Pudełko gorzkich czekoladek
Sztuka zbierania mgły.
Tomasz Dalasiński. Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum
Animacji Kultury, Poznań 2022.
Rozmowa
Czy
jest pan pisarzem?
Niestety, nie.
A tak bardzo chciałam
poznać pisarza.
To kim pan jest?
Nikim.
To jest
pan poetą.
(Jarek Holden Gojtowski,
Sztuka obsługi życia, Font, Poznań 2019).
Podobno napisałem ten wiersz (powyżej). Cytuję go nie bez przyczyny, bo
powiem szczerze: Poeci przyprawiają mnie o ból (zwroty)
głowy.
Kilka
przykładów.
Wróblewski się obraził. Jarniewicz zlekceważył
(sic!) Sztachelska opowiada na lewo i prawo o moim rzekomym
nieuctwie (w czym o dziwo! Matko boska, od opiatów- wtóruje jej
prozaik Błahy). Zawiedzeni gadają o moich wygaszonych uzależnianiach.
Markiewicz
raz mówi, że jestem fajny, by po przebudzeniu orzec, że nie warto
mnie czytać.
Victor Ficnerski nie dopieszczony, Gołąb
niezrozumiany, Ważny przeszacowany… Bierut zlekceważony....
skróty przedziwnej litanii, bardzo długiej (uwierzcie mi).
Konrad
Góra pisze w prywatnej korespondencji, że Dalasiński jest
fajnym chłopakiem, ale od lat kopiuje twórczość Góry.
Zwariować
można.
Dobrze, że Macieja Libicha udało mi się
uraczyć swoimi wywodami i zakrętasami, bo poległym
zupełnie.
Zresztą Dalasiński też zaczął
się dąsać, gdy jego prozę uznałem za zbyt poetycką (na siłę!),
a przecież spodziewałem się nowej.... Panoramy Racławickiej...
To
Przydługi wstęp do bardzo dobrej książki.
„Sztuka
zbierania mgły” od tytułu po stonowaną
grafikę
okładki,
przez zawartość poetycką, urzeka. To pudełko gorzkich czekoladek,
rozdawanych przez podmiot liryczny, poetę i bóg wie kogo, bo w tej
poezji jest gęsto. Od odwołań i powabnych zapożyczeń.
Jednakże
Tomasz Dalasiński z Konradem Górą ma tyle wspólnego co
ja np. z Marcelem Reich-Ranickim.
«prawie
NIC»!
Dalasiński jest
w świetnej formie i mgła się rozrzedza.
Jego
utwory powodują, iż nie jest to tylko opis stanu ducha, ale dzieje
się coś więcej. Człowiek wychodzi ze śpiwora. Wygaduje się do
woli. Obserwuje. Patrzy.
TOM „Sztuka zbierania mgły" przekonuje i
powoduje, że znów jestem w stanie uwierzyć w swoje możliwości
przyznania poezji podwójnej roli.
Jest lekarstwem i jest
przekleństwem!
Notatki z terenu... Brulion
spowiednika...
Murarskie, tynkarskie opowieści.
Najlepszy
wiersz z całego pudełka:
Rzymski
Wynoszę
na śmietnik
poojcowski zegarek z rzymskim cyferblatem,
który
pewnego dnia po prostu się zatrzymał
i za nic nie chciał
ruszyć. Do dziś pamiętam,
jak kupiłem mu go za
pierwsze zarobione w życiu pieniądze
w chińskim sklepie ze
wszystkim i niczym, bo tak mu
się spodobał.
Jest miłość i nienawiść zu-pełna zarazem. Przywiązanie i rozwiązanie (problemów) zarazem. Mamy scenę śmietnika życia i izbę pamięci.
Okruchy
i tropy. Być i zapomnieć. Pamiętać i nie istnieć...
Jest
to
trochę
spójne z tym, co zrobił Marcin Dymiter w „Notatkach z
terenu” (o książce napiszę w przyszłym tygodniu). On stwarzał,
wyławiał, dźwięki. W kolejnych miejscach dostojnie lub z przekorą
dowiadywał się czegoś o świecie i o sobie.
Tomasz Dalasiński robi
to inaczej, a jednak w sposób siostrzany. Interseksualny. Zawadiacka
melancholia! Podstępne to wszystko!
Ale wróćmy
(przepraszam poetę) jeszcze do krytyki literatury w
internecie.
