Zaczepianie ludzi. Plansza do gry
Najskrytsza pamięć ludzi. Sarr Mohamed Mbougar. Przekład: Jacek Giszczak. Wydawnictwo Cyranka, Warszawa, 2022
NAJSKRYTSZA
PAMIĘĆ LUDZI. Rewelacyjna okładka. Autorem jest Maks
Berski/@plakiat.
Rok
2021: NAGRODA GONCOURTÓW.
Francuska
nagroda literacka, którą ufundował w 1896 w swoim testamencie
francuski pisarz Edmond de
Goncourt. Towarzystwo Literackie jego imienia (Société littéraire des
Goncourt) powstało oficjalnie w 1902, a nagroda została wręczona
po raz pierwszy 21 grudnia 1903.
Tytuł
oryginału: La plus secrète mémoire des hommes.
Tyle
formalności!
Detektywistyczna
powieść, haaaa, ha! W pewnym sensie oczywiście, ale: to
hołd złożony literaturze.
Czyta
się to świetnie, ale kim ma być odbiorca tej prozy? Nie we
Francji, ale w Polsce?
Pierwsze
rozdziały to rozdzieranie szat na temat wykluczenia. Walki
afrykańskiej inteligencji o zaistnienie we Francji na rynku
księgarskim.
Pierwsze
rozdziały to utyskiwania młodzieńców. Formalne opisy związków,
trochę to łzawe, ale da się przebrnąć.
A
potem?
Diégane Latyr Faye,
młody senegalski pisarz świruje. Wpada w pewnego rodzaju
psychozę.
I
ten zagadkowy T.C. Elimane. I przeklęta książka: „Nieludzki
labirynt”.
Zupełna
fascynacja księgą i mitycznym autorem, posądzanym o plagiat. Skandal. Przemielony nakład. Upadek wydawnictwa…
Dzieje
się...
Historyczne
zapędy to na lewo, to na prawo!
W
książce jest Stanislas, facet z domieszką polskiej krwi. Jest
fascynacja Gombrowiczem. Są ślady I co dalej?
Literacki
detektyw, zazdrośnik niczym dzieciak z „Cienia wiatru”.
Ale to
jest inna liga, inna literatura. Do popularnej trudno ją
zaliczyć.
Opowieść
o wykluczeniu. Na pewno jest to
również fabuła
o miłości.
Wielorakiej. Do świata książek i raju kobiet. Do przygody. Do
ucieczki. Rozpamiętywania.
O
starzeniu się ludzi i tworzeniu mitów. O
tajemnicach.
Jest
to dziennik szperacza, który początkowo
nie
rozróżnia realiów od fikcji. Jest sentymentalny, melancholijny,
ale cechuje go również wytrwałość.
Jest
mieszalnia stylów i technik zapisu. Jest epistolografia. Są podróże
i odkrywanie zapisków różnorakich. Tajemnice ludzi, sekrety słów.
Literacka chirurgia.
Rodzinne
upokorzenia i zawiłości relacji.
Biogramy
jakże malarskie, jakże w przekonywający sposób
rozpisane.
Polityczne
frazesy bezwzględności. „Duchy
raczą przechodzić przez ściany".
Zatopienie
w przestrzeni i lęku. I zmierzamy do sedna, jest to wielce udana
próba nawiązania do pisania Mistrza. Do Marcela
Prousta.
Ależ zabawne odkrycie?! (Można polemizować lub nazwać mnie
głupcem). Ale skoro tak, to musi tu być również Gustave
Flaubert.
Ok.
Już, już. Rozpędziłem się. Lista jest długa, bo przecież w
fabule słowo plagiat i
nazwiska pisarzy
występują
wielokrotnie. Tylko w innym użyte kontekście. Bo jest „To”
na
pewno samodzielnym indywidualnym dziełem.
Opis
tułaczki; możliwości ludzkiego cierpienia, rubieży
geniuszu.
Ścigany
faszysta, odnaleziony dziennik. Skrawki nieczytelne,
porozrzucane.
Czy
w każdym pisarzu „tkwi tylko jedno prawdziwe dzieło”?!
A
potem wszystko przepada, idzie w toń?
„Nocny
pociąg do Lizbony:? Trochę tak. Rzeczywiście tak.
Wszystko
„to noc bez Twojej Obecności”.
Cyranka
przygotowała oto taki skrótowiec (wraz z zachodnimi
blubrami):
„Diégane Latyr Faye,
młody senegalski pisarz natrafia w Paryżu na trudno dostępną,
legendarną powieść Nieludzki labirynt, która przed laty wywołała
ogromny skandal. Diégane jest
zafascynowany jej autorem, T.C. Elimanem. Postanawia dowiedzieć
się, dlaczego po publikacji swojego dzieła w 1938
roku Elimane zniknął
i porzucił pisanie. Jak się okazuje, klucza do jego tajemnicy
należy szukać nie tylko we Francji, ale też w Senegalu i
Argentynie Przemierzamy więc czasy i kontynenty — jest to podróż
fascynująca, straszna i pouczająca zarazem. Lecz czy
dotarcie do sedna jest w ogóle możliwe ?”.
