Przedsiębiorstwo granatowej policji
Na
posterunku. Udział polskiej policji granatowej i kryminalnej w
zagładzie Żydów. Jan Grabowski. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec,
2020. 432 strony
Książka
ma swoją metrykę. Ale nie
ma terminu ważności. Nie dotyczą jej prawidła księgarskiego
marketingu.
To
jest książka, do której należy wracać, którą należy
pokazywać, omawiać, kolportować.
„Na
posterunku” wypożyczyłem z biblioteki; z pełną świadomością
co biorę do siebie i na siebie. Autor wybitny, temat – jak struna
– wciąż naprężony i brzmiący we mnie.
To
nie jest powieść, ale opowieść historyczna. Prawda skrywana i
wstydliwa. Haniebna.
Drugi
człon tytułu wyjaśnia wiele, a może nawet wszystko: „Udział
polskiej policji granatowej w kryminalnej w zagładzie Żydów”.
Errata tytułu powinna klarować, że rzecz dotyczy także polskich
strażaków.
Jan
Grabowski w
przestrzeni publicznej, czytelniczej to
przede wszystkim współautor
jednej książki — Dalej
jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski (2
tomy), Centrum Badań nad Zagładą Żydów, Warszawa 2018).
Tylko
że prawda jest inna. „Dalej jest
noc”
to tomy wspaniałe,
które powstały „przy użyciu” wiedzy Jana
Grabowskiego. Autora płodnego, ale przede wszystkim wybitnego.
Znawcę Tematu Zagłady.
Po
„Na posterunku” sięgnąć miałem już wcześniej, ale zawsze
„coś – ktoś”. Po lekturze „Ceny”
Anny Bikont
nie miałem wyjścia. Wprawdzie wątek granatowej policji jest u Anny
Bikont wątkiem pobocznym, ale policjanci w „Cenie” są. I nie są
wcale tam statystami, są oprawcami.
Od
dwóch tygodni czytam i jestem przerażony. Zły.
Bardzo zły. Na siebie. Na pewno nie na historyka. Oczywiście jestem
wściekły na Polskę! A zwłaszcza piewców jej zakłamanej
historii. Tytułów „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”
rozdano moim rodakom wiele. Liść figowca jest m.in. symbolem
grzechu, a nie retoryczną zasłoną, za którą ukrywamy nasze
zbrodnie. Podłości.
Listek
figowy niczego nie zasłania, nawet nie wiem, jak bardzo byśmy
krzyczeli, że Polacy są Wspaniali, to jest to rejwach udawany,
sztuczny, a przede wszystkim nieprawdziwy.
Polacy
mieli Wielki Udział w Zagładzie. Byli Jej Uczestnikami i Niemymi
Świadkami.
Książka
Jana Grabowskiego nie generalizuje, nie piętnuje. Pokazuje –
ukazuje fakty. A te są przerażające.
Polscy
mordercy w mundurach. Polscy krwiopijcy na usługach faszystów. Nie
ma mowy o incydentach. To nie jest charakterystyka kilku psychopatów,
którzy mordowali, denuncjowali, okradali. To jest przerażający rys
polskiego
społeczeństwa.
Tych,
którzy wolą zakłamywaną historię od rzeczywistej narracji, ta
książka nie zainteresuje. Oni i tak wiedzą lepiej. Tak jest
wygodniej. Bo „po co i dlaczego do Tego wracać”? Wracać, pisać,
rozmawiać trzeba wciąż, a nawet codziennie, zwłaszcza teraz, gdy
obok nas wojna. By nigdy się TO nie powtórzyło. Że sąsiad zabija
sąsiada, że pluje mu w twarz, że szturcha, popycha, rozdaje razy i
pysznie szyderczo się śmieje, jednocześnie
plądrując jego dom.
Literatura
dotycząca Zagłady jest ogromna, szeroka. A jednak – zwłaszcza po
lekturze „Na posterunku” rodzi się we mnie pytanie, dlaczego
nikt nie napisał polskiego „Zadupia”? Antonio Lobo Antunes jest
poetycki, ale bezwzględny i szczery, gdy rozdrapuje wojenne rany.
Tak, wiem, napisano tysiące pamiętników. Opublikowano dzienniki,
wspomnienia. Wystawiono dramaty, Nagrano słuchowiska. Nakręcono
filmy.
Mało!
Wciąż za mało!
Cytując
Bożenę Keff –
zgadzam
się w zupełności ze zdaniem – „Nieduża część Polaków
uważa, że Żydzi byli największymi ofiarami nazizmu, więc wcale
nie jest pewne, czy rzeczywiście w Polsce Zagłada jest widziana
jako sprawa żydowska”.