„Dziś sytuacja wygląda: (...) Jak
przekonywała choćby Bernadetta Darska – mamy do czynienia z
„upadkiem autorytetów” i „kultem amatora”. Problem, jaki
dostrzega krytyczka, polega na tym, że publiczne wyrażanie opinii
przez tzw. zwykłych czytelników coraz częściej ma „większą
wartość niż ocena krytyka”. Tego zdania była również
Aleksandra Żelazińska: Czy opinie inne niż internetowe w
ogóle jeszcze nas interesują? Coraz rzadziej. Przyglądająca się
zmienności obyczajów konsumenckich brytyjska firma BrightLocal
szacuje, że na nasze decyzje w 88 proc. wpływają recenzje z
internetu. W dalszej kolejności radzimy się bliskich, znajomych, a
już w ostateczności sięgamy po opinie krytyków i ekspertów. To
paradoks, że bardziej ufamy setkom anonimowych osób niż ludziom,
których znamy i którzy znają nasz gust. Poza wszystkim bardziej
liczy się liczba gwiazdek i przypisana różnym produktom punktacja
niż opinia specjalisty. Źródła tej sytuacji są – idąc tropem
Darskiej – przynajmniej dwa: rezygnacja zawodowych krytyków z
obecności w Internecie oraz odizolowywanie się od siebie
istniejących obiegów literackich”.
(„Łowcy
odsłon. O blogosferze literackiej słów kilka”. Agnieszka Nęcka.
Uniwersytet Śląski w Katowicach, 2018)
A
ja, do k… jasnej, uznaję się za człowieka, który ma prawo pisać
o TYM, jak i CO w literaturze. Nie tylko dlatego, że sporo czytam i
przeczytałem.
Przez blisko dwadzieścia pięć lat byłem
redaktorem prasowym (jako szef kilku sporych redakcji), od siedmiu
jestem redaktorem literackim. I w obu przypadkach pisałem i pisać
będę. Czy to na papierze, czy w komputerze!
Gdy niektórzy
raczkowali, a ja rządziłem gazetami, pisarki i pisarze popełniali
— na całym świecie — wiele dobrego i złego. I w każdym
momencie im kibicowałem. Raz gwizdałem, innym razem biłem
brawo!
Mam 51 lat. Lubię „Piotrusia Pana”, ale już
dojrzałem… Tysiące przeczytanych książek. Tysiące napisanych,
opublikowanych tekstów…
KONIEC – dojaśnień –
wracamy do Dalasińskiego:
Autor popełnił tekst pod
takim oto tytułem:
Od ” wytworu” do ” wydarzenia”. Spektaklowość jako
forma komunikacji w twórczości poetów liverpoolskich oraz
polskich ” barbarzyńców”.
Utwór
łatwo znaleźć w sieci. Przytaczam go z umiłowaniem dla twórcy,
bo pisze w pewnym momencie tak:
„Poetycki spektakl
multimedialny, stanowiący połączenie różnych elementów: stricte
literackich (słowo), teatralnych (ruch, mimika, gest), akustycznych
(muzyka) oraz wizualnych (pierwiastki plastyczne i filmowe) jest, jak
nietrudno zauważyć, specyficzną, polisensoryczną narracją
o wymiarze happeningowym”.
Wyrywam (z kontekstu) to
zapożyczenie, bo jak NIC pasuje mi do całości w odbiorze
najnowszego dzieła Dalasińskiego.
Tak. „Sztuka
zbierania mgły” też ma wymiar happeningowy! Więcej! Ona jest
happeningiem! Autor z lubością roztrwania słowa i sceny, by
osiągnąć cel, a jest nim przekonanie czytelnika do własnych
racji, obleczonych w specyficzną nostalgię. Publicystyczny zapis w
terenowych notatkach.
W utworze „Disco polo” mamy
wszystko, by uznać, że nie myli mnie przeczucie. Przebiegłość
szkiełka i oka. Wytworność buntownika obleczonego w łachmany.
On
ogarnia świat, tylko że świat nieogrania jego. Teza i
antyteza. Paradoksy ułamków.
Disco
polo
Dziewczyny
o twarzach ojczyzn
chłopcy o oczach jezusków
w
ich miękkich sercach strużyny
pijawki w kącikach ich
ust
(Ponieważ już mnie tu nie ma
znowu jestem tam
z nimi
oddając im ogień i popiół
z każdej
minionej zimy)
Rozpoznanie zabiegów – rozbiegów
literackich jest proste. Analizowanie tego utworu mogłoby trafić na
matury. Każdy uczeń – jednak – napisałby zupełnie co innego.