Porywająca
filozoficzna powieść pokazuje pisarską moc Sarra. Jego
historia trafia do serc i umysłów. Nowy wyczekiwany literacki głos.
(Publishers Weekly)
Ta
przywodząca na myśl XIX-wiecznych mistrzów
powieść jest gęsta, trzymająca w napięciu i wspaniała.
(Le Temps)
Autor
przenosi nas do Paryża, Dakaru, Amsterdamu i Buenos Aires, gdzie
przyglądamy się apokalipsie XX wieku, spotykając Jorge Luisa
Borgesa, Ernesta Sábato i
Witolda Gombrowicza. (Télérama)
Książka
„Najskrytsza pamięć ludzi” i jej
autor Sarr Mohamed Mbougar mają
za sobą pasmo sukcesów. Ale jak
przekonać polskiego czytelnika do przeczytania całości, skoro po
pierwszych rozdziałach może poczuć lekkie znudzenie?
Skoro
wyżej przepisałem publiczną wiadomość wydawcy,
to pomarudzę jeszcze
trochę
Od
siebie:
Może
czytelnika przekona to:
„Mit
literacki to plansza do gry”, pisze Sarr. No właśnie. Czy
chcemy w tej grze uczestniczyć. Ja
na pewno tak. Ile znajdzie chętnych do przyłączenia do
zabawy, tego
nie wiem, ale obawiam, że pochlebne recenzje i wypisywane
wspaniałości mają się nijak do oczekiwań polskiego czytelnika.
„Najskrytsza
pamięć ludzi” jest przykładem książki inteligenckiej. I tu
prawda objawiona: obawiam się, że „ciemny lud” tego nie kupi.
Niestety!
Ale mogę
oczywiście się mylić, bo skoro w tekście padają takie słowa jak
poniżej, to jest ratunek, jest światełko w tunelu, dla tej gęstej
i przewlekłej fabuły:
„Nigdy nie próbuj opowiadać, o czym jest wielka książka. Lub, jeżeli już to robisz, udziel jedynej możliwej odpowiedzi: o niczym. Wielka książka zawsze mówi wyłącznie o niczym, a mimo to jest w niej wszystko”.
A
poza tym: „Przypadek jest tylko przeznaczeniem, którego nie znamy,
przeznaczeniem zapisanym niewidzialnym tuszem”.
Autor
łączy różne style literackie. Na pewno jest zapis pamiętnikarski,
jest przygoda wręcz kryminalna. Są próby eseju. Maligna zapożyczeń
i wtrąceń. Momentami brawurowa narracja. Czyni to z „Najskrytszej
pamięć ludzi” książkę wyjątkową. Ale nie
odkrywczą. Podobnych prób, podobnych rozwiązań w literaturze mamy
sporo.
I
ten język. Wykwinty, często naiwny, ale jest spoiwo, które
wychodzi temu pisarstwu „na zdrowie”.
A
teraz zagadka, łamigłówka, dodatek do tej książki:
„Wyobraź
sobie, że znajdujesz się w gigantycznej sali, w pomieszczeniu tak
przestronnym, iż z łatwością może pomieścić ponad miliard
ludzi. Właściwie to dokładnie tyle osób przebywa razem z
tobą w
tej chwili. Pomimo rozmiarów sala jest tak pomysłowo
zaprojektowana, że wszyscy pozostają w niewielkiej odległości
od siebie.
Dzięki temu każdy w pomieszczeniu może bez problemu podejść do
kogokolwiek i stuknąć go
w ramię. I gdy tak krążysz po sali dzień po dniu, właśnie to
się dzieje. Wszędzie, gdzie pójdziesz, ludzie podchodzą do ciebie
i stukają się w ramię. […] Radzenie sobie z tymi wszystkimi
stuknięciami idzie ci całkiem nieźle, a jednocześnie sam
zaczepiasz ludzi”.
(W.
Powers; „Wyloguj się do życia”, przeł. E. Kleszcz, PWN,
Warszawa 2010, s. 11-12)
„Sam
zaczepiasz ludzi”. O, tak! To jest (złota) myśl, która jest
pewnego rodzaju drogowskazem tej fabuły. Bo ludzi i sytuacji
związanych z zaczepkami:
jest w tej w epice bez
liku.
Niemal
wszystko dzieje się „między światami”. Wyobraźnia i
rzeczywistość.
Dzisiejszy
czas, współczesne doświadczenie i nowoczesna świadomość kontra
historia, przeciw los człowieczy.
Konstatacja
po tej lekturze może być tylko jedna: Zanurz się w tej fabule.
Poddaj się jej.
9/10