Podróżowanie po czasie, w czasie
Ostatnia podróż Winterberga. Jaroslav Rudiš. Przełożyła Małgorzata Gralińska. Wydawnictwo Książkowe Klimaty, Wrocław 2021.
Albo
Was to znudzi, albo się
zakochacie. Stanów pośrednich nie przewiduję.
Książka
leży u mnie od dziesięciu miesięcy i podobnie jak „Księgi
Jakubowe” czytałem ją roztropnie, z umiarem, by potem w dzikim
pędzie powtórzyć czynność.
„Ostatnia
podróż Winterberga”,
powieść świetnie przetłumaczona, z biglem napisana.
To
Coś,
co poruszyło mnie do głębi.
Bo wiem
na czym polega opieka nad osobą starszą, chorą.
Z autopsji, nie z opowieści.
Bo
relacja... „ojciec – syn”…
Bo
ślady, skrawki, trociny, odpryski.
Bo
Zamki Pamięci.
Bo
cierpienie na historię.
Bo
wojna i bez-wojnie i
po wojnach i przed nimi…
Bo
Europa.
Bo
przeprawa na drugi brzeg.
Bo
te ciągłe powtórzenia, z pamięci czytany bedeker. Z pamięci
OPOWIEDZIANE życie.
Bo
PODRÓŻ.
Bo
alkohol. Bo papierosy.
Bo
choróbska…
Bo
Czechy.
Bo Niemcy.
Bo
pociągi. Dworce. Hotele. Pola. Drzewa. Sygnały.
Bo
ślady i ludzie.
Bo
melancholia! Wodospady melancholii.
Bo
czasoprzestrzeń.
Bo
lęk i ból. Pozorne szczęście.
Bo
miliony skojarzeń, wspomnień, napomnień…
Bo
rozdrapywanie ran i posypywanie ich solą…
Bo
Kobiety!
Jaroslav Rudiš napisał
„ostatki tożsamości”. Popełnił dzieło bezwzględnie męskie
z ukazaniem miękkiego podbrzusza zmęczonych herosów.
Jan
Kraus (czuję, że to ja – czytelnik, który wlazł do fabuły) i
99-letni Wenzel Winterberg i
wspólne napady historii. I pierwsze słowo wypowiedziane z sensem,
jak u dziecka, który kwili: mama, tata; a stary Winterberg szepcze,
a potem krzyczy: „Spopielarnia”.
A
w trakcie rozkręca się i dodaje: „Lenka”! Kobieta z Księżyca.
Bo film, bo miłość, bo rozstanie, bo życie i śmierć.
Podążamy
zatem za bohaterami i razem z nimi przesiadamy się do kolejnych
pociągów. W takt, w rytm bedekera wydanego w 1913 roku, który jest
dla Winterberga księgą świętą.
Ale nie
zapominajmy, że nie czytałoby się to w ogóle, gdyby nie
narodowości, skłonności. Trochę niemieckie, ale PRZEDE WSZYSTKIM:
czeskie!
„Mieszkaniec
Czech jest skazany na tę melancholię, mawiał Bitzan, dlatego
usiłuje być zawsze taki dowcipny, stąd ten okropny czeski humor,
nieważne, czy się mówi po niemiecku, czy po czesku, niczego
bardziej nie znoszę niż tego okropnego czeskiego humoru, tak, tak,
wszędzie, gdzie tylko pojawia się mieszkaniec Czech, oczekuje się,
że będzie zabawnie, że Czech przede wszystkim będzie żartować z
siebie samego… A przecież to najczęściej w ogóle nie jest
zabawne, nie i jeszcze raz nie, mieszkaniec Czech nie jest zabawny,
jest melancholijny”.
W
skrócie wygląda to tak:
„Jan
Kraus przed wieloma laty uciekł z Czechosłowacji i trafił do
niemieckiego więzienia. 99-letni Wenzel Winterberg nie
rozstaje się z czerwonym bedekerem, przewodnikiem z 1913 roku,
symbolem starego, uporządkowanego świata, świata tuż przed
katastrofą…
Obaj
bohaterowie wyruszają w niezwykłą podróż. Jadą pociągiem po
współczesnej Europie, a jednocześnie poruszają się po dawnej
wielonarodowej, wielowyznaniowej monarchii. Szukają śladów
wielkiej miłości Winterberga, Lenki, Żydówki, pierwszej
kobiety na Księżycu.
Bohaterowie
Ostatniej podróży Winterberga cierpią
na napady Historii, a czytelnicy poznają ich osobiste i długo
skrywane tajemnice. Jaroslav Rudiš nie
unika trudnych tematów, nie szczędzi gorzkich ocen, pokazuje
przyczyny negatywnych zjawisk, nie zapomina jednak o humorze, z
którego jest w Polsce doskonale znany.
Książkę Jaroslava Rudiša czyta
się w rytmie niekończącej się podróży koleją żelazną, kiedy
pociąg niespiesznie toczy się przez „krajobraz bitew, cmentarzy i
ruin”. To powieść napisana hipnotycznym językiem wciągającym w
świat Austro-Węgier, które istnieją jedynie w pamięci
pana Winterberga i
w czerwonym przewodniku po świecie, którego już nie ma”.