Bo wierszy jest prosty, ale budzi emocje wielorakie. Jak na dobrym
happeningu.
Tomasz Dalasiński stara się
opowiadać „okiem Innego”, a jednak mówi w pierwszej sobie. Nie
tylko w wierszu „Rzymski”. Wciąż (on) jest
pierwszoplanowy.
Nie potrafi (zupełnie) stanąć z boku.
Dociera do „istoty
rzeczy” przez malignę własnych doświadczeń i uprzedzeń, nawet
wtedy, gdy nie on karmi gołębie…
Tomasz Dalasiński i
jego alter ego. Jest silny, a jednocześnie ułomny jak jesienny
liść. Kolorowy, ale i tak przepadnie.
Melancholia to poetycki
fundament poety, który pisze od lat. I z werwą i ze smutkiem.
Płaszczyzna wielorakich odbić. Jarmarczny kalejdoskop i
profesjonalny spowiednik. Tumult pędzącego stada koni i ciche łzy
dziecka, które utkwiło w ciele dorosłego.
Punktem odniesienia
tej poezji niech będzie wiersz zupełnie kogoś niespodziewanego
niby odmiennego.
Bo „Kto ma miękkie serce, musi mieć twardą
dupę i liczyć się, że w nią dostanie”.
(Jarosław
Abramow-Newerly, Młyn w piekarni)
Otóż:
(!!!!)
Adam
Mickiewicz: Burza
Zdarto
żagle, ster prysnął, ryk wód, szum zawiei,
Głosy trwożnej
gromady, pomp złowieszcze jęki,
Ostatnie liny majtkom wyrwały
się z ręki,
Słońce krwawo zachodzi, z nim reszta
nadziei.
Wicher z tryumfem zawył. a na mokre
góry
Wznoszące się piętrami z morskiego
odmętu
Wstąpił genijusz śmierci i szedł do
okrętu,
Jak żołnierz szturmujący w połamane mury.
Ci
leżą na pół martwi, ów załamał dłonie,
Ten w objęcia
przyjaciół żegnając się pada,
Ci modlą się przed
śmiercią, aby śmierć odegnać.
Jeden
podróżny śledział w milczeniu na stronie
I pomyślił:
szczęśliwy, kto siły postrada,
Albo modlić się umie, lub ma
z kim się żegnać.
A teraz w kontrze to:
Godziny
Przez
dwie godziny nie miałem prądu.
Tak po prostu: nad ranem była
burza
i ktoś mi go wtedy, nie pytając, zabrał.
Najpierw
wyszedłem z siebie. Potem udawałem,
że mam to gdzieś. Potem
nie wiedziałem,
co ze sobą zrobić. Potem nauczyłem się
zaparzać kawę
na świeczkach o zapachu lawendowym.
Wreszcie,
kiedy już wszystko
wróciło do normy, pomyślałem o
ludziach,
którzy prąd mają tylko
przez dwie
godziny dziennie
To zabawne, ale intrygujące jak
obaj poeci dochodzą do tycg samych wniosków. Gdy z zawiei
wydobywa się empatia dla Drugiego.
Może Was
dziwić taaakie zestawienie (mnie bawi), ale w odczytywaniu
poezji chodzi też o szukanie „niemożliwego”. Odnajdywanie
„poszukiwanego”.
„Te zamki, połamane w zwaliska bez
ładu…”.
A gdyby napisać to tak: Te zaimki, zdobyte
walizki, porzucone bezładu…
Tomasz Dalasiński bawi
się poezją. Tak, wiem. Konrad Góra twierdzi, że kopiuje. Niech
panowie spotkają się na ubitej ziemi i walczą na przysłówki; my
tymczasem:
Grabiąca
trawnik
Stara
kobieta grabiąca trawnik, jej
tępy, zwierzęcy upór, kiedy
nagły podmuch
wygnilonego wiatru
rozwiewa sterty
liści o perfekcyjnych kształtach – znowu
i znowu, i
znowu.
Kawałek wyrwany z mgły. Oczywiście, że
neologizm użyty w wierszu zwraca uwagę. Bo „wygnilonego wiatru”
NIE MA, a bądź co bądź JEST i to bardzo.
