Ślady i znaki


Zaginiony w kreacji. Piotr Michałowski, 60 stron. (Wydawnictwo FORMA, 2018) 

Gdy "zapoznałem" się z blurbem, napisanym przez Pawła Tańskiego, to zbaraniałem. Otóż dosłownie i bez przenośni dowiedziałem się, że w poezji Piotra Michałowskiego odnajdujemy elementy Boskiej Komedii Dantego. - Cholera, ale jazda! - pomyślałem i zawzięcie szukałem odniesień. Okazało się, że tak, że łatwo je odnaleźć, bo sprawa tyczy się tzw. tercyny. To strofa trójwarstwowa w układzie rymów aba, bcb, cdc, ded... 
Jak podają autorzy "Podręcznego słownika terminów literackich" (Wydawnictwo OPEN, Warszawa 2001) poza znanym Włochem podobnie bawili się Jan Kochanowski czy Jan Kasprowicz.

Ok. Technikalia mamy za sobą, teraz pobawmy się w duszy drapanie. 
Kiedy - jako dzieci - odkrywamy, że mamy tylko jedno życie, że to nie gra komputerowa, w której po strzale w głowę, otrzepujemy się wstajemy, bo zostały nam jeszcze dwa życia. Więc, gdy to sobie uświadamiamy, to staramy się (niektórzy z nas) brać życie za bary i walczyć o pozycję, pieniądze, auta, domy i inne wyzwalacze życia. Inni wiadomość "o jednym życiu" przyjmują koślawo. Są im potrzebne antydepresanty i tanie zamienniki szczęścia: wóda, narwany seks, prochy. Jedna i druga postawa nie ginie w środowisku, dochodzi do symbiozy. Łączymy się w pary. To współistnienie, uzupełnianie się udało się uchwycić Piotrowi Michałowskiemu w poemacie "Zaginiony w kreacji". 

Napisanie takiego utworu wymaga nie tylko dyscypliny, ale przede wszystkim Dojrzałości. Nie wypominam wieku autorowi, ale 63 lata to w tym wypadku nie bagaż, ani garb. To atut przy tworzeniu poetyckiej opowieści.
Był czas, że miałem trzech ulubionych autorów, którzy nie bali się poematów, którzy ciągnęli czytelnika w głąb, do wnętrza. Rafał Wojaczek i Andrzej Bursa, to podobny temperament, czyli brutalna melancholia. Ale trzeci wybór nie jest już taki oczywisty. Marian Załucki, poeta i satyryk bawił mnie od 16 roku życia, kiedy to odkryłem jego pisanie w domowej skromnej biblioteczce, w książce "Kpiny i kpinki". 
Jak między te nazwiska "włożyć" Piotra Michałowskiego? Prosty zabieg: - W sam środek. W jego wierszowaniu jest liryka Bursy, jest bunt i ironia Wojaczka i humor Załuckiego. Oczywiście piszę o detalach, a nie kalkach. Michałowski jest ulepiony z innej poetyckiej gliny. Inteligenty indywidualista.

Za poemat Michałowskiego zabrałem się z egoistycznych pobudek. Od pewnego czasu przeglądam się temu co pozostało z mojego siłowania się poezją. Udało mi się też wreszcie coś napisać, z czego jestem zadowolony. Jestem szczęśliwy ze smutku i złości. Te złe stany pasują do poezji.
Autor "Zaginionego w kreacji" również dopasował do swojego pisania smutny, śmiertelny leitmotiv. 
Mamy wycinek z gazety, mamy depeszę Polskiej Agencji Prasowej. Informuje ona o tragicznych skutkach huraganu Felix w Nikaragui. Co najmniej 38 ofiar. Natychmiast stawiam pytanie retoryczne: - A polskich tragedii nie mamy? Gdyby trzymać się Dantego, to pamiętajmy, że Włoch cenił ponad wszystko credo polityczne. Musiało grać i współgrać z opisem emocji i pośrednich stanów. Michałowski sprawę odwraca. Punktem wyjścia jest "pewne miejsce na Ziemi", ale potem wracamy, docieramy, jesteśmy na starcie. W wyobrażonym domu naszych zmagań z samymi sobą i innymi.
"Cynamonowe stygnie cappuccino.
Brzeg filiżanki. Tył głowy, pół ucha
i ręka z nożem... Trochę takie kino, 

które tło akcji zawiera w okruchach 
w synekdochicznej zagadce detali. 
(...) Pieśń II, Wyjście. 

W 1975 roku na łamach tygodnika "Polityka" Andrzej Szulc w tekście "Spojrzenie z zaświatów"napisał tak: 
(...) "Kontrast między drobiazgami i sprawami całego życia nie razi tutaj - przeciwnie: ustrzega od patosu i paradoksalnie łączy się w jedyną w swoim rodzaju baśń dla dorosłych, która jak każda baśń opowiada o niezmiennej gonitwie człowieka za złudzeniami".

Opinia Szulca, to fragment recenzji książki popularnej pisarki, tworzącej dla młodzieży i dzieci. Natalia Rolleczek jednak w "Bogatym Księciu" zwraca się do dorosłej publiczności. A piszę o tym dlatego, że zapożyczony werdykt jest także doskonałą recenzją poematu Michałowskiego. 

W poezji najłatwiej rozróżnić prawdę od fałszu, grafomanię od duchowego przekazu. Michałowski w swoim tekście śle uporczywie telegramy i depesze, które są do szybkiego cytowania, do głoszenia ich z ambon.

"żeby powrócić jeszcze, nim Cię znużą 
te dywagacje autotematyczne, 
chcę znowu objąć narratora urząd, 

jego wszechwładzę - z listą ograniczeń 
i w nurty rymu rzucić znów swą tratwę - 
w meandry między precyzją a kiczem...

Wierzę w niepewność - między moją a Twą 
kiełkuje wiara, że coś z tego będzie;
chociaż wpływamy w cieśninę niełatwą:

pomiędzy skały... Ich ciasne krawędzie
krzywią ster myśli, ścierają słów wiosła...'
(...) Pieśń V, Rozproszenie 

Jestem gorącym zwolennikiem tych kilku linijek. To mógłby być wiersz osobny. Ale: Nie, bo rozmiar - objętość ma znaczenie. Michałowski rozpisuje się w sam raz, co do linijki. Ma dosyć miejsca, by pomieścić perły i manifesty. By zarówno romantyk, jak i ścisły pozytywista odnalazł się w tym utworze.
Są marzenia, są realia. Jest "przyjemność i podmiot pożądliwy". Wszystko zależy od nas - Nic nie zależy od nas. Taka właśnie jest poezja. Jak blizna-bielizna, najbliższa ciału, najbliższa zmysłom.
Panta rhei! 
Nota: 8,5/10

Obok okładki "Zaginionego w kreacji" z obrazem Tomasza Bohajedyna - zdjęcie mojego autorstwa: Jarek Holden (C). 




popularne