Biblioteki ponad wszystko!
Niewidzialne
biblioteki: Lawrence Liang, Monica James, Danish Sheikh,
Amy Trautwein,
Jacek
Dehnel, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022.
Siedzę
na skale, w lesie. Na dole płynie rzeka. Co jakiś czas widzę
człowieka. Słyszę ptaki i słowa książek, które przeczytałem i
tych, które wciąż przede mną.
Zgodnie
z teorią „Niewidzialnych bibliotek” tworzę plany, doświadczam
wizji.
Zgodnie
z tą lekturą, która jest dystopijna, myślę o
książkach, które
zalegają w namiocie. Papier i pliki w czytniku. W sumie około
pięćdziesięciu opowieści. Słucham i nasłuchuje. Przymykam oczy.
Widzę nie tylko tych, którzy się tu kochali i pili
tanie wino. Ale dostrzegam
spopielone gazety i strony tanich kryminałów.
A
może gdzieś był tu ukryty pergamin z mapą skarbów. A może te
znaki na skałach znaczą więcej niż kierunek tras dla
piechurów.
W
tym omamach jest też dużo wspomnień. Pierwszych zapamiętanych
księgozbiorów. Skąpych w domu rodziców, ubogich w szkole
podstawowej, a potem książek był zalew, a wręcz
potop.
Wybierałem,
co chciałem i jak chciałem.
Z
licealnej biblioteki kradłem książki i do dzisiaj nie wiem, co się
z nimi stało. Ale, tak – ukradłem je, bo bałem się, że
spłoną, że zniszczeją, że zgniją, że zostaną
wyrzucone.
Pamiętam
pierwsze księgarnie, gdzie panie zostawiały mi pod ladą
Konwickiego, Tołstoja, Bursę, Harasymowicza, Kapuścińskiego,
Huxleya.
„Niewidzialne
biblioteki” to zestaw tekstów, gdzie występują prawdziwi jak
Borges czy Alberto Manguel, ale więcej jest magów, druidów i
skrybów, którzy występują raczej w snach niż w
rzeczywistości.
Moja
pierwsza książaka, którą samodzielnie przeczytałem to
„Pies, który jeździł kolejną”. Natomiast nie chcę pamiętać
(nadto) ostatniej książki, którą pochłonąłem. Bo wiem, że
przede mną droga jeszcze daleka, że mam mnóstwo jeszcze do
przeczytania.
I
czy świat – jak wieszczą „Niewidzialne biblioteki” –
zamieni się w cyfrowy sztambuch, czy czytający będą ukrywali
się squotach i
na obrzeżach miast będą wypatrywali najeźdźców? Czy czytanie
straci duszę, straci sens?
„Niewidzialne
biblioteki” to bajka, momentami cudowna, a innym razem straszna
jakby napisali ją bracia Grimm.
Gdy
domy rosną proporcjonalnie do zgromadzonego księgozbioru, gdy mole
książkowe zjadają, zajadają, a coraz mniej czytają…
Wiele
w tej książce jest poezji! Bo narracja płynie niczym rzeka, którą
teraz mam u stóp. Piętnaście metrów dzieli mnie od brzegu,
wieczność dzieli mnie od tej wody. Wszystko jest umowne. Wyobraźnia
płata nam figle.
Zwłaszcza
wtedy, gdy na przykład Jorge Luis Borges 24 sierpnia pisze list do
Emmy Bovary albo, gdy „Biblioteka Abelarda jest tak krucha, że jej
ściany wydają się ledwie płytami sprasowanej mgły”.
Jacek
Dehnel – moim zdaniem – bawi się tym tekstem. Jego spolszczenie
nie jest zwykłą translacją. To wyższa szkoła jazdy. On to wie,
ja to wiem i wy też będziecie wiedzieli, gdy tylko przeczytacie
książkę.
Zaraz
mi siądzie bateria w laptopie. A przecież o bibliofilach mógłbym
pisać i mówić latami. Sprawia mi to radość. Niepojętą i niczym
tego nie jestem w stanie zastąpić.
Nie
przerażają mnie zatem obrazy, które odnajdziecie podczas lektury.
Nigdy nie będzie KOŃCA czytania!
Zwłaszcza
że czuję pobudzenie, gdy pada pytanie: „Czy w trakcie swych
wędrówek, kiedykolwiek natknąłeś się na bibliotekę, której za
nic nie chciałbyś opuścić?”. Oczywiście. Mam takich miejsc
setki, jeśli nie tysiące.
Nawet
dzisiaj dźwigając namiot i plecak mijałem gminną bibliotekę.
Chciałem rzucić wszystko i wejść. Poczuć. Zapach. Ciszę.
Szczebiot pań i mrukliwość panów.