A
w szczegółach jest tak:
„Owładnięci
własną ciekawością – owładnięci własnym szaleństwem –
owładnięci napadami historii”.
Zmieniłem
liczbę pojedynczą na mnogą, bo tak jest NAPRAWDĘ. Jan Kraus,
opiekun osób starszych posądza o ciekawość, o szaleństwo i
napady historii starego Winterberga. A choruje dokładnie na to
samo. Różni tych mężczyzn pokolenie, może nawet dwa, a tak
naprawdę NIE RÓŻNI ICH NIC.
Żyją
w symbiozie. SĄ jednym i tym samym CZŁOWIEKIEM. Chorym na
wspominanie. Na rozdrapywanie ran, które – podczas podróży –
posypują solą.
Gdy
Kraus mówi (to, co poniżej) – to mówi o sobie, do
siebie. Witnerberg jest
i prawdziwy i nierzeczywisty. Jest figurą retoryczną.
Strona
144:
„Wetknąłem
książkę do plecaka, wiedząc, że jej nie przeczytam.
Nie
chcę jej przeczytać.
Nienawidzę
tego kraju.
Nienawidzę
tego miasta.
Nienawidzę Winterbergu.
Nienawidzę Vimperku”.*
[…]
*Jan
Kraus jest z Czech z miasta Vimperk (niem. Winterberg).
Jan Kraus opiekuje się starym człowiekiem
– Winterbergiem…
Dlaczego
ta kniga powinna
zdobyć Angelusa?
Bo
jest rewelacyjna?! Ponadto
to pierwsza powieść pisarza napisana w języku
niemieckim. Taaaka powieść,
O Tym i z Tym, w Tym. Tam. Tu.
Maligna
historii. Maligna osobistych rozterek. Maligna bardzo dobrze
skrojonej epiki.
Opowieść
drogi, ale nie podróży. Panowie cały czas w pociągach, w
hotelach, na nogach. A jednak to tylko (i aż) anturaż.
Kwintesencją
jest historia ta wielka i ta osobista.
Napisane
jest to tak, że z czasem:
„Tak
mocno, że nie mogłem oddychać.
Tak
mocno, że zapiekło mnie w piersi.
Tak
mocno, że zapiekło mnie w sercu”.
(Strona
232)
Natomiast,
jeśli ktoś pominie w tej książce „ducha” i nie będzie
przypatrywał się melancholii, to na pewno odnajdzie mrowisko
informacji, w 99. procentach prawdziwych.
Bo
obaj panowie, bo pisarz są w tej kwestii bezwzględni – wciąż
ględzą o znaczeniu dat, miejsc, ludzi, wydarzeń.
Wszystko
ma swój sens. Naczynia połączone. Europejskie pobojowisko.
Od
startu do mety wiemy, z czym to się je i jak to smakuje.
Zgodnie z instrukcją obsługi ze strony
dwudziestej:
„Winterberg otworzył
swoją małą czerwoną książkę.
Swoją
książkę historyczną.
Swoją
biblię.
Swój
przewodnik z 1913 roku.
Bedeker
po Austro-Węgrzech.
Bedeker
po jego życiu”.
To
jest BARDZO męska opowieść, ale bez kobiet nie miałaby
najmniejszego sensu! Dzieło stanowi radosny hymn pochwalny ku czci
męskiej przyjaźni. Jednak ta PRZYJAŹŃ jest kluczem do rozwiązania
tajemnic relacyjnych w przestrzeni ogólnej. Życia obu panów, które
było pełne pań.
Bo
„zagadnienie miłości” to clou programu!
Dlatego
myślę, że adaptację filmową tej książki należałoby powierzyć
Agnieszce Holland. To byłoby wielkie kino.
Z
gęstej, naszpikowanej datami, wydarzeniami, książki; zrobić
film?! Należałoby!
Starszy
pan, starszy mężczyzna, starszy człowiek.
I
jego towarzysz w średnim wieku; podpora, opiekun, biesiadnik...
Obaj
są tylko z pozoru inni. Obaj są tacy sami!
Cierpią
na WSPOMNIENIA.
Szeroko
nakreślone tło socjologiczne i historyczne, pozwala na wydobycie
ciekawych wątków, ALE jest ich tak wiele, że każde odczytanie tej
książki, otwiera nowe drzwi percepcji.
Bo
jak powiedział Bronisław
Geremek:
„Gdy przedmiotem badania są mechanizmy mentalne i zachowania
zbiorowe, nie ma znaczenia, czy badamy zjawisko lub zdarzenie, które
kiedyś autentycznie miało miejsce, czy też wytwory wyobraźni
pisarskiej […]”
„Mitologia
pełna jest przykładów niezwykłej męskiej siły, woli walki,
podążania za własnymi celami i marzeniami. Nie ma chyba nikogo,
kto nie słyszałaby o greckich herosach, niezwykłych postaciach
zrodzonych ze związku człowieka z bogiem. Ich atrybutem była
wielka odwaga, spryt i nadzwyczajna mądrość”.
Jan
Kraus i Wenzel Winterberg to
herosi z planety Ziemia.
10/10