Moje wszystkie niedbalstwa


Szczęście małych rybek. (Listy z Antypodów - o literaturze i nie tylko), Simon Leys, 152 strony. Tłumaczenie: Wiktor Dłuski. (Drzewo Babel, 2011) 

Nie jestem niewolnikiem nowości, zatem jako czytelnik nie cierpię. Zawsze mam co czytać, a dzięki Dobrym Ludziom (tacy istnieją) mogę czytać wyborne kawałki. Pyszne jak kawałki, ulubionego cytrynowego, tortu. 

Ta książka uwzględnia niemal wszystkie moje niedbalstwa. Autor - Simon Leys - zwraca uwagę w swoich felietonach, że przekleństwem pisania są powtórzenia. Biadoli jak po czasie boli "ich dostrzeżenie", ale pisząc "na termin", pod wymiar i od lat - nie można uniknąć kalek i cieni. To ma nawet swój urok i wdzięk.
Uwielbiam "książki o książkach". O pisaniu, o czytaniu. Bowiem takie odnośniki pobudzają mnie i rozwijają. Wszystkim polecam, by sięgnęli np. po Książki mojego życia. Henry Miller pisze z taką pasją, że chciałoby się krzyknąć: - Eureka! To jest "to"! Podobny entuzjazm odczuwałem podczas wertowania (bo czytałem książkę powoli) Małych rybek. 
Takie pisanie - takie czytanie rozwija każdego kto próbuje parać się krytyką literacką. Nie chodzi tylko o egzaminowanie samego siebie, chodzi raczej o swoisty test z życia. Bo takie pisanie tylko z pozoru dotyczy literatury, to tak naprawdę rozprawka o kondycji jednostki w obecnym świecie.

W 1999 roku Wydawnictwo Prószyński i S-ka wydało kieszonkową pozycję: "Mistrzowie felietonu". Mam słabość do tej książeczki, bo przez pewien czas miałem przyjemność dzielić się z Czytelnikami swoimi spostrzeżeniami, pisząc do kilku gazet felietony. I wtedy pamiętałem o Tadeuszu Boy-Żeleńskim, Bolesławie Prusie, Antonim Słonimskim i (zawsze) Stefanie Kisielewskim. Ta lista jest o wiele dłuższa, ale dzisiaj mogę do niej śmiało dopisać belgijskiego pisarza. Simon Leys, podobnie jak moi mistrzowie, uwodzi formą. Jest humor, powaga i właściwa, zaskakująca puenta.
Nawet, gdy autor dotyka takich jak tematów jak polityka, to robi to w sposób, który jest mi bliski. Bo kpina, bo cynizm, bo sarkazm i  wszędobylska wiedza.
Jest o sposobie patrzenia, o punktach widzenia. Bywa infantylnie, ale przeważa profesjonalizm. A zewsząd słychać echo zachwytu sztuką, nie tylko literaturą. Czytelnikowi ukazują się światy równoległe, które dają nadzieję, że ludzkość nie zupełnie upadła, skończyła się. 

To pewnego rodzaju literacka winda, która przemieszcza czytelnika między poziomami świata wyobrażonego i realnego. I nawet nie drażni mnie zajmowanie się przez autorka cytatami z brukowców. Bo np. sięgnięcie do ekscesów Hugh Granta ma swój urok i wdzięk, "bo stale borykamy się z trudnościami i agresją ze strony codziennej rzeczywistości; wynik walk o byt jest zawsze niepewny i w końcu to może jeden z bohaterów Mario Vargasa Llosy podał najlepszy opis naszej wspólnej kondycji: <Życie to tornado gówna, a sztuka jest w nim naszym jedynym parasolem>.

Nota: 8,5/10

popularne