Opowieści barmana


Wielopole. Wojciech Klęczar, 94 strony. (Wydawnictwo FORMA, 2016) 

To takie "studenckie pisanie". I nie jest to przytyk, raczej pochwała, bo czytając poczułem się "swój". Nie chodzi mi o podróż do przeszłości. O wspomnienia. Lecz o pewnego rodzaju specyficzną narrację.
Te alkoholowe przypowieści są jak bajki. Mają swoich dobrych i złych bohaterów i oczywiście pewnego rodzaju morał. Cały zestaw to kilka kieliszków i jedna flaszka. Dziewięć krótkich, zgrabnych opowiadań i jedno tytułowe dziesiąte - w miarę długie (!) Wielopole.
Siłą tego wydania jest głównie to, że to się trzyma kupy, to stanowi całość. Wspólnym mianownikiem są nie tylko alkohol, knajpa, barman. To wiwisekcja metod stosowanych przez ludzi smutnych, ale nie zblazowanych. Ich smutek ma źródło powszechnie rozpoznawalne. Odrzucenie, samotność, nieumiejętność radzenia sobie z oczekiwaniami innych. Wiem coś o tym, bo sam zaliczam się "do tego grona". Zresztą niemal każdy z nas ma moment w swoim życiu, gdy dołącza do tego zespołu.

Pisanie o pijaństwie, marskości wątroby i stanach pośrednich jest stare i znane. Jest oklepane, a jednak próba Wojciecha Klęczara zasługuje na wyróżnienie.
Czyta "to" się niezwykle wciągająco i spokojnie. Z pozoru brak fajerwerków, a jednak umiejętność posługiwania się słowem nie może być niezauważona. Na przykład właściwe użycie: "już", "więc", "nawet" czy "to znaczy" zamienia czytanie ze zwykłego w igraszkę, w zabawę. Te frapujące, zabawne puenty - niemal  (jak wspominałem) baśniowe, mają swoją wagę i ciężar. Trochę w tym pisaniu jest też poezji. Ostrej i dosłownej, czyli kłania się twórczość Bursy i Wojaczka. I to daje niespodziewane efekty. Nagle dochodzimy do wniosku, że mamy do czynienia z traktatem o dojrzewaniu. 

"Jedynie coś przemyślanego może podlegać naszej władzy. I jedynie wówczas, kiedy poskromione zostały rzeczy podstawowe, możemy przejść do tych bardziej złożonych". 
Jose Ortega y Gasset, Medytacje o "Don Kichocie" (Muza 2008, Warszawa) 

Przywołałem te słowa powyżej, bo nadają sens takiemu jak Klęczara pisaniu. Bo trzeba przejść pewien etap w swoim życiu, by wymagać od siebie więcej i więcej, by chcieć zawalczyć o coś (wreszcie) ważnego. Próby rozłąki - zwłaszcza dla facetów - z dzieciństwem są przekleństwem. Dojrzewanie czasami trwa do późnej starości. Ważne, by zauważyć ten moment, że "coś minęło, że warto zacząć coś nowego, dorosłego".
Modus operandi to relacja barmana w krakowskim klubie. Mówi o sobie, sporo o innych. Jak mantra powtarzają się wódczane hasła o niezrozumieniu i braku akceptacji, czyli litania użalania się nad sobą. I jak kalka, jak cień - wciąż to samo, tak samo, aż nagle przychodzi zaskoczenie: inni mają już dość tego teatru. Chcą jasnej deklaracji i odpowiedzi na trudno-proste pytanie: - Kiedy wreszcie dorośniesz?!
Nie próbuj "być takim jak wszyscy", ale postaraj się być (wreszcie) odpowiedzialnym.
Przy okazji tej książki polecam wysłuchanie jednej z najpiękniejszych płyt, czyli:
https://www.youtube.com/watch?v=A9KM_KJKPMo
Nota: 8,5/10

Obok okładki Formy, ZDJĘCIE mojego autorstwa - JHG. 



popularne