Konsekwencje nieścisłości
Sprawy,
na które przyszedł czas. Petra Soukupová. Przełożyła Julia
Różewicz. Wydawnictwo Afera, Wrocław 2022. Proza czeska. 376
stron
Tego związku, tej rodziny nigdy nie powinno
być. A skoro już się przytrafiła, to gra pozorów trwa w
najlepsze. Wszystko dzieje się z przyzwyczajenia. Nawet seks jest
zapisany w Excelu. Także dzieci pojawiają się, bo to przecież
naturalna kolej rzeczy…
Coś Wam to przypomina? Jeśli tak, to
jesteście w czarnej D…!
Czytałem dwie książki duetu:
Petra Soukupová - Julia Różewicz. Obie mnie uwiodły. Bo
pisanie o relacjach jest zadaniem powszechnym, ale jakość tego
pisania decyduje co dzieje się z Czytelnikiem.
Ze mną wówczas
podziało się sporo!
Petra Soukupová ma dar
opowiadania […] czujemy dosłowność stanu rzeczy. Nie ma
udziwnień i sennych odwołań. Jest siłowanie się na racje i
obietnice – pisałem o Najlepiej dla wszystkich (2019).
Podobnie
było w przypadku „Pod śniegiem” (2016): „Ta książka jest o
lecących, przeciekających przez palce dniach. Jest zapisem
normalności, nawet wtedy, gdy życie zdaje się nam niesprawiedliwe,
podłe, obciachowe, byle jakie. Nie spełniające norm i
oczekiwań”.
Przywołanie własnych słów jest celowe
tylko wtedy, gdy zachowują sens. Tak jest w tym przypadku. Bo w tym
pisarstwie mamy symbiozę. Myśli, odczuwania, postrzegania. O ile
wcześniej było o rodzeństwie, o rodzicielstwie. Teraz jest pełną
gębą o partnerstwie i wynikających z tego konsekwencjach.
Alice
i Richard to tak naprawdę emocjonalni nieudacznicy. Przypadkowe
poznanie i nazwanie zauroczenia miłością od pierwszego wejrzenia.
Od mety po start oboje jadą na anabolikach ułudy. Zdaje im się, że
będzie dobrze. Potem, że jakoś to będzie, a na końcu: - czy
jeszcze będzie?!
Bardzo lubię czytać Agady
talmudyczne. Jest tam taki krótki ustęp: OBLUBIENICA I
SZABAT:
„I ukończył Bóg w siódmym dniu dzieło swoje —
król zbudował ślubną komnatę i pięknie ją przyozdobił.
Brakowało tylko oblubienicy. Bóg, oby był błogosławiony,
stworzył arcypiękny świat. Wszystko w nim było. Jednej rzeczy w
nim brakowało — szabatu. Z szabatem dzieło Boga zostało
dokończone”.
W „Sprawy, na które przyszedł czas”
wszystko zostało stworzone, ale nic nie zostało dokończone. Bo być
nie mogło. Nie problemem była pokuta, świętowanie, modlitwa ale
brak „prawdziwej” MIŁOŚCI.
Szabat to w skrócie czas
wypoczynku. Koniec zmagań. Siódmy dzień tygodnia. A miłość jest
współistnieniem, współodczuwaniem. Wspólnotą, w której
obowiązuje partnerstwo. Nikt nie jest lepszy, nikt gorszy.
Nie
ma udawanych orgazmów, wciąż niedokończonych rozmów. Musi być
otwartość, a Alice i Richard żyją w skorupie. Każde swoim życiem
pełnym rozczarowań i rozjeżdżających się
oczekiwań.
Petra Soukupová nie wymyśla
niestworzonych bytów. Jej narracja jest przewidywalna do bólu, ale
na tym polega moc tego pisarstwa. Niuansów brak. Wszystko jest
wprost i do spodu i dlatego to pisanie jest tak wciągające i
przekonywające.
I żeby było jasne: Napisała To
Kobieta, ale ta fabuła nie jest stronnicza. Swoje racje ma on. Swoje
żale ma ona. A obok dzieci zagubione w tej gonitwie, która wydaje
się, że jest pozbawiona reguł.
A przecież zasady są znane i
powszechnie wychwalane: Małżeństwo to podstawowa komórka
społeczna.
Farsa, prawda?! Petra Soukupová pokazuje, jak
bardzo fasadowe są związki i jak wielka jest potrzeba uważności w
każdym z nas.
Zauważyć – zrozumieć – wysłuchać –
poczuć! Rozmawiać! Tylko że to puste hasła. Życie jest
gonitwą szczurów. Każdy pragnie być syty, a wokół (w środku)
jest pustka.
O tej pustce – nazwanej i nienazwanej – pisze
czeska pisarka.
Małżeństwo rozpada się przez
hierarchiczność?! Że warunki socjologiczne; finanse, chorobę,
kryzysy globalne? Tak, ale…
„Ale” – jest tutaj
zasadnicze! Bez kompromisu nie ma udanej relacji.
- Ja chcę do
Ikei! - Ok! Ale jutro jedziemy na rowery! Coś za coś?!
Znajdźmy w tym wszystkim umiar. Nie żyjmy w bańce mydlanej. Nie
bierzmy udziału w przedstawieniu. Petra Soukupová na
czynniki pierwsze rozkłada – rozkład! Uwiąd miłości bez
miłości.
Małżeństwa formalnego, a nie uczuciowego!
Ona
zdradza jego. On zdradza ją. Fizyczność eksploduje, bo psychika
cierpi od dawna. A może od zawsze!
Cenię w Tym
pisarstwie zniuansowaną dosłowność. To nie jest masło maślane.
To jest mówienie wprost poprzez składanie fragmentów opowieści w
całość. I co z tego, że jak w tanim kryminale, wiemy,
jaki będzie tego efekt. To czytanie wciąga, bo jest dosłowne.
Racjonalne. Prawdziwe.
„Specjalistka od krojenia rodziny”,
tak przedstawia pisarkę polski wydawca. Ma rację. To krojenie jest
dosłowne. Plasterek po plasterku. Niemal czterysta stron kulinarnego
(sic!) rozwarstwiania ludzi, którzy się nie kochają, ale którzy
się do siebie przyzwyczaili.
Ona gotuje. On pracuje w korpo.
Mają mieszkanie w Pradze, domek na wsi. Jeżdżą na wakacje do
Chorwacji. Walczą o siebie po mieszczańsku. Ale w pewnym
momencie czara goryczy się przelała. Tajfun rozczarowań. Tsunami
wieku średniego. I jeszcze „z tym dziećmi j...”…
Na
obrazku, jak w pismach kulinarnych, wygląda dobrze. Ale nie
smakuje. Jest rozgotowane, niedogotowane, przesolone, niedoprawiane.
Wyzbyte smaku i uczuć.
Czy warto To ratować?! W imię
czego?!
A może jednak jest w tej relacji poza przywiązaniem
jakieś czary-mary, hokus-pokus?! Może da się to
posklejać? Uratować!? Ugotować jeszcze raz…
7,5/10
strona
Autorki: strona www: petrasoukupova.pl
*Zdjęcie
pisarki -
https://www.mik.waw.pl/old_2020/zapowiedzi/item/3358-polsko-czeska-wiosna-literatury-w-sieci-petra-soukupova.html