi jak niezmazywalny tatuaż.

Jaka jest książka o Macieju Z.?
Pełny tytuł to: Szalone życie Macieja Z. OPOWIEŚĆ. I to dopełnienie jest właściwie użyte. Bo nie mamy tutaj siłowania się z biografią, jako gatunkiem literackim. Jest wymowa, oratorskie przedstawienie przyjaciela, druha, kumpla, bliskiego znajomego.
W tym pisaniu jest kolor, barwa, która urzeka. Tworzymy (czytelnicy) wizję przemyślnych fotografii i miniaturowych obrazów. Nie dziwota! Henryk Waniek - malarz, scenograf, krytyk, publicysta i wreszcie pisarz. Pisarz w formie, a to daje całości wiele argumentów ZA. 

Mam z tą książką tylko jeden problem. Mam wrażenie, że Waniek nie zawsze mówi wszystko, ale czy niedopowiedzenia w przyjaźni - nie są czymś naturalnym? Czy nawet nie są uczciwym rozwiązaniem niektórych problemów, spraw? No właśnie...

Tym, którym nie było dane poznać Zembatego, nie wiem co powiedzieć? No, pecha mieliście. Ale posłuchajcie, poczytajcie, oglądajcie. To dobra strawa, tak jak i ta Wańkowa proza.
A w finale zacytuję wam kilka słów, które mają sens, siłę. Świdrują i wirują...

"- To upadanie staje się powoli moją specjalnością. Może nie tak od razu na trotuarze, ale w codzienności, co raz to upadam. I wstaję. Można powiedzieć, że ćwiczę nie tyle upadanie, co sztukę wstawania. I mam w tym niezłe wyniki."
Maciej Zembaty w relacji Henryka Wańka.
Nota:8,5/10

Obok okładki Wydawnictwa Iskry - obraz autorstwa Henryka Wańka, zatytułowany Sedymenty 



popularne