Podszedłem
do drzwi. Zamknięte. Poczułem rozczarowanie. Zawsze tak mam.
Dlaczego kościoły i inne świątynie są otwarte niemal codziennie,
a ta najważniejsza kaplica – biblioteka, tylko w wyznaczonych
porach?
A
w ‘Niewidzialnych bibliotekach” jest Birkertsja.
Zawiera książki, które napisano specjalnie dla… mnie, dla
Ciebie.
„Mogą
istnieć, rzecz jasna, inne egzemplarze tej samej książki, do
których ludzie mają dostęp, ale tak jak ci podsłuchiwacze, co
niegrzecznie nadstawiają ucha, słysząc prywatną rozmowę” nie
zrozumieją całości. Dopadną ich tylko strzępy.
Bo
w Birkeetsji nie
czytasz książek – słuchasz ich wyraźnego głosu. Tak jak teraz
gadania ptaków i echa ludzkich nawoływań.
Zatem
nie chcę książek „jedno-kartkowych”. Gardzę streszczeniami i
brykami. Żądam całości. Ze słuchu, z serca, rozumu. Z oka, które
jest boskie, bo jest moje, własne, które wciąż pragnie nowych
narracji, kolejnych fabuł.
Podobno
– jak głoszą autorzy – w 2050 roku czeka nas katastrofa
ekologiczna. Koniec z drewnem, koniec z papierem. Koniec z
czytaniem?
Jeśli
ta apokaliptyczna wizja kiedykolwiek się sprawdzi, to nie chcę być
już wśród żywych. Do ostatniego oddechu, pragnę widzieć i czuć
SŁOWO I PAPIER.
Cisza
jest piękna, nie tylko w bibliotece, a rytm ducha pobudza wszystko.
Tak, WSZYSTKO.
To
literatura daje nadzieję, a nie kolejna kochanka lub kochanek. Wolę
papierowych bohaterów, mimo wszystko mniej kłamią. A nawet, gdy
mordują, zdradzają, to w kolejnej powieści świat odzyskuje
barwy.
To
jest wiara, nadzieja, miłość. To jest święta trójca. Spisana na
trylionach kartek, a nie w ludzkich deklaracjach bez
pokrycia.
Defetyzm?
No, może trochę… Wynika on z mojego umiłowania do słowa
pisanego, do czytania, do interpretacji i braku wiary w bliskość.
Jorge
Otero-Pailos martwi się dźwiękiem. Chce to zagłuszyć, choćby
wyciszyć. I bajdurzy o papierze ściernym. A mi dźwięk nie
przeszkadza, nawet gdy jest nieproszony i drażniący. Jego
pojawienie oznacza jedno: trzeba nauczyć się słuchać. Nie należy
walczyć z rumorem słów!
„Niewidzialne
biblioteki” to literacka podróż po świecie wyobrażonych książek
i bibliotek. Rzadko cytuję Wydawcę w całości, ale tym razem
warto. Bo moje „odjazdy” mogą zmylić, pomylić Wam tropy.
Otóż:
Biblioteki
stworzone z ciszy, wycięte w lodzie, wyjęte z sennych koszmarów, z
tomami ułożonymi według zapachów, w których za zakładkę służy
oddech. Zbiory składające się z książek na wpół zjedzonych, na
wpół porzuconych przez wybredne literacko mole…
Każda
z ponad sześćdziesięciu opowieści zaskakuje – są wśród nich
listy miłosne, łamigłówki, świadectwa nieograniczonej wyobraźni,
z dużą dozą szaleństwa, groteskowych żartów i zaskoczeń.
Intertekstualne wskazówki, nowe tropy, tajemnicze powiązania pełne
literackich duchów. Inspiracji dostarczyli autorom przede wszystkim
Italo Calvino oraz
ojciec licznych intelektualnych zabaw J.L Borges
i jego noty o książkach urojonych.
Znajdziemy
tu zmysłowy, enigmatyczny i estetyczny świat, a autorzy tych
opowieści, idąc w ślad Itala Calvina
i jego Niewidzialnych miast, badają bibliofilię, zwłaszcza to, jak
przejawia się ona w naszych romansach z bibliotekami.
Powiem
szczerze, że książkę przeczytałem już trzy razy, a wciąż
chcę, pragnę do niej wracać. Ten oniryczny, dystopijny styl
mnie uwiódł. Otworzył nowe możliwości interpretacji
literatury.
Gdy
tylko wrócę do Wrocławia, zamknę się na cały dzień w
bibliotece. Teraz otacza mnie księgozbiór Ziemi.
9/10
*Zdjęcie
– Culture.plBiblioteki ponad
wszystko!
Biblioteki ponad wszystko!