Polacy
– „bezradni świadkowie”… Bzdura! Polacy – uczestniczący,
głusi i niemi świadkowie – to
prawie
prawda!
Strona
228:
„Po
wojnie, gdy policjanci stanęli przed sądem, racjonalizowali swoje
postępowanie, tłumacząc, że mordy miały zapobiec możliwym
działaniom odwetowym Niemców. Dokonana na czas egzekucja –
czytamy w aktach – była patriotyczną koniecznością, stanowiła
formę walki o zachowanie substancji narodowej […]”.
Niestety
ta narracja, to „uzasadnienie” jest i dzisiaj modne. Zabijania
„Innego – Drugiego” nie da się wytłumaczyć. Ale Polacy
potrafią wszystko! Bo dlaczego nie?! Jak zwykle: - To przez Niemców,
My jesteśmy niewinni, wspaniali, bogobojni.
Może
niektórzy powinny wrócić do prostych, ale bolesnych lektur.
Należałoby wskazać zapisy Zofii
Nałkowskiej, Tadeusza Borowskiego, Adolfa Rudnickiego,
Ludwika Heringa.
Lista jest obszerna. Długa. Prawdziwa. Rzeczywista.
Polacy?!
Nie chcecie prawdy historycznej, to sięgnijcie po beletrystykę. Tam
też jest okropnie. Tam też jest prawda.
Tajfuny śmierci.
Dla
tych, którzy nie rozumieją nadal antysemityzmu, nie czują polskiej
prawdy historycznej, polecam wydaną przez Wydawnictwo
Filtry „Europa przeciwko Żydom 1880–1945”.
Książka niemieckiego badacza pokazuje także wiele prawd i
półcieni, których nie odnajdziecie publikacji Jana
Grabowskiego.
Götz Aly ukazuje,
rozrysowuje KONTEKST. A bez kontekstu rozmowa o udziale Polaków w
Zagładzie jest pozbawiona sensu.
„Na
posterunku” nie jest reportażem.
To też nie publicystyka.
Strona
180:
„W
periodyzacji dziejów Zagłady w Polsce wyróżniamy trzy zasadnicze
fazy, które stanowią szkielet chronologiczny tej książki:
początki okupacji i tworzenie gett, akcje likwidacyjne, a wreszcie
polowanie na Żydów ocalałych po deportacjach do obozów śmierci.
Tę trzecią i ostatnią fazę (przez Niemców nazywaną Judenjagd),
która trwała do końca wojny, można podzielić na dwa odrębne
etapy: polowanie na ofiary szukające ratunku wewnątrz likwidowanych
gett oraz trwające równolegle i później poszukiwania prowadzone
poza gettami, po aryjskiej stronie. To podczas jednego, jak i
drugiego etapu działania polskiej policji miały – z punktu
widzenia niemieckiej strategii – zasadnicze i podstawowe znaczenie.
Bez pomocy ludności miejscowej, a już szczególnie bez informacji
napływających do sieci informatorów na posterunki i komisariaty,
szanse ukrywających się Żydów były niewielkie. […]
Z
chwilą zrzucenia opaski, z chwilą „zejścia do podziemia” Żydzi
w zasadzie znikali z pola widzenia Niemców i niemieckich instytucji.
A to z kolei otwierało pole działania dla polskich policjantów
[…]”.
Z
premedytacją cytuję fragmenty, które nie obfitują – a wręcz
pomijają – bestialski charakter zachowań poszczególnych
policjantów. Staram się cytować fragmenty z KONTEKSTEM.
Okoliczności Zgłady, w których Jan Grabowski używa takich zwrotów
jak:„polowanie”,
„otwierało pole działania”, „pomoc”
(która
jest w rzeczywistości DONOSEM).
Nie
wymieniam nazwisk polskich morderców w granitowych i strażackich
mundurach. Epatowanie przykładami – z mojej strony – to zbyt
łatwy i tani chwyt. Jednak to, jak i co pisze Jan Grabowski,
zasługuje na Waszą uwagę. Na naszą roztropność.
Głos
ma dr
Tomasz Domański, Instytut Pamięci Narodowej Delegatura w
Kielcach:
„Początkowo
zadania PP nie
różniły się od tych wykonywanych w okresie przedwojennym.
Dotyczyły zachowania bezpieczeństwa i utrzymania porządku
publicznego czy zwalczania przestępczości pospolitej. Stopniowo
jednak funkcjonariusze PP mieli
realizować plan polityki okupacyjnej przygotowany przez władze
niemieckie. Otrzymali dyspozycję zwalczania podziemia polskiego,
poboru ludzi na roboty przymusowe (pomagali także przy łapankach
organizowanych przez żandarmerię czy Gestapo), ściągania
kontyngentów płodów rolnych, rekwizycji zwierząt hodowlanych oraz
respektowania wszelkich zarządzeń niemieckich. Jednym z istotnych
zadań nałożonych na funkcjonariuszy PP była
również realizacja polityki niemieckiej wobec ludności żydowskiej.
