„Brudne odczucia, nikczemne olśnienia”
W
oddali. Hernan Diaz.
Przekład Paweł Lipszyc. Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2022
Niemal
wszystko pasuje mi w tej intrygującej powieści. Mam lekkie
zastrzeżenia co do przekładu Momentami jest po prostu (dla
mnie)
niegramotny.
Podczas
lektury poczułem się przez moment młodzieniaszkiem, który czyta
przygody Winnetou, ale potem postarzałem się niemożebnie. Stałem
się starcem, pustelnikiem, odszczepieńcem, ściganym za czyny,
których nie popełniłem.
Hernan Diaz
wyprowadza nas na manowce starej Ameryki, a jednocześnie ukazuje
teraźniejszość, bo pisze o pomazańcu, o wędrowcu, o
samotniku.
Zajmuje
się także procedurą akceptacji, odrzucenia, odseparowania. I
daje filmowcom gotowy scenariusz na film!
To
jest fabuła, w której opisy, rozpisy,
szczegóły stają się istotne, ale tylko dlatego, by głównego
bohatera wyposażyć w umiejętności, które umożliwiają mu
przetrwanie.
„Jastrząb”,
silny Szwed pojawia się w Stanach Zjednoczonych. Ma cel: odszukać
brata. Ale mijają
dnie, lata i cel zostaje zapomniany. Paradygmat zmienia się
natychmiast, po dziwnych wydarzeniach, które spotykają naszego
bohatera, wielkiego Hakåna, znanego jako Hawk.
Po
wielu latach spędzonych na prerii, pustkowi, w kotlinach i ziemiance
bohater uświadamia sobie, że miał tylko jednego przyjaciela –
konia, który najadł się piasku.
I Hakån też
jest pełen pyłu, Jego trzewia, serce i ducha wypełniają drobiny
rozczarowania i wielkiej samotności.
A
jednak jest w tej fabule niesamowity watek przyjaźni, która
delikatnie ujmuje seksualność niewydarzoną, ale ujmująco, pełna
niedopowiedzeń, bo wszystko dzieje się „między słowami” i
nocnymi uściskami, przytuleniem.
Relacja Hakåna i
Asy przywodzi na myśl świetny obraz
Tajemnicy Brokeback Mountain. Ale wszystko
kończy się śmiercią.
Umierania
„W oddali” jest aż nadto. A nasz odszczepieniec, autsajder chce
przed tą maligną umierania uciec. Ma dosyć takiej Ameryki. Jego
brat opowiadał mu o świecie bogatym, pełnym mozaikowości, a
okazuje się, że to blaga, zwykle kłamstwo.
Hakån wie,
że lepiej było w Szwecji. Tak niemal wszystko rozumiał, tutaj same
zagadki, nieporozumienia. I śmieć. Tak trupy ścielą się
gęsto.
* Hernan Diaz.
Jego
powieść „In the Distance”
z
2017 roku była finalistą Nagrody Pulitzera za fikcję, a także
nagrody PEN/Faulkner za fikcję. Otrzymał również
Nagrodę Whitinga.
Jego
kolejna powieść była ostatnio na liście nominowanych do Brokera.
Czyli
mamy do czynienia z pisarzem cenionym i nagradzanym. A dzieje się
tak dlatego, że pisze o jednostkach, zagubionych w zbiorach,
ubiorach,
w tłumie. O odszczepieńcach, których
niewielu rozumie. Którzy chcą od życia cudów, a dostają
plewy.
Realizm
metafizyczny to jest odpowiedź na wszystkie zagadnienia tej
prozy!
„Ta
teza ma istotne konsekwencje dla kształtującej się immanentnej
literackiej antropologii, w której literatura przynosi doświadczenie
tego, co transcendentne. Literatura w tym antropologicznym modelu
ukazuje estetyczne doświadczanie świata jako uwarunkowane przez
„niewidzialne” i nieskończone, jako następstwo otwarcia”.
W
świetnej publikacji (Realizm
metafizyczny. Literatura w poszukiwaniu formy pojemnej, Kraków 2009)
Henryk Czubała zwraca
uwagę, że każda opowieść opisująca losy autsajdera ukazuje
więcej, niż nam się zdaje, bo:
Tak właśnie jest, że w czasie swej podróży podmiot literacki pozostaje przede
wszystkim widzem i rzeczywistość obserwuje. Jego samotność niby
jest na pierwszym planie, ale przecież nas wciąga, nas interesuje
to wszystko, co z boku, ale i co wewnątrz.
Hakån nie
jest zabijaką, oprawcą – jest niesłusznie skazanym na cierpienie
Goliatem w powłoce Dawida.
„Podmiot
literacki w roli włóczęgi świata (world travelera), podobnie
jak postać tragiczna, objawia zdolność do budowania i przerzucania
mostów, odkrywając swą metafizyczną odpowiedzialność”.