Każdy
zdesperowany, depresyjny, jesienny człek go ma i czuje. Nawet w
bezwietrzne dni wieje i śmierdzi.
***
Próbuję
patrzeć na ten tom z dystansem. Nie angażować się, uspokoić, ale
i nie wiercić dziury w brzuchu poecie – poety. Ale nie
potrafię powściągnąć lejcy.
A gdy czytam COŚ takiego
(poniżej), to jestem pobudzony, obrażony i zdobyty
jednocześnie.
Pół
„Ty
spróbuj” – usłyszałem w Parku Tysiąclecia
od kilkulatki
w kurtce z napisem Live&Love
próbującej nakarmić
połową kanapki
i
pół martwego gołębia.
Niby
scena, obrazek. A jednak cały TEATR. Dzieje się tu tak dużo. Są
emocje. Jest grubo!
Sztos – jak mówił pewien alkoholik,
przedwcześnie zmarły…
Sztos polega na tym, że
odnajduję analogię, a takie wiersze mnie cieszą.
BO:
Sylwester
Gołąb
i jego:
«ZA
GRYKĘ»
i jak
wiersz ma wyglądać?
patrzeć w oczy milenijnym
literatkom
z kostką lodu
w miejscu serca
nie składać sensu
całości
oszczędzać bluzgi nie pić wódeczki
nie mieć
określonej płci i stanowiska
nie chwytać za grykę albo
grdykę
chuj wie
a przecież
za brak sensów
należy się chłosta
za urządzenia mobilne język w
parafinie
choćby rozsiadł się w biurach
podciągał
spódniczkę zakładał nogę na nogę
należy się
chłosta
ponieważ kiedy w okolicach pierwszej
warstwy
atmosfery tlił się jeszcze napis
zima zapadała się w sobie w
trzewiach martwego skowronka
smród śmieci z czarnym kapeluszem
witał ją w progach
jezioro w miejscu boiska mnożyło otchłań
dwa razy
wszystko stawało się dwa razy podwójne
powtarzalne
i nieprzerwane
syn udawał nietrzeźwego
zaraz
przedostanie się na drugą stronę
przez las
ciepłowniczych rur
w którym mieszkają zdziczałe
koty
lamparty pumy adidasy sterty jednorazówek
Może
ten paralelizm jest zbyt ułomny; prostacki, jednakże zwróćcie
uwagę na tempo i rozwarstwienie.
Wszystko dzieje się „w
miejscu serca”.
***
To nie jest disco polo.
To jest poetyckie polo w dobrym wykonaniu. W
rozlewczym olewczym wydaniu, ale zdaje się to przemyślane
i zgrabnie jest podane.
Powstaje model terytorialny Krajobraz z
Tęczą.
***
Sięgnijcie zatem (także) do starszych
utworów Dalasińskiego, bo (kurde) warto!
Ale nie
omijajcie też tego tomu, zwłaszcza że są w nim takie
perełki!
:
Którędy
światło
Którędy
światło, a którędy łupież?
Dopokąd czas jest
zaledwie odmętem
karmionym wpadaniem weń, siwe
włosy
ktoś ci rozdziela na czworo, na włosach
ten sam
ktoś wiesza ślepe, puste losy:
co wyciągniesz, to twoje, co
zostaje, to nie.
Wiersz wprawdzie znałem. Bo: KWARTALNIK
LITERACKI www.kontent.net.pl numer 15,
ale słusznie , że znalazł się w Tej książce.
***
A
śmierć Zagajewskiego, a dedykacja dla Maćka Libicha, a
wiersz dla dorosłych, znowu myślę (...o... Oli i całym
śmiecie).
Wiele miejsc pamięci ma ten tom. No, tak. Notatniki
z terenu...pudełko gorzkich czekoladek!
O tej książce
nie należy pisać, Tę książkę należy (się) Czytać!
…
„Wielki świat mnie nawiedził, pomyślałem wtedy, a ja do niego wpełzam bez domu, rąk i ojca. Co ze mnie za syn? Co ze mnie za mężczyzna? Co ze mnie za człowiek?”
(wiersz „Ytong” z omawianego tomu)
Oraz:
„I jest jeszcze ta dziura bez żadnej powierzchni Skaleczenie bez skóry szczelina bez ziemi Oczko bez sieci liczba pierwsza bez kolejnych Cień bez słońca i długa śmierć bez życia: dom”
(utwór:
„Dom”)
8,5/10