Stan posiadania
METAmorfozy. wybrane (wersja dwujęzyczna: polsko-bułgarska). Łucja Dudzińska, 120 stron. Tłumaczenie: Łyczezar Seliaszki. (FONT, 2017)
Wykrzesać ogień. Taki stan. Łucja Dudzińska, 80 stron. (FONT, 2018)
Około 1997 roku moja znajoma napisała wiersz "Metamorfozy". Zrobiła to tuż po tym, gdy ścięła swoje długie metrowe warkocze. Nie pamiętam od "A" do "Z", co w niej w tedy siedziało, ale zapamiętałem jak ten tekst się zaczynał i jaką miał melodię:
"Miałam w życiu wszystko - potem uciekłam z innym - i nie miałam niczego po Nim"
Może wiersz był naiwny, ale pamiętam, że gdy czytała go na głos, to płakała. Potem zadzwoniła do nieznanego mi mężczyzny, a potem do męża. Nie rozmawiała z nimi. Chciała tylko posłuchać ich głosu. W tym momencie "Nie miała już niczego w życiu" poza milczeniem, poza słuchaniem.
Przypomniała mi się ta gdyńska scena z dwóch powodów. Jakoś czuję się "tym słuchanym głosem", a po drugie tom wierszy Łucji Dudzińskiej - Meta-morfozy też jest pewnego rodzaju zapisem wspomnień. Tych ważnych, ale i tych byle jakich. Przeplatają się tutaj smutki i radości, a potem opadają jak liście, jak "odcięty warkocz poetki z Gdyni".
"Ten krajobraz jest we mnie. Ciemne i jasne obłoki.
Rozpamiętuję twarze w zielonym lesie,
kąpiące się w ruczaju, na skraju ukwieconej łąki.
W moim ciele płoną przydrożne maki,
chylą się kłosy zboża, błękitnieje horyzont.
W mojej głowie: szum gałęzi smutnej wierzby (...)
Obraz kraju, Łucja Dudzińska
Tytuł zacytowanego wiersza jest złudny, mylący. Bo obraz jest rzeczywisty, lecz "kraju duszy", krainy wewnątrz każdego z nas. "W mojej głowie", też szumi wiele spraw. Pojawiają się głosy dzieci, ujadanie psa, plusk potoku. A poza odgłosami mam w głowie - obrazy. Twarze bliskich. Twarz najbliższą. Nie swoją, lecz tę zagubioną, Jej twarz. Jej rysy z oczami gniewu i łez, z grymasem przerażania i zwątpienia.
Łucji zawdzięczam, że ostatnie dni, a zwłaszcza godziny poświęciłem jej pisaniu, jej czytaniu. Bo uwiodła mnie bardzo. Bo jest to pisanie osobiste, nie sztuczne. Nie jest to dmuchany balon grafomanii, lecz kawałek siebie, kawałek Łucji - "oddaje się mi" Czytelnikowi bez reszty. Jej wiersze wpadają w "moje objęcia".
Dudzińska, to szalony człowiek. Nieogarnięty i nieskupiony na sobie. Wciąż w ruchu, Nadal w poetyckim tańcu. Pędzi od słowa do słowa. Tam konkurs, tu turniej, w innym miejscu publikacja, a dalej książki i tłum ludzi, którzy chóralnie jej dziękują. Wszędzie jej pełno...
Bo Łucji jest za co składać pokłony, poza tym jest łasa na empatię innych, bo sama nie lubi sztuczności i grymasów politycznej poprawności. W jej wierszach, które drukują najzacniejsi, widać poza delikatnością - moc wiary. Łucja wierzy, że "słowem można wszystko". Można nim zjednywać sobie ludzi, można ich tracić, ale przede wszystkim słowa to wartość dodana do życia. Bo nic innego - jak właśnie słowa - dają nadzieję.
"(...) Szukamy rozmowy
metafor. Szukamy rozbłysku myśli, sytuacji. Światło
i dźwięk. Nagle - odgłos styropianu na szkle. Pamiętaj,
na wkładaj języka między zęby! Gdy zamilkniesz,
usłyszę kropkę lub znak - zapytania."
Mnie przekonuje sugestywność przekazu. Gdy sam piszę, a potem na głos interpretuję właśnie spisane słowa, to staram się mrużyć oczy, bo chcę widzieć obrazy, dostrzegać co napisałem, jak napisałem, po co napisałem i dlaczego. I gdy widzę, dostrzegam ruchome wersy i że całość się klei, wtedy pojawia się we mnie wiara. Wierzę, że poezja nie jest pisaniem sobie a muzą. Że poezja może być drogowskazem, może pełnić rolę przewodnika.
Uznaję, że twórczość Łucji Dudzińskiej taka właśnie jest. Prowadzi i naprowadza czytelnika, nawet gdy gubi tropy, to nadal jesteśmy w drodze, w podróży. Nadal podążamy do celu.
Mam - tu - przed sobą dwa tomiki jej wierszy. Napisała i wydała więcej, ale "to co mam" jest dla mnie "dowodem istnienia" człowieka wrażliwego, który popadł w tarapaty. I zmaga się w znoju z melancholią. Żeby nie było, żeby nikt nie posądził mnie, że czynię z tego zarzut. Jest wręcz przeciwnie. Uważam, że "taki problem" to jak dla pająka tkanie pajęczyny, a dla poety napisania kolejnego dobrego kawałka. Bo poeta, każdy poeta musi być na bakier z życiem.Jedni szukają ratunku i zrozumienia w brawurze. Więc nadużywają czego popadnie i jak popadnie. Z poetami jest inaczej, ich uzależnienie (nawet jeżeli wspomagane) jest dobrem dla świata. Bo w poezji poza wspomnianą nadzieją, jest miłość, jest wiara, jest równość i sprawiedliwość. Zwykle wymienione słowa używane są wyłącznie jako hasła, ale w poezji spełniają większa rolę. Dzięki poezji - także poezji Łucji - te słowa stają się realne. Nie są niczyją pomyłką oraz niczyją kampanią.
"(...) Jako lekarz odmawiam więc dalszego leczenia -
dla dobra ducha pańskiego stanu psychicznego." To fragment wiersza "Diagnoza. Żądni wrażeń" z najnowszego tomki Łucji Dudzińskiej. "Wykrzesać ogień. Taki stan" ma wspólny mianownik z Meta-morfozami. Ale jednak zawiera pewną "inność", która bardzo przypadła mi do gustu. W poprzedniej książce jest sporo bałaganu. Różnorodność form miesza czytelnikowi w głowie. Natomiast w tegorocznym tomiku jest "zastrzyk" konsekwencji i uporu "opowiadacza". Dudzińska od początku do końca idzie "wydeptaną ścieżką". Nie odpoczywa, nie rozgląda się na boki. Doskonale wie co ma do przekazania i robi to z wigorem (uporem).
"Rezygnuje z przypadkowego towarzystwa. (To już
go nie kręci). Teraz wybiera czuły dotyk, drżenie ciała.
Otwiera święte miejsca, niczym poeta zdobywa planety,
szuka prawdy w prawdzie oraz sięga po zakazane."
Zadania. Zmiany - Łucja Dudzińska
Nota: 8,5/10