Jak
ulał pasują też tu słowa Umberto Eco: „Nikt nie żyje e
bezpośredniej teraźniejszości; wiążemy rzeczy i wydarzenia
dzięki spajającej funkcji pamięci, zarówno osobistej, jak i
zbiorowej (historia i mit).
Opis
fabuły „sprzedaje się” tak.
(W.A.B robi
to bardzo
zręcznie.
Jest spoiler, ale jest też duch tej epiki).
Książka
nagrodzona Pulitzerem oraz Pen/Falkner Award.
Wyjątkowo czuła, dzika i nostalgiczna opowieść o dojrzewaniu,
przywiązaniu i samotności osadzona w nieokreślonej historycznej
przeszłości, która wydaje się zarówno znajoma, jak i niepodobna
do niczego, z czym mieliśmy do czynienia.
Młody
szwedzki imigrant trafia do Kalifornii, samotnie i bez grosza.
Chłopiec idzie piechotą na wschód w poszukiwaniu brata, pod prąd
wielkiego strumienia emigrantów zdążających na zachód.
Gdy Hakan mierzy
się z pustynią, górami i bezkresną pustką, zostaje postawiony
między groźbą przemocy a wyniszczającą samotnością. Przy
zdrowych zmysłach trzyma go jedynie pamięć o zaginionym bracie i
nadzieja na odnalezienie towarzystwa.
„W
oddali” to niezwykła opowieść o przetrwaniu i ogromnej
tęsknocie. Wykraczając poza ramy gatunkowe, Hernan Diaz,
nazwany jednym z najbardziej olśniewających talentów współczesnej
literatury amerykańskiej, proponuje wnikliwe spojrzenie na
stereotypy zamieszkujące naszą przeszłość i kreśli portret
radykalnej cudzoziemskości.
(„W
oddali” zostanie we mnie już na zawsze. Ta książka to niemalże
idealny portret samotności i głębokiej tęsknoty. –
The Millions)
(Wspaniała podróż i głęboki hołd dla naturalnego piękna Ameryki. – CounterPunch)
(Ta trzymająca w
napięciu powieść jest niezwykłym obrazem samotności i
niezapomnianej narracji migracyjnej oraz sprytną
reinterpretacją oldschoolowego westernu.
– Publishers Weekly)
A
może niech za książkę zabierze się Taranitino. Tylko tym
razem jego Django musiałby
być przegranym młodzieńcem, a w następstwie zgorzkniałym
starcem. Zamiast wygranej, mamy lawinę nostalgii i
melancholii.
Temat
tożsamości kulturowej pierwszych osadników Ameryki to jeden z
ukrytych lejtmotywów tej narracji.
A
z drugiej strony mamy człowieka umęczonego, którego nadzieje
karłowacieją. On przywdziewa skóry, poznaje ludzkie i zwierzęce
wnętrza, ale nie czuje i nie widzi Ducha. To wszystko omamy. Zwidy.
Żadnej transcendencji.
Na
horyzoncie zabrakło nadziei. Spłowiała, wytarła się, stała się
fatamorganą.
Już
Arystoteles, opisując samotność, wspominał, że przynosi ona
tylko i wyłącznie cierpienie i nieszczęście.
Tylko
czy nasz bohater, czy Hakån jest
nieszczęśliwy z wyboru, samotny z założenia? NIE! Otoczenie
uczyniło z niego potwora i wyklętego. A gdy w finale spotyka
bratnią duszę, to ofertę pomocy przyjmuje z rezerwą, bo wie, że
nikomu nie należy ufać, że należy uciekać. Nawet gdy plan
zbiegostwo jest oparte o złudzenia i nie ma żadnych szans
powodzenia… (chyba).
„W
oddali” to lektura rzeczywistości, ale anturaż jest dawny, wręcz
pradawny. Jednak i dzisiaj mamy ludzi odtrąconych, poza marginesem,
bo ich piętnujemy, naznaczamy i boimy się ich prawdy, ich
bliskości.
„W
oddali” to powrót do młodości. Bo poszukiwacze złota,
emigranci, Indianie, pojedynki, kowboje.
Ale to
pozór!
~
‘W
oddali” to ciasna, gęsta przypowieść o odrzuceniu, uprzedzeniach
i warstwach. To sieć słów, w którą łatwo wpaść, ale trudno
się z niej potem wydostać, wywikłać.
Brak
tu jakiegokolwiek boga, siły wyższej. Całe ZŁO jest ludzkie.
Nasze.
8/10
@zdjęcie
https://lubon.tv/hernan-diaz-autor-na-dlugiej-liscie-bookera-amerykanski-sen-zawsze-polegal-na-zarabianiu-pieniedzy/