Trefniś


Błogosławieni. Cezary Nowakowski. Jakub Nowakowski, 80 stron. (Wydawnictwo FORMA, 2017) 

"- Na pocątku był dych. Z dychu biere się w-dych, wy-dych, od-dych. Jak się dych skupi, to rodzi się dusa. Dusa trzymo się cłeka w kupie. Bo jakby nie trzymała, to byście-sie ozlecioł, na amen."
Józef Tischner. Historia filozofii po góralsku (Znak 2000, Kraków)

Cytuję Tischnera, bo mam problem z pisaniem duetu Nowakowskich. Bo niby jest duch, ale dusza jakby uleciała, wyleciała.
I zamiast błogosławionych, mamy trefnisiów.
Jest "chłód obojętności zimnych nóżek do kielicha". Jest też gorąc strachu i przerażenia. Bo bycie "nikim" zobowiązuje bohaterów omawianych opowiadań. Bo "nikt" to dane personalne, nie tylko starego aktora, potrąconego przez życie.
Błogosławieni rozpoczynają się dwoma odmianami - wersjami życia tego samego człowieka. Cezary Nowakowski, ten starszy z duetu autorskiego, daje wprawdzie popis żonglerki słowem, robi to jednak efekciarsko, a nie popisowo. Reminiscencje drogi życiowej, czasów komunizmu i bydlaków tajnej policji. A to wszystko okraszone snem paradoksalnym. 
W tym miejscu nie sposób szukać odwołań. Znowu posłużę się cytatem.

"Postać nieznanego, tajemniczego Lalkarza odkrywamy także u Fiodora Dostojewskiego w opowiadaniu "Petersburskie senne widziadła wierszem i prozą". Bohater patrząc na fantasmagoryczny, zaludniony wyłażącymi z każdego kąta zjawami pejzaż, mówi: "Były to same dziwne, dziwaczne postacie, zupełne prozaiczne, wcale nie jakieś tam Don Carlosy czy markizowe Posa, lecz najzwyklejsi radcowie tytularni, a jednocześnie jakby jacyś fantastycznie tytularni radcowie". 
Monika Szanjderman. Błazen, maski i metafory (Iskry 2014, Warszawa)

Proszę nie traktować tego cytatu dosłownie, ale gdy zderzymy przywołany tekst ze zmaganiami "z cieniem" podczas przesłuchania w Błogosławionych, to trudno nie mieć wrażenia, że świat Dostojewskiego, raj błaznów, nie jest obcy autorowi opowiadania. Zresztą nie tylko jemu. Młodszy z Nowakowskich podąża tą samą drogą. Drogą surrealizmu.
W opowiadaniu "Noli me tangere" (łac. - Nie dotykaj mnie! lub Nie zatrzymuj mnie! - to słowa, które według Ewangelii Jana (J 20,17) wypowiedział Jezus do Marii Magdaleny po zmartwychwstaniu). kreśli historię nieudacznika, któremu w głowie rzeczy podstawowe: pragnienia i znalezienie swojego miejsca wśród innych okaleczonych.
Zaczyna się niewinnie. Wręcz byle jak i o byle czym. On. Ona. Zbliżenie. Bycie razem. Rozstanie. Ucieczka. W transcendentalnym poszukiwaniu siły wyższej nagle pojawiają się zwidy. (Nic nowego, niezwykłego, nawet bez użycia alkoholu.) Trefniś odgrywa gusła. Siostra zakonna pokazuje zdjęcie z wypadku drogowego. Jest w czarnym worku. Umarła i siedzi obok. Sen? Zwidy?
Sorry, ale mnie to nie przekonuje. Mnie to wykurza i irytuje.
Oczywiście, że taka literacka zabawa, to nic złego. Każde odstępstwo od normy zwykłem szanować, a nawet chwalić. Ale nie tym razem. Zamiast myśli przewodniej, mamy nieład i bałagan, którego nie toleruję. Bo nie przyświeca temu przewodnia myśl, a jeżeli już, to jest stworzona na siłę. ledwie podpiera całą konstrukcję. Rusztowanie, które zaraz runie.

Rozumiem zamysł konstrukcyjny wydania tego zestawu, ale to jest sztubackie. Na glinianych nogach. Nie toleruję wygłupów, podpartych wielkimi ideami.
Pisanie powinno zaskakiwać, mieć moc, a jeżeli ma być powielaniem pomysłów ogranych i zgranych, niech chociaż zaskakuje formą i literackim sprytem.
Zbyt wiele jest w Błogosławionych popisów stylistycznych, a zbyt mało (o wiele za mało) oryginalności. Cezary Nowakowski, to znany obrońca dobrej kultury, jej symboli. Tym razem się nie obronił przede mną.
Ale cóż, nie ma tego złego, coby na dobre nie wyszło. Nadal mam ochotę na czytanie tego duetu. Bo potrafią pisać, szkoda tylko, że nie zawsze wiedzą dlaczego i po co to robią.
Nota: 5/10

Obok okładki - zdjęcie mojego autorstwa Jarek Holden C/G (>) 

popularne