Dyspozycje te w ostatnich latach coraz częściej stają się
przedmiotem badań i analiz historyków oraz badaczy dziedzin
pokrewnych, dzięki czemu poszerzana jest wiedza o strukturach
okupacyjnych oraz działaniach poszczególnych
funkcjonariuszy Polnische Polizei3”.
Z
całym szacunkiem, ale ten cytat do lelum polelum. Domański pisze
tak, by nic nie powiedzieć. By zapełnić kartkę słowami. Ale taka
„gadka” mnie irytuje. Bo jest mówieniem o niczym. Zaklinanie
rzeczywistości. To
już więcej i lepiej pisze Wikipedia.
IPN
(podobno)
robi
wiele, ale przekaz, który stosuje, jest stonowany – wyhamowany.
Tak by nikogo nie urazić. A
to oznacza, że jest fałszywy!
A
tu nie chodzi o obrazę. Tylko o krzywdę i prawdę. „Na
posterunku” jasno i wyraźnie ukazuje, że wielu Polaków (wielu –
nie wszyscy) byli w swoich zachowaniach okrutniejsi i bezwzględniejsi
od nazistów.
Stali
się tępym, bezrozumnym (?!) instrumentem.
Byli
narzędziem. Byli, bo od pokoleń, nie znosili Żydów, swoich
sąsiadów, przyjaciół.
A
mit o „żydowskim złocie” był dla wielu wreszcie
realny.
Na wyciągnięcie ręki, w zamian za donosicielstwo, szmalcownictwo.
W zamian za życie.
Jeszcze
gorszy, a wręcz szkodliwy jest tekst, który publikuje polska
policja; tu i teraz. W dokumencie „Krótka
historia Policji Państwowej”
pada tyle banałów, że jestem przerażony. Jest on pełen białych
plan i wytartych sloganów. Nie ma dążenia do prawdy dla potomnych.
Jest szkolne opracowanie, wypracowanie.
Poczytajcie:
https://policjanciwhistorii.ipn.gov.pl › materialy -
(592,Krotka-historia-Policji-Panstwowej.pdf - Policjanci w
służbie historii)
Zawsze
zachodzi prawdopodobieństwo, że nie jestem obiektywny, że się
mylę. Może tak jest. A skoro chcecie się spierać, to najpierw
przeczytajcie książkę Jana Grabowskiego (a także inne
opracowania), a potem przystąpmy do tej traumatycznej dyskusji!
*
Polska
policja —
potocznie
nazywana granatową — została
powołana w grudniu 1939 na terenie Generalnego Gubernatorstwa (GG)
na podstawie rozporządzenia Generalnego Gubernatora Hansa Franka z
dnia 17 grudnia 1939. Wcześniej, 30 października 1939 r., dowódca
SS i policji w Generalnym Gubernatorstwie Friedrich Wilhelm Krüger
wydał zarządzenie wzywające urzędników i funkcjonariuszy
polskiej policji do zgłaszania się w najbliższym urzędzie
niemieckiej policji lub starostwie. Termin wyznaczono na 10
listopada. Tym, którzy terminu tego nie dochowają, grożono
„najsurowszymi karami”. Źródłem pierwszych uzupełnień stali
się policjanci wysiedleni z ziem wcielonych do III Rzeszy. Przez
cały okres okupacji niemieckiej większość granatowych policjantów
rekrutowała się z przedwojennych policjantów polskich.
Niemcy
nałożyli na dotychczasowy aparat Policji Państwowej obowiązek
pełnej, bieżącej ochrony bezpieczeństwa i porządku publicznego.
Według rozkazu Heinricha Himmlera z 5 maja 1940 „zapewnienie
ogólnej służby policyjnej w GG jest zadaniem policji polskiej.
Policja niemiecka wkracza tylko wówczas, jeśli wymaga tego interes
niemiecki, oraz nadzoruje policję polską”.
Formacja
została podporządkowana niemieckiej Ordnungspolizei. Działała
na obszarze GG z wyjątkiem części powiatów południowo-wschodnich
i włączonego w 1941 dystryktu Galicja, gdzie utworzono Ukraińską
Policję Pomocniczą.
*
Zdjęcie autora -
https://oko.press/prof-grabowski-ipn-trwale-uszkadza-polska-swiadomosc-historyczna-nalezy-go-po-prostu-zamknac/