Licealiści do piór


 

Czarci pomiot, Margaret Atwood. Przełożył: Łukasz Witczak. Wydawnictwo Dolnośląskie, 2019, 326 stron.


Na początek Wikipedia: Margaret Eleanor „Peggy” Atwood (ur. 18 listopada 1939 Ottawie) – kanadyjska pisarka, poetka i krytyczka literacka, aktywistka społeczna i ekologiczna. Zdobywczyni Nagrody Bookera w 2000 i 2019, laureatka Nagrody Księcia Asturii w 2008, wymieniana wśród kandydatów do literackiej Nagrody Nobla.

Teraz ja: ATWOOD świetną pisarką jest, Nobla nie dostała. A jej pisanie bardzo nierówne jest. „Czarci pomiot” to zabawka – igraszka, zabawka blaszana. Niby wszystko wspaniale, a jakże nijako. Jakże infantylnie.

A teraz znowu Wikipedia: Burza (ang. The Tempest) – sztuka autorstwa Williama Szekspira. Dawniej uznawano ją za komedię, co jest jednak dyskusyjne z powodu elementów, które pomniejszają komediowy wydźwięk. Obecnie jest często uznawana za romans.

Przywołuję, powołuje się, bo (co tam!); tak mi łatwiej, taka konwencja, taki flirt.

Ale czy kogokolwiek porusza Szekspir w „Burzy”? To nie jest arcydzieło z kanonu. To jest raczej opera, raczej balet, raczej teatr przebrzmiały. A jednak dzięki książce Margaret Atwood sięgnąłem po sztukę. Nie tylko dlatego by mieć pełniejszy obraz, ale głównie z powodu „zaciekawienia”. Intrygowało mnie wiele, ale najmocniej postać Prospera, prawowitego księcia Mediolanu.

Tak, Prospero – a u Atwood – Felix Phillips, ratuje prozę, a w dramacie Szekspira wcale tak cukierkowo zagubiony nie jest. Tam jest wyrazisty, u kanadyjskiej pisarki – rozlazły, ale to nie wada. To JEGO siła. To on chwyta za serca czytelnika. Tylko on. Wyłącznie on.

Atwood, można uznać to za pewnik, postanowiła się pobawić. Użyć dramatu Szekspira, adaptować go dla współczesności. Czy to próba udana? Jedni krzykną: Na stos z nią! Inni: A gdzie „Podręczna”? Kolejni: To się dobrze czyta!

Odniosę się do ostatniego, realnego, okrzyku. - To się czyta zbyt łatwo. Niemal wszystko jest przewidywalne i to nie dlatego, że taka jest przebiegłość pisarki. Czyta się to jak romansidło dla niewyedukowanych pseudointelektualistów. Tych, którzy czytając Atwood, chwalą się, że są znawcami twórczości Szekspira.

Felix vel Prospero budzi w czytelniku sympatię, jest ramolowaty, a jednak zwariowany. Jest przegrany, ale należy mu kibicować bo stracił żonę, córkę, pracę. (A przecież taki zdolny, taki zwariowany, taki zagubiony…).

Mógłbym – bo dlaczego nie – dokonywać analizy porównawczej „Burzy” i „Czarciego pomiotu”, ale to zadanie raczej dla ucznia szkoły średniej. Dla mnie to odtwórcze, zbyteczne. Nie, żebym się wywyższał (hahhaaa), tylko po co tracić czas dla książki średniej, wprawdzie napisanej z kunsztem, ale która w pamięci zostanie co najwyżej kilka tygodni.

Skupię się raczej na didaskaliach. Te poboczne wątki to; cytaty, wyrwane z kontekstu gagi i „coś” co mnie dotknęło, zatrzymało.

Należę do zakonu „Buszującego w zbożu”. Trochę z sentymentu, trochę z przekory. Dlatego fragment dialogu ze strony 59 uwiódł mnie bardzo. Co więcej; podczas czytania – śmiałem się do rozpuku. Otóż nasz „niedojda” Feliks stara się o pracę nauczyciela w pobliskim więzieniu. Ukrywa swoją prawdziwą tożsamość. Szybko zostaje rozpoznany. Ale czary działają, w końcu to Prospero. Uwiedziona urzędniczka resortu sprawiedliwości słucha, zapatrzona w Feliksa i tępo przytakuje, gdy ten oświadcza, że tylko i wyłącznie Szekspir, a nie „papka dla licealistów” (czyli „Buszujący”). Fajny to fragment tej książki, bo jest śmieszny, wprowadza ożywczy ferment, a ponadto autorka ucieka od sztampy, która towarzyszy jej mocno i wytrwale.

O dziwo lubię też takie wtręty jak ten ze strony 62 „bo jak coś może się spierdolić, to się spierdoli”. Nie wiem czy to tłumacz wpadł na użycie takiego banału, czy sama autorka? Ale – jakby nie było – ta „papka z memów” dowodzi, że Atwood próbowała być śmieszna, zabawna. Jednak w całej powieści pełno sztuczności, kalek, powtórzeń, łatwych do przewidzenia chwytów. I gdyby nie Felix, to byłaby to marność nad marnościami.

Feliksie, niech będą ci dzięki, że dopadłeś Atwood.

Bo jak mam reagować na takie banały: „Nareszcie, być może pierwszy raz w życiu, mogli pokochać samych siebie”???? To cezura zachowań osadzonych w więzieniu, którzy dołączyli do trupy teatralnej.

O k….! Przecież takich bzdetów nawet nie uświadczysz w poradnikach. I to pisze Atwood, która z Noblem witała się już (kolejny) raz w ogródku….

Jestem także w Zakonie Twórczości Olgi Tokarczuk. Jej noblowski medal uznaję za zasłużony i przemyślany. Ona w swojej twórczości nie ma takich gniotów. A zatem, gdyby Atwood dostała nagrodę, to „Czarci pomiot” powinna wznowić pod pseudonimem, bo to naprawdę nie przystoi, by takie łatwe książki wychodziły spod jej pióra. Gdy już pojawi się „to nowe wydanie”, to niech wyląduje w szkołach średnich w Kanadzie, Belgii, Szwajcarii i Francji. Podobno Szekspira należy czytać tylko w oryginale, a moja propozycja „Czarci pomiot” tylko po francusku. Może wtedy nabierze wartości.

Cytując pisarkę (z rozważań Feliksa ze strony 89.) – Słowo katharsis nic panu nie mówi? Odpowiadam: - Mówi, ale nie dotyczy to tej książki.

4/10